• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    siedziała bowiem lady Gamma. Fax natomiast usiądzie za nią. Jezdzcy oraz oficerowie Faxa będą
    umieszczeni przy niższych stołach. %7ładen z członków gildii nie został zaproszony do Ruatha.
    Do izby wszedł Fax w towarzystwie aktualnej faworyty, dwóch oficerów oraz zarządcy.
    Podszedł do stołu z twarzą purpurową od tłumionego gniewu. Gwałtownie odsunął krzesło.
    Siadając przysunął je do stołu z taką siłą, że niezbyt stabilny kamienny blat o mało się nie urwał.
    Patrząc spode łba, zbadał swój kielich oraz talerz przeciągając palcem po jego powierzchni, gotów
    rzucić nim, jeśliby tylko próba nie wypadła pomyślnie.
    - Pieczeń i świeży chleb, mój lordzie. Owoce i korzenie, które mamy. Gdybym tylko
    wiedziało przybyciu waszej wysokości, natychmiast posłałbym do Crom po...
    - Posłałbym do Crom? - zaryczał Fax uderzając talerzem. Siła uderzenia była tak wielka, że
    talerz wygiął się na brzegach. Zarządca zadrżał tak, jakby to jego właśnie okaleczono.
    - W dniu, w którym hold nie będzie w stanie utrzymać siebie, czy też godnie przyjąć swego
    prawowitego władcy, nie będzie mi potrzebny i zniszczę go.
    Lady Gamma sapnęła, a smoki równocześnie zaryczały. F'lar poczuł obecność mocy. Jego
    oczy instynktownie odszukały F'nora, który siedział przy niższym stole. Brunatny jezdziec i
    pozostali jezdzcy smoków, doświadczyli trudnego do wyjaśnienia uderzenia uniesienia.
    - Czy coÅ› siÄ™ nie podoba? - warknÄ…Å‚ Fax.
    F'lar udawał pewnego siebie. Wyciągnął nogi pod stołem i przyjął niedbałą pozycję w
    ogromnym fotelu.
    - CoÅ› nie w porzÄ…dku?
    - Smoki!
    - Nie, to nic takiego. One często ryczą... o zachodzie słońca, na stada przelatujących wherów
    lub jeśli są głodne - F'lar uprzejmie uśmiechnął się do pana Dalekich Rubieży. Jego sąsiadka
    zapiszczała:
    - Czy już pora na ich karmienie? Czy nie byty karmione?
    - Ach, pięć dni temu.
    - Och... pięć dni temu? I są... teraz głodne? - Jej piskliwy głos przeszedł w przerażony szept.
    - Nie, dopiero za kilka dni - zapewnił ją F'lar. Pod maską rozbawienia kryło się skupienie.
    Uważnie lustrował izbę. yródło mocy znajdowało się gdzieś w pobliżu. W izbie lub tuż na
    zewnątrz. Moc dała znać o sobie naraz po słowach Faxa, tak jakby ją specjalnie sprowokował do
    ujawnienia się. Zatem jej zródło musi być w izbie. Miała niewątpliwie coś kobiecego w sobie
    Można zatem wykluczyć żołnierzy Faxa i ludzi zarządcy. F'lar zauważył, że F'nor i inni jezdzcy
    ukradkowo przyglądają się każdej osobie znajdującej się w izbie. Któraś z kobiet Faxa? Uważał to
    za mało prawdopodobne Wszystkie znajdowały się w pobliżu Mnementha i żadna nie ujawniła ani
    krzty mocy, ani - za wyjątkiem lady Gammy - śladu inteligencji.
    Czyli któraś z kobiet przebywających w izbie. Jak dotąd, widział jedynie godne pocałowania
    służące oraz starzejące się kobiety, które zarządca trzymał jako gospodynie. A może kobieta
    zarządcy? Musi sprawdzić, czy jakąś ma. A może któraś z kobiet strażników? Musiał wręcz stłumić
    w sobie chęć wyjścia z izby na poszukiwania.
    - Wystawia pan wartę - rzucił niedbale do Faxa.
    - W holdzie Ruatha, podwójną - odpowiedział twardym głosem Fax.
    - Tutaj? - roześmiał się F'lar wskazując na żałośnie wyposażoną izbę.
    - Tutaj! - rzucił krótko Fax i zmienił temat rozmowy. Podawać wreszcie jedzenie!
    Pięć służących wniosło tacę z pieczenią. Dwie z nich miały łachmany tak brudne, że F'lar miał
    nadzieję, iż to nie one przygotowywały posiłek. Nikt, kto miał choć odrobinę mocy, nic upadłby
    chyba tak nisko, chyba że...
    Zapach, który dotarł do niego, gdy półmisek został postawiony na bocznym stole, rozproszył
    jego myśli. Zmierdziało przypalonymi kośćmi i zwęglonym mięsem. Nawet przyniesiony dzban
    klah wydawał przykrą woń. Zarządca gorączkowo ostrzył narzędzia łudząc się, że dobrze
    wyostrzonym nożem wykroi jakieś jadalne porcje z tej, nic wyglądającej na pieczeń, padliny.
    Lady Gamma ponownie głęboko wciągnęła powietrze. F'lar zobaczył, jak dłonie jej zacisnęły
    się mocno na poręczach fotela. Widział jej konwulsyjnie pracujący przełyk. F'larowi również
    odechciało się ucztowania.
    Znowu pojawiły się służące niosąc tym razem drewniane tace z chlebem. Z bochenka
    zeskrobano lub wycięto spaloną skórkę. F'lar próbował dojrzeć twarze usługujących. Półmisek z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl