-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego ja? To twoja matka! - Był świadom, że kaprysi jak małe
dziecko, ale nie próbował nawet tego zmienić. Czasami, na przykład w
takich chwilach jak ta, szczerze żałował, że jego żona nie jest sierotą.
- A twoja teściowa, o ile pamiętasz. - Kate głęboko westchnęła. - Zresztą,
ja muszę znosić o wiele więcej przez ciebie i twoją karierę. Chyba
wytrzymasz jeden wieczór w towarzystwie moich kuzynów. A jeśli to ci się
nie uda, może powinnam przemyśleć kilka spraw - dodała ponuro.
- A cóż to miało znaczyć? - gwałtownie uniósł głowę, zaintrygowany i
zły jednocześnie. - Co tak dokładnie chcesz przemyśleć, jeśli można
zapytać?
- Wiesz, o co mi chodzi. - Wyjęła mu nóż z dłoni, wrzuciła do zlewu i
RS
61
wyszła z kuchni. Ciężko opadła na fotel. Bezmyślnie bawiła się
ilustrowanym magazynem. Czekała.
Przyszedł po wielu minutach. Niósł kubek z kawą.
- Chcesz?
- Nie. - Uśmiechnęła się słodko. - I co, udało mi się powiedzieć to
wystarczajÄ…co wyraznie?
- Nie chcę się kłócić... - Westchnął ciężko.
- Więc czemu zacząłeś? Tylko jeden wieczór spędzimy w towarzystwie
innym niż twoich wspaniałych koleżków.
Chyba nie będzie to aż tak straszne?
- Są również twoimi przyjaciółmi...
Spojrzała na niego znużonym wzrokiem i ponownie zajęła się gazetą.
Alex nie dawał za wygraną.
- Dobrze, w porządku. Co się stało, to się nie odstanie. I tak przyjadą, bez
względu na to, co o tym sądzę. Wolałbym jednak, żebyś w przyszłości
pytała mnie o zdanie. Jakbyś zapomniała-, że ja też tu mieszkam. - Upił łyk
kawy, obserwując ją uważnie. Starał się ocenić, w jak bardzo złym jest
humorze.
- Zaraz powiesz, że ty płacisz czynsz. Dobrze, na drugi raz poproszę o
pozwolenie. Ale jeśli tak się sprawy mają, oczekuję, że ty również najpierw
uzgodnisz ze mnÄ…, a nie tak po prostu staniesz w drzwiach z jakimÅ›
Freddim, Johnnym lub Nickiem i zapytasz, czy wystarczy jedzenia dla
dodatkowego gościa, a potem przez cały wieczór będziesz gadał o bzdurach,
w których żaden cywil nie jest w stanie się połapać.
- Jezu, co cię ugryzło? - Usiadł gwałtownie. Nie ukrywał niepokoju. -
Chcesz powiedzieć, że przeszkadza ci fakt, że jestem wojskowym?
- Nie, skądże, kochany. Wręcz nie posiadam się z zachwytu. Zawsze
chciałam mieszkać w klitce, pozwalać, by rozkazy miotały mną w tę i z
powrotem, jak liście na wietrze, być żoną faceta, który zarabia jedną
dziesiątą tego, co moi londyńscy przyjaciele... Nie mogę zaprosić do domu
kogo chcę, bo to wymagałoby od ciebie trochę wysiłku i uprzejmości, a nie
tylko wydawania rozkazów... %7łe już nie wspomnę o porzuceniu pracy
zawodowej. - Uśmiechnęła się z wysiłkiem. - Ale to już inna sprawa.
Milczał tak długo, że nabrała przekonania, iż nie odezwie się w ogóle.
Domyślała się, że nie lubił konfrontacji. Co innego kłótnia w pracy na
tematy zawodowe. Tu i teraz, gdy omawiali własne zachowanie w
RS
62
małżeństwie, czuł się nieswojo. Pochylił głowę. Wyglądał tak smutno, że
Kate ogarnęła fala współczucia. Nie chciała powiedzieć tych wszystkich
rzeczy, nie o to jej chodziło. Po prostu czasami...
- Czy będziesz mi to wypominać przy każdej różnicy zdań? - zapytał w
końcu. Wzruszyła ramionami. - Bo widzisz, są rzeczy, których nie mogę
zmienić. Wybrałem taki, a nie inny zawód. Wiedziałaś o tym, gdy za mnie
wychodziłaś, wiedziałaś, jakie życie cię czeka...
- Nieprawda. Nie miałam zielonego pojęcia, jak wygląda życie w wojsku
i ty o tym wiesz. Mimo to jestem gotowa się dostosować...
- Nie słychać tego. Przykro mi, że nie zarabiam więcej i że nie stać mnie
na luksusowy apartament. Czego ode mnie oczekujesz? %7Å‚e porzucÄ™ armiÄ™?
ZrezygnujÄ™ z kariery?
- Ja właśnie to dla ciebie zrobiłam - warknęła. Ostrożnie odstawił kubek
z kawÄ….
- Myślałem, że jesteś tu szczęśliwa - powiedział. Wzruszyła ramionami.
- Przez większość czasu czuję się dobrze. Nie tak, jak czułabym się w
Londynie, wśród przyjaciół, pracując w moim zawodzie, ale godzę się z tym
ze względu na ciebie. Jednej rzeczy nie zniosę; tego, że mi rozkazujesz.
- Nie wiedziałem, że to robię.
- Owszem, robisz. Przemyśl to. - Minęła go. Wróciła do kuchni, żeby
skończyć kanapki. Słyszała, jak po chwili zamknęły się drzwi wejściowe.
Alex wyszedł bez słowa. Ze złością cisnęła na stół kromkę chleba, którą
smarowała masłem. Uderzyła ją pięścią. Niech cię diabli pochłoną, Alex,
zaklęła bezgłośnie.
- Co powiedział lekarz? - Fergus otarł pot z czoła. Skończył przerzucać
kompost. Nadchodził wieczór; nocny chłód wzmagał parowanie
przerzucanej ziemi. Emma pomachała do niego z okna i zniknęła w kuchni.
Po chwili pojawiła się ponownie. Tym razem trzymała w dłoni puszkę piwa.
Wziął je z uśmiechem zadowolenia. Otarł spocone czoło wierzchem dłoni.
- Mam iść do specjalisty. - Zniknęła, a wraz z nią uśmiech z twarzy
Fergusa. Obszedł dom dokoła i wszedł przez drzwi kuchenne. Emma
układała zakupy w lodówce.
- Dlaczego? Myślałem, że będziemy znowu próbować? Ostatnio właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl