• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zajęcia.
    - No, chyba wraca już dzień. - Tuva Bakko pochylił się i wyjrzał przez szybę. - Rozjaśnia
    się.
    - W takim razie możemy iść z powrotem do domu. - Lina wstała jako pierwsza. Strach,
    który czuła jeszcze przed chwilą, kiedy w pośpiechu przybiegła do zagrody, zniknął. Jednak
    cieszyła się, że tu przyszła. W towarzystwie sąsiadów już się tak bardzo nie bała, a i obecność
    Olego Rudningena dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Nie bez powodu ludzie ściągali właśnie
    tu... Zakrzywionymi palcami zaciągnęła węzeł na szalu i puściła oczko do �shild.
    - Dziękuję za gościnę. Miło było posiedzieć z wami na Rudningst�len.
    Jej słowa wyraziły to, co wszyscy czuli. �shild przyjęła je z wdzięcznością. Nieczęsto
    zdarzało jej się zbierać pochwały w obecności innych.
    - W ten sposób udało nam się spotkać na początku tygodnia - uśmiechnęła się w
    odpowiedzi. - Skoro poniedziałek przynosi nam takie niespodzianki, musimy wierzyć, że pozostałe
    dni będą dobre.
    �shild wiedziała, że data dwudziestego ósmego lipca 1851 roku okaże się szczególna,
    ponieważ odniosła wrażenie, że gospodynie wreszcie puściły w niepamięć wszystkie bolesne
    zdarzenia, które kiedyś miały miejsce w Rudningen.
    Wstała i żegnała się z wszystkimi po kolei. Na koniec wyszła na polanę, gdzie goście
    zatrzymali się z twarzami zwróconymi ku niebu. Mogli wyraznie zobaczyć, że tarcza słońca staje
    się coraz większa i większa, a cień, który ją zasłonił, powoli znika. Knut, który obserwował zebra-
    nych ze swojego miejsca, stwierdził, że najbardziej przypominają stado piskląt pardw,
    wyciągających szyje do jedzenia, i nieznacznie pokręcił głową. Przecież nie ma się czym
    przejmować...
    Kiedy mężczyzni podziękowali gospodarzom, machali ręką na pożegnanie w stronę
    kamienia, na którym siedział Knut, a następnie dołączali do kobiet, by wrócić na własne górskie
    pastwiska. Chłopiec przerażał ich i zadziwiał, ponieważ trzeba nie lada odwagi, żeby zostać
    samemu na dworze, gdy wszyscy inni szukali schronienia pod dachem. Jednak on posiadał
    osobliwą moc i własne spojrzenie i widocznie zwykł chadzać własnymi drogami. Niektórzy we wsi
    już go porównywali ze zmarłym Psiarzem, bo kiedy tak siedział jak teraz, całkiem sam, to
    przypominał właśnie tamtego.
    �shild i Ole postali jeszcze chwilę na polanie i odprowadzali wzrokiem ludzi, którzy znikali
    nad rzeką; niektórzy przeprawiali się na drugi brzeg, a inni wybierali drogę po tej stronie. Oboje
    uważali, że zaćmienie było ponurym przeżyciem, lecz cieszyli się, że sąsiedzi darzą ich takim za-
    ufaniem.
    - To spotkanie stało się prawdziwym przyjęciem - westchnął Ole zdumiony.
    - Chociaż bez wystawnych potraw - dodała szybko �shild. Nie zapomniała, że ktoś jeszcze
    został w zagrodzie. - Wydaje mi się, że Kaja chce ze mną porozmawiać, więc wrócę na moment do
    środka. - Uścisnęła ostrożnie dłoń Olego. Knut dostrzegł ów nieznaczny ruch. Przywykł, że matka i
    ojciec obdarzali się nawzajem drobnymi czułościami, przechodząc obok siebie, i za każdym razem,
    gdy zauważał coś, co właściwie nie było przeznaczone dla jego oczu, odwracał wzrok. Lecz
    wszystkie te nieme pieszczoty zbierały się w nim w coś dobrego i czuł, że jest szczęśliwy, że
    rodzice się kochają.
    - Idz - odpowiedział Ole zniżonym głosem, choć Kaja i tak nie mogła ich słyszeć. - Będę w
    pobliżu, gdybyś mnie potrzebowała.
    - Przyślę jeszcze Hannah-Kari i Sebj�rg. - �shild poszła do zagrody i wyprosiła
    dziewczynki na dwór. Nie sprzeciwiały się, skoro wiedziały, że wszyscy już poszli i Knut na nie
    czeka.
    �shild została z Kają sama.
    - Pewnie nie tego się spodziewałaś - uśmiechnęła się, kiedy dzieci wyszły. - Ale masz chyba
    chwilę czasu, żeby jeszcze trochę zostać?
    - Muszę tylko zdążyć na wieczorne dojenie - Kaja wyjrzała przez okno, żeby się przekonać,
    czy naprawdę jest coraz jaśniej.
    - Zdążysz. Poprosimy Jona, żeby cię odwiózł z powrotem. A co słychać w �smundrud? -
    �shild musiała się przemóc, żeby jej przeszła przez usta nowa nazwa gospodarstwa ojca.
    Wiedziała, że biedna Kaja nie ponosiła winy za okoliczności, w których się znalazła. Poza tym
    dziewczyna i tak wyglądała żałośnie i �shild nie chciała dodatkowo jej przygnębiać, traktując ją
    zbyt szorstko. Prawdę mówiąc, �shild nie rozmawiała ani z bratem, ani z Kają, odkąd brat przejął
    gospodarstwo. Zdawała sobie sprawę, że wkrótce nadejdzie termin, w którym �smund miał spełnić
    warunki: zobowiązał się, że wypłaci �shild pieniądze, które kiedyś otrzymał jako rozliczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl