• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    mur wokół nas.
    Arcybiskup westchnÄ…Å‚.
    - Ależ to będzie trwało bardzo długo. Wieki. Tysiąclecia.
    - Nie twierdzę, że to będzie proste. Nie ma drogi na skróty do pokoju, wolności i zjednoczonej galaktyki. Nie można
    naprawić szkód wyrządzonych przez tysiąclecia w ciągu kilku dni. Ale możemy zrobić początek, a nasi następcy
    będą działać dalej.
    - Kiedy jest się młodym - powiedział cicho Arcybiskup - łatwo myśleć w ten sposób. Ale kiedy człowiek jest tak stary
    jak ja, szuka bliższych celów. Nie przewidujesz trudności, z których ja zdaję sobie sprawę. Pewnego dnia, za rok,
    dwa albo trzy, umrę... - Zauważyłem, że Laurie kurczowo ścisnęła jego rękę... a mój następca wybierze własną
    drogę, skieruje Kościół na inne ścieżki. Jak mogę planować wieki, kiedy Rada Biskupów wybierze człowieka, który
    może nie zgodzić się z moimi dążeniami?
    - Sam musisz wybrać następcę - powiedziałem cicho. - Musisz wybrać kogoś, kto będzie kontynuował twoje dzieło,
    a on potem wybierze następnego. Jeśli ma się to odbywać legalnie, musisz mianować na biskupów ludzi, którzy
    będą realizować twoje plany nawet po twojej śmierci.
    Po dłuższym zastanowieniu kiwnął głową. Niechętnie i jakby ze znużeniem.
    - Tak będzie - powiedział. Jego ciche słowa miały zmienić galaktykę. Uśmiechnął się. - Walczyłeś dzielnie dla
    ludzkości, dla miliardów ludzi w całej galaktyce. A czego chcesz dla siebie? Jak już powiedziałem, Laurie sprawiła,
    że trudno by mi było odmówić ci czegokolwiek.
    - Mam dwie prośby. Laurie zmarszczyła brwi.
    - Powiedziałeś, że tylko jedną. Spojrzałem na nią chłodno.
    - Zmieniłem zdanie.
    - Mów synu - zachęcił mnie Arcybiskup.
    - Po pierwsze, chcę pojechać na Ziemię.
    - Co będziesz tam robił?
    - Chcę ją zobaczyć. Może to sentymentalne, ale chciałbym mieszkać tam, gdzie żyli telepaci, poznać spokój, który
    oni znali, patrzeć na ich niebo, chodzić po ich planecie i może kiedyś poznałbym siebie tak, jak oni siebie znali i
    nauczyłbym się robić to, co oni robili. Są tam pewne tajemnicze rzeczy, wiem gdzie je znalezć. Laurie też wie. Nie
    ruszałbym ich, bo są dla tych, którzy przyjdą, kiedy ja nie będę już żył, ale to, że poznam tajemnice, nie zmniejszy
    ich wartości. Chciałbym zbudować wioskę. Telepaci odkryci przez Kościół powinni być wysyłani na Ziemię i rozwijać
    siÄ™ tam tak, jak ich ojcowie.
    - A walkę zostawisz innym? - zapytał Arcybiskup.
    - Jeśli będę potrzebny, wystarczy przysłać po mnie statek. Kiwnął głową.
    - Dobrze. A druga prośba?
    - ChcÄ™ Laurie.
    Usłyszałem stłumiony okrzyk i nie patrząc, wiedziałem, że Laurie zbladła jak ściana. Patrzyłem na Arcybiskupa i
    zaskoczył mnie ból, jaki malował się na jego twarzy.
    Zwrócił się do Laurie:
    - Jakże mógłbym cię oddać?
    - Jakie masz do niej prawo? - zapytałem. Spojrzał na mnie.
    - Właściwie żadne - powiedział cicho. - Tyle tylko, że jest moją córką.
    - Twoją córką!? - krzyknąłem.
    - To najlepszy i najdelikatniejszy człowiek w całej galaktyce - wybuchnęła Laurie. - Jeśli kiedyś w przeszłości
    zgrzeszył, to i tak już za to odpokutował.
    - Grzechu nigdy nie można przekreślić - powiedział patrząc na nią. Pogłaskał jej ciemne włosy. - Kochałem jej
    matkę. Kocham Laurie. To grzech, którego nigdy nie żałowałem, chociaż będę za niego potępiony.
    66
    - Nigdy, ojcze! - wykrzyknęła zapalczywie.
    - I wysłałeś ją tam, na dół, w takie bagno! - oburzyłem się.
    - Nie wysłał mnie - Laurie broniła go zawzięcie. - Błagałam go, żeby mnie wysłał. I jak mógł odmówić, skoro wysyłał
    innych?
    - Pozwolisz jej odejść? - powtórzyłem pytanie.
    - Tak - westchnął. - Tak. Pozwolę. Jeśli chce odejść z tobą, nie mogę jej zatrzymać. Powiedz, Laurie.
    Spojrzałem na nią. Azy błyszczały w jej oczach i kochałem ją bardziej niż przedtem, bardziej niż mógłbym
    kiedykolwiek pokochać kogoś czy coś.
    - Ale między nami jest jednak inaczej, prawda. Will? - zadrżał jej głos.
    - Tak - powiedziałem. - Tak...
    - Więc jak możesz prosić, żebym poszła z tobą? Jak będę się czuła, wiedząc o czym myślisz i co czujesz, wiedząc,
    że pamiętasz? Wiedząc cały czas, że nie możesz mi wybaczyć?
    - Wiem-powiedziałem przez zaciśnięte zęby.-Wiem. Czy nie rozumiesz, że myślałem o tym, myślałem tak długo, że
    już nie wiem, co myśleć. Ale nie mam wyboru. Wybrałem już dawno temu i nie mogę tego zmienić. Teraz nie mogę
    zapomnieć. Może kiedyś, kiedy będę mądrzejszy i lepszy, to przestanie mieć znaczenie. Ale teraz - to zmieniło
    wszystko, i może zawsze będzie inaczej, ale ja -kocham ciebie, Laurie. Nie proszę, żebyś już podjęła decyzję.
    Poczekam. Będę czekał długo. Zawsze będę czekał. A każda chwila oczekiwania będzie jak umieranie.
    Wstałem.
    - Wybaczyć - powiedziałem. - Komu mam wybaczyć?
    Na pół przytomny poszedłem korytarzem do swojego pokoju i czekałem.
    EPILOG
    Szedłem po ziemskiej łące, patrząc na niskie, zielone łuki wzgórz na horyzoncie. Ziemia jest stara i mądra, i iagodna,
    a góry stare i zniszczone przez deszcze i wiatry. Nad głową miałem błękitne niebo, pod stopami zieloną trawę, a
    wokół spokój i ciszę. Wdychałem ją głęboko, wchłaniałem całym ciałem.
    Trochę się zestarzałem i zmądrzałem, ale czułem niemal fizyczny ból, widząc jak statek osiada na łące, w czarnym
    kręgu spalonej trawy.
    Podszedłem do statku, do stóp wysokich schodów, które spuszczono z otworu, wysoko w bocznej ścianie. Kapitan
    czekał na mnie.
    - .Przepraszam za pośpiech - powiedział z szacunkiem - ale Rada czeka od wielu dni na przyjęcie nowego
    Arcybiskupa.
    Westchnąłem i podałem ramię Laurie. Ruszyliśmy razem wysoko, wysoko po schodach, które prowadziły nas z
    powrotem do gwiazd...
    67 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl