• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    byli tyle warci, co martwi.
     Nawet jeśli statkom udałoby się do nas dopłynąć i zostalibyśmy zabrani
    na pokład, to nie nastąpi to wcześniej niż jutro. Nie ma najmniejszej szansy, że
    dotrą tutaj przed północą, a dokładnie o tej porze nastąpi detonacja sześćdziesięciu
    bomb  Rita wyrzuciła z siebie wreszcie to, o czym wszyscy myśleli, lecz nikt
    nie odważył się głośno powiedzieć.
     Nie znamy kształtów ani rozmiarów góry lodowej  stwierdził Fischer. 
    Większość ładunków mogła pozostać na pokrywie polarnej, poza linią pęknięcia.
    Pete Johnson był odmiennego zdania.
     Podczas przejścia tsunami Claude, Harry i ja byliśmy na samym końcu linii
    wyznaczonej przez serię bomb. Wydaje mi się, że powróciliśmy mniej więcej tą
    samą drogą, którą podążaliśmy opuszczając obóz. Z tego wynika, że musieliśmy
    jechać wzdłuż linii sześćdziesięciu ładunków lub ewentualnie przekroczyliśmy ją
    w którymś momencie. Utnijcie mi głowę, jeśli się mylę, ale ta bryła lodu w żad-
    nym punkcie nie jest wystarczająco duża, aby przetrwać detonację.
    Przez chwilę zrobiło się cicho. Brian przełknął nerwowo ślinę.
     Chcesz powiedzieć, że ta góra rozpadnie się w drobny mak?
    Nikt nic nie odpowiedział.
     Czyli wszyscy zginiemy? Albo wylÄ…dujemy w morzu?
     Na jedno wychodzi  stwierdził rzeczowo Roger Breskin; jego basowy
    głos odbijał się od lodowych ścian.  Woda jest przerazliwie zimna. Nie przeżył-
    byś w niej dłużej niż pięć minut.
     Czy możemy coś zrobić, aby się uratować?  zapytał Brian, patrząc ko-
    lejno na wszystkich uczestników wyprawy.  Na pewno jest jakiś sposób.
    Podczas rozmowy George Lin stał cicho i nieruchomo jak marmurowy po-
    mnik. Nagle jednak odwrócił się i zrobił trzy szybkie kroki w kierunku Dougher-
    ty ego.
    75
     Boisz się, chłoptasiu, co? Powinieneś się bać! Twoja wszechmocna rodzin-
    ka nie wyciągnie cię tym razem z tarapatów!
    Zdumiony Brian odsunął się od rozzłoszczonego mężczyzny.
    Dłonie Lina zacisnęły się w pięści.
     Jak się czujesz, będąc całkowicie bezbronnym?  krzyczał.  Jak ci się
    podoba ten stan? Fakt, że pochodzisz z potężnej, bogatej i wpływowej rodziny,
    gówno tutaj znaczy. Teraz już wiesz, co znaczy być jednym z nas: zwykłych, sza-
    rych śmiertelników. Będziesz musiał walczyć o przetrwanie, tak jak my wszyscy.
     Dość tego  powiedział Harry.
    Lin odwrócił się do Carpentera. Jego twarz wyrażała nienawiść.
     Rodzina Doughertych spokojnie sobie egzystuje, siedząc na górze pienię-
    dzy i korzystając z wszelkich przywilejów. Są całkowicie oderwani od rzeczywi-
    stości, ale za to cholernie przekonani o swojej moralnej wyższości nad innymi,
    przekonując nas, jak należy żyć i poświęcać się dla takiej czy innej wielce szla-
    chetnej idei. To właśnie przez takich jak oni rozpoczęła się rewolucja w Chinach
    i do władzy doszedł Mao, przez którego utraciliśmy ojczyznę, a dziesiątki mi-
    lionów ludzi zostało zamordowanych. Niech pobędą trochę u władzy, a zaraz po
    nich dojdą do niej komuniści. Dzikusy i krwiopijcy, mordercy i zezwierzęcone
    indywidua wedrą się przez furtkę, którą dla nich otworzą. . .
     To nie Brian uwięził nas na tej górze  uciął ostro Harry  ani jego
    rodzina. Na litość boską, George, przecież on niecałą godzinę temu uratował ci
    życie.
    Gdy Lin zorientował się, że stracił panowanie nad sobą, z jego policzków
    zniknęły wywołane gniewem rumieńce. Wydawał się zmieszany i zawstydzony.
    Kręcił głową, jak gdyby chciał się z tego otrząsnąć.
     Ja. . . przepraszam.
     Nie mnie  odpowiedział Harry.  Powiedz to Brianowi. Lin odwrócił
    się do Dougherty ego, ale nie spojrzał mu w oczy.
     Przepraszam. NaprawdÄ™ mi przykro.
     Nie ma sprawy  zapewnił Brian.
     Ja nie. . . nie wiem, co się ze mną stało. Harry ma rację, ocaliłeś mi życie.
     Nie przejmuj się już, George.
    Po chwili zastanowienia Lin pokiwał głową i poszedł do najodleglejszej części
    jaskini. Intensywnie wpatrując się w lód, po którym stąpał, zaczął chodzić tam
    i z powrotem, ćwicząc obolałe mięśnie.
    Harry zastanawiał się, jakie przeżycia z przeszłości tego niewielkiego człowie-
    ka sprawiły, że uznał Briana Dougherty ego za swojego wroga już od pierwszego
    dnia, kiedy siÄ™ spotkali.
     Czy możemy podjąć jakieś działania, aby się uratować?  zapytał po raz
    kolejny Brian, zgrabnie pomijajÄ…c zatarg z Linem.
    76
     Być może  odpowiedział Harry.  Po pierwsze musimy wydostać przy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl