• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nała się i zaczynała się modlić za moją potępioną duszę.
    Pracowałyśmy do utraty tchu. - Westchnęła przeciągle
    IRLANDZKA WRÓ%7Å‚KA » 53
    i zamknęła oczy. - Ale to było za wiele dla jednej kobiety
    i niewyrośniętej dziewczynki, zwłaszcza że nie miałyśmy
    dość pieniędzy, by wynająć kogoś do pomocy, a bez tego
    nie dało się wiele zrobić. Wiesz, jak to jest, stryjku Paddy,
    kiedy widzisz coś, czego ci potrzeba, ale im jesteś bliżej,
    tym to coÅ› bardziej siÄ™ oddala? Zawsze siÄ™ od ciebie odda­
    la, zawsze jest tuż-tuż. Czasami, kiedy patrzę za siebie,
    wszystkie dni wydajÄ… mi siÄ™ takie same. A potem ciocia
    Lettie miała atak i bardzo cierpiała, leżąc nieruchomo
    całymi dniami.
    - Dlaczego nigdy mi o tym nie napisaÅ‚aÅ›? - spytaÅ‚ Pad­
    dy. - Pomógłbym ci jakoś... posłałbym pieniądze albo
    wrócił.
    Uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego.
    - WÅ‚aÅ›nie tak byÅ› zrobiÅ‚, ale po co? WyrzuciÅ‚byÅ› pie­
    niądze, zrezygnował z życia, które wybrałeś przed laty...
    Nie zniosłabym tego ani przez minutę, ciocia Lettie, mama
    czy tata też nie. Farmy już nie ma, tak jak ich, a Irlandia
    zostaÅ‚a daleko stÄ…d. Teraz, skoro mam ciebie, nie potrzebu­
    ję nic więcej.
    Kiedy spojrzaÅ‚a mu w oczy i zobaczyÅ‚a w nich bez­
    brzeżny smutek, nagle pożałowała, że mu się zwierzyła.
    - Jak to się stało, Padricku Cunnane, że taki wspaniały,
    przystojny mężczyzna jak ty nigdy się nie ożenił? -
    UÅ›miechnęła siÄ™ figlarnie, a w jej oczach zamigotaÅ‚y we­
    sołe iskierki. - Na pewno otaczało cię mnóstwo kobiet.
    Czyżbyś nigdy nie spotkał takiej, której chciałbyś oddać
    serce?
    54 " & IRLANDZKA WRÓ%7Å‚KA
    Dotknął policzka Adelii i posłał jej smutny uśmiech.
    - Jasne, mała, że spotkałem, ale ona wybrała twego
    ojca.
    W zielonych oczach pojawiło się zaskoczenie, które
    przeszło we współczucie.
    - Och, stryjku Paddy! - Adelia zarzuciła mu ramiona
    na szyjÄ™.
    Travis odszedł od drzwi i cicho zszedł po schodach.
    Nazajutrz rano w powietrzu unosił się świeży zapach
    wiosny. Adelia wróciła wspomnieniami do innych wiosen.
    Wiosna była porą roku, kiedy ziemia domagała się ziarna
    i rozwijaÅ‚o siÄ™ w niej nowe życie. Zwiat Adelii zawsze obra­
    cał się wokół ziemi, jej darów i potrzeb, żądań i obietnic.
    Stała na balkonie domu Paddy'ego i przyglądała się
    ziemi należącej do Travisa. Wydawała się ciągnąć bez
    końca, niczym łagodnie rozkołysane, spokojne morze. Na
    zielonych i brÄ…zowych falach gdzieniegdzie coÅ› siÄ™ poru­
    szało, tyle że nie były to statki, a wspaniale zbudowane
    konie pełnej krwi angielskiej. Wtem uświadomiła sobie, że
    nie ma pojęcia, co znajduje się za ostatnim wzgórzem. Ta
    ziemia byÅ‚a wciąż nieznana. Od chwili przybycia do Ame­
    ryki niewiele zobaczyła poza tym, co należało do Travisa
    Granta.
    W krystalicznie czystym, aromatycznym powietrzu od
    czasu do czasu niosło się rżenie konia albo śpiew ptaka.
    Poza tym panowała cisza. Nie słyszało się przerazliwego
    piania koguta zwiastującego nowy dzień, nie było widać
    IRLANDZKA WRÓ%7Å‚KA & 55
    zoranych pól czekajÄ…cych na nowe ziarno, chwastów wy­
    magajÄ…cych wyplewienia. Nagle ogarnęła jÄ… tak gwaÅ‚tow­
    na tęsknota za domem, że pozostało jej tylko zamknąć
    oczy i czekać, aż fala nostalgii opadnie.
    Tak wiele odeszło na zawsze, pomyślała. Nigdy nie
    będę mogła tam wrócić, nigdy nie zobaczę mojej farmy.
    Z westchnieniem otworzyła oczy i spróbowała otrząsnąć
    się z melancholii. Nic nie można na to poradzić. Mosty
    zostały spalone. Teraz mój dom jest tutaj, a jeśli nawet nie
    jest naprawdę mój, to jest to wszystko, co mogę mieć.
    - Gdzie jesteÅ›, dziewczyno?
    Adelia drgnęła lekko, kiedy Paddy objął ją ramieniem,
    po czym westchnęła ponownie i oparła się o stryja.
    - Z powrotem na farmie. MyÅ›laÅ‚am o wiosennych za­
    siewach.
    - Wprost wymarzony dzień na taką pracę, prawda?
    Powietrze jest chłodne, a słońce przygrzewa. - Lekko
    ścisnął jej ramię i cmoknął językiem o podniebienie, jakby
    z żalem. - Muszę dziś jechać do miasta. Wielka szkoda.
    - Szkoda?
    - Miałem nadzieję, że uda mi się wysiać trochę nasion
    wzdłuż ścieżki. Pomyślałem też, że warto by zrobić klomb
    przed domem. - Pokręcił głową i westchnął. - Tylko nie
    wiem, kiedy znajdÄ™ na to czas.
    - Och, ja to zrobiÄ™, stryjku Paddy. Mam mnóstwo cza­
    su. - Wyprostowała się i spojrzała na niego radośnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl