• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    możliwości wydzielenia nowej działki. Mali z pewnością się zgodzi, uzna, że to słuszne,
    Havard niczego innego nie brał pod uwagę. O1av i Ingeborg służyli wiernie w Stornes od tylu
    lat...
    Zapach dojrzałego ziarna łaskotał go w nosie, kiedy doszedł do pól porośniętych zbożem.
    Jęczmień stał prosty i złociście żółty. Za tydzień lub dwa będzie można go kosić, a więc
    wszystko przebiega zgodnie z wcześniejszymi planami. Nieco gorzej jest z owsem. Havard
    wyrwał jeden kłos i przyglądał mu się uważnie. Ziarno było wciąż wyraznie zielone. I tak jest
    niemal co roku. Owies rzadko dojrzewa do czasu, kiedy muszą go już kosić, mimo to nadaje
    się na grubą kaszę. Chociaż ta kasza wychodzi potem dość szara. Ale i tak stanowi ważny
    element zaopatrzenia w żywność. On sam bardzo ją lubił. Kiedy domieszać do kaszy owsianej
    trochę pszennej mąki, to smak bardzo się poprawia, chociaż Dorbet zawsze się wykrzywia
    nad talerzem. A owsianą kaszę dobrze jest mieć w różnych czasach, bo mąki w Stornes
    zawsze mają pod dostatkiem, chociaż większość przeznaczona jest na pełnowartościowy
    pokarm dla bydła.
    Kiedy dotarł do letnich obór, odwrócił się i mrużąc oczy, spoglądał na wieś i na fiord.
    Wieczór był pogodny i ciepły, ale o tej porze roku pogoda może się zmienić w każdej chwili.
    Pogoda zaś jest ważna, jeśli chodzi o jakość zboża, najlepiej, żeby wiał wiatr od lądu i było
    słonecznie w czasie, kiedy zboże suszy się na stojakach, a potrzebuje na to aż czternastu dni.
    Jeśli pogoda jest gorsza, to zboże musi suszyć się dłużej. W którymś momencie jednak trzeba
    je zwiezć, pomyślał Havard. Niezależnie od pogody.
    Spoglądał na skraj lasu, gdzie stał nieduży, czerwony domek Ane i Aslaka. Jest dość
    miejsca, by wydzielić jeszcze jedną parcelę, pomyślał. I nic nie szkodzi, że będą musieli
    usunąć kilka starych sosen. Uśmiechnął się zadowolony i usiadł pod ścianą obory. Olav i
    Ingeborg będą naprawdę szczęśliwi. Powinni byli otrzymać tę propozycję już dawno, Havard
    wciąż do tego wracał. Ale lepiej pózno niż wcale. Chciał teraz poczekać, aż Mali wróci do
    domu, i najpierw ją zapytać, chociaż był pewien, że ona natychmiast się zgodzi. Mimo
    wszystko nie chciał podejmować takiej decyzji bez jej potwierdzenia. Pominąwszy, że ona
    zawsze podkreślała, iż Stornes należy do nich, to on nieodmiennie miał gdzieś w głowie
    pewność, że dwór jest Mali. To ona jest tu gospodynią i prawowitą właścicielką. Nie
    sprawiało mu to przykrości, traktował rzecz jako fakt, który należy uwzględnić.
    Havard przetarł dłonią oczy. Tęsknota za Mali paliła go w piersi żywym płomieniem.
    Wciąż o niej myślał. Teraz Mali przyjechała na farmę do Bakkena. To, że do niego
    zatelefonowała, sprawiło mu niewiarygodną radość. Słyszeć jej głos... westchnął i zaczął
    skubać suche zdzbło. Z całego serca życzył żonie, żeby się jej udało. On życzył Mali
    wszystkiego najlepszego na tym świecie. To, co go dręczyło, to strach, że mógłby ją utracić.
    A tymczasem ten światowiec Bakken...
    Havard odrzucił od siebie resztki zdzbła. Kolejne westchnienie wydobyło się z jego piersi.
    Nie wolno w ten sposób myśleć. Ona sobie na to nie zasłużyła. Havard powinien mieć do niej
    zaufanie. Może nawet większe niż do siebie samego, przemknęło mu przez głowę, kiedy
    obrazy z sianokosów na pastwiskach ożyły w jego pamięci. Znowu ze strachu kurczył mu się
    żołądek. Jeśli Laura spełni swoje pogróżki i opowie, że to on jest ojcem Oli Havarda? Nie, nie
    może tego zrobić! %7łe jemu chciałaby dokuczyć, to rozumiał, ale żeby ten niewinny, mały
    chłopiec...
    Havard wstał i ciągnąc za sobą nogi, poszedł skrajem las w stronę letnich obór należących
    do Innstad. Chciał wejść do dworu od tej strony. Podczas sianokosów na pastwisku Sigrid
    zaprosiła go do Innstad, ale on do tej pory ich nie odwiedził. W głębi duszy przyznawał, że
    nie bardzo ma na to ochotę. Nie dlatego, że nie lubi Sigrid i Bengta, ale dlatego, że zmaga się
    teraz z nieczystym sumieniem. Sigrid była specjalistką od przenikania ludzi na wylot,
    wiedział o tym i skulił się niespokojnie.
    Poprzedniego wieczoru Sigrid zadzwoniła i zapytała, co się z nim dzieje. Na ponowne
    zaprosiny musiał się zgodzić. Inaczej postąpić nie mógł, bo to by się wydawało dziwne. Poza
    tym teraz właśnie nabrał ochoty, żeby do nich pójść. Będzie to może długi wieczór i czas
    upłynie szybciej.
    Laura najwyrazniej nic jeszcze nie powiedziała, pomyślał znowu. Niepewność dręczyła go
    jednak dniem i nocą, tak sam jak wyrzuty sumienia za to co się stało w górach nad rzeką.
    Rumieniec zalewał mu twarz. Ja nie chciałem jej brać, myślał ponuro. Nigdy! W głębi duszy
    jednak nie był tego taki pewien. Laura była naga, gorąca i bliska, a Mali pojechała tak
    daleko...
    Znowu poczuł, że tęsknota za żoną pali go w piersi i miesza się z żałobą po śmierci Ruth.
    Bo wyglądało na to, że ten żal nie będzie się zmniejszał w miarę upływu czasu. Wprost
    przeciwnie, jeszcze się wzmocnił po wyjezdzie Mali, prawdopodobnie dlatego, że teraz
    Havard został sam ze wszystkimi uczuciami. Kiedy Mali była przy nim, mógł z nią
    rozmawiać, przytulać się do niej w łóżku, pocieszać ją i samemu otrzymywać pociechę. Ten
    ból dzwigali oboje. Teraz czuł się przestraszony i osamotniony, mimo iż dwór pełen był ludzi.
    Brakowało jednak najważniejszej osoby. Mali...
    Tak był przejęty własnymi myślami, że nie zauważył Sigrid i o mało się z nią nie zderzył.
    - A więc tą drogą przychodzisz? - uśmiechnęła się zaskoczona.
    - Tak, byłem przy letnich oborach, by zobaczyć, czy tam na górze jest jeszcze miejsce na
    nową działkę, dla O1ava i Ingeborg - odparł. - Byłoby dla nich dobrze, gdyby mieli coś
    swojego, prawda?
    - Och, z pewnością by się bardzo ucieszyli, Havardzie - powiedziała Sigrid zarumieniona.
    - %7łeś ty o tym pomyślał!
    - Powinniśmy byli pomyśleć wiele lat temu - przyznał Havard. - Ale sama wiesz, oni od
    zawsze byli w naszym dworze, no i... cóż, ja tego jeszcze ostatecznie nie postanowiłem -
    dodał pośpiesznie. - Nie rozmawiałem o tym z Mali, więc trzeba będzie poczekać do jej
    powrotu. Chciałem tylko zobaczyć, jak się tam na górze sprawy mają - wyjaśnił.
    - Mali już na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu - uznała Sigrid. - Ona też tylko
    po prostu na to nie wpadła. Zresztą Ingeborg i O1av nigdy nie mieli dzieci, więc w tej
    sytuacji...
    - A co ty robisz tutaj? - spytał Havard, patrząc na Sigrid.
    - Sprowadziliśmy na dół jednego cielaka, który skaleczył sobie nogę - tłumaczyła. -
    Przyprowadzili go górą. Więc przybiegłam, żeby go jak najszybciej obejrzeć, zanim całkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl