-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dużo czasu do zachodu słońca - powiedziała możliwie swobodnym tonem.
Mimo to zauważył płochliwy płomień w oczach i na policzkach. Męka zazdrości
podpowiedziała mu naturalnie błędną interpretację.
Szli obok siebie, każde zatopione we własnych myślach.
Anna-Dora myślała o Ernście Reimersie i jego jasnowłosej Grecie. Czy nie można by
im jakoś pomóc? Już chciała zadać to pytanie Klausowi, gdy sobie przypomniała, że przecież
obiecała malarzowi milczenie. Zastanawiała się więc dalej, by w końcu zapytać
dyplomatycznie: Czy ja właściwie jestem bogata, wujku?
Zaskoczony spojrzał badawczym wzrokiem.
- Zależy, co się przez to rozumie, moje dziecko.
- Chodzi mi o to, czy jestem na tyle bogata, żeby móc sobie kupić duży obraz?
- Duży obraz? - zapytał zdziwiony.
- Wiesz, wujku, mama pana Reimersa żyje w bardzo skromnych warunkach. On zaś
nie może sprzedać dwóch obrazów, które już skończył malować. Dopiero co mi o tym
opowiedział. Pomyślałam sobie więc, że można by mu pomóc i uszczęśliwić jego mamę,
gdyby się kupiło jeden z jego obrazów. Naturalnie nie mógłby powziąć podejrzenia, że to my
jesteśmy kupcami. Podniosłoby to jego wiarę w siebie, gdyby się dowiedział, że jego obraz
kupił obcy człowiek. Moglibyśmy zrobić w ten sposób naprawdę dobry uczynek. Znam
nazwisko handlarza dzieł sztuki, u którego wystawione są te obrazy. Musielibyśmy to zrobić
zupełnie naturalnie, bo również handlarz nie może wiedzieć, że to przyjacielska przysługa. To
będzie od razu trochę reklamy dla Reimersa. Myślisz, że dałoby się to jakoś zorganizować?
Tak bardzo bym chciała.
Słuchał zachowując zewnętrzny spokój. Teraz nie było już żadnej wątpliwości, tylko
miłość do Reimersa mogła podpowiedzieć jej taki pomysł. Z bolesną rezygnacją zgodził się
na realizację pomysłu.
Pragnął wyłącznie jej szczęścia, chociażby kosztem własnego. Już jakiś czas temu
postarał się o zdobycie informacji na temat Ernsta Reimersa. Wyniki wywiadu były
zadowalające: nie było nic do zarzucenia, oprócz tego, że był biedny. To zaś dla Klausa nie
było żadną wadą. Jeżeli jego bratanica kochała Reimersa i związek z nim byłby dla niej
szczęściem, nie miał prawa sprzeciwić się jej woli. Jego uczucia nie mogły mieć tutaj
żadnego znaczenia.
- To się da zrobić, Anno-Doro. Sądzę, że na razie obrazy Reimersa nie otrzymały
nieprzystępnej ceny. Nie chodzi przecież o zdobycie Rembrandta czy Rubensa. W tym
wypadku stać ciebie na to, by się trochę zabawić w mecenasa sztuki.
Starym zwyczajem uwiesiła się u jego ramienia, przepełniona radosnym zapałem.
- O, jak to dobrze - jak dobrze! Pomyślisz, w jaki sposób moglibyśmy to zrobić?
- Chętnie, Anno-Doro.
Jej oczy błyszczały. Jak on się ucieszy - i ona - jego mama! Na pewno bardzo się o
niego martwi. Ach, wujku Klausie, po raz pierwszy tak naprawdę się cieszę z tego, że jestem
bogata!
Uśmiechnął się dobrotliwie.
- A jest się z czego cieszyć, Anno-Doro. Nawet jeżeli pieniądze nie spełnią wszystkich
życzeń, to jednak można za nie mieć dużo dobra i piękna.
- Czy skontaktujesz się wkrótce ze sprzedawcą obrazów, wujku?
- Chociażby jutro.
- Ale ostrożnie, tak żeby niczego nie zauważył.
- Nie obawiaj się, ręczę za to.
Powoli zbliżyli się do Reimersa. Podniósł wzrok tylko na krótką chwilę.
- Witam, panie doktorze! Muszę przeprosić, ale robota pali mi się w rękach. Proszę
tylko popatrzeć na niebo! To cudo, objawienie płonącego piękna. Chciałoby się w tym
zatopić.
- Proszę sobie nie przeszkadzać.
Z całą pewnością Reimers nie dałby sobie przeszkodzić. Gdyby piorun uderzył tuż
obok niego, nie oderwałoby go to od pracy. Przytrzymywała go tysiącem więzów. Dopiero
kiedy na niebie wypalił się ostatni płomyk, odłożył pędzel i głęboko oddychając rozejrzał się
jak oślepiony. Anna-Dora i Klaus przyglądali się w milczeniu.
- To było piękne; taka praca to prawdziwa rozkosz - powiedział, wciąż jeszcze pod
wrażeniem spektaklu, który dopiero się rozegrał. Potem poderwał się i rozpostarł ramiona.
- Panie Boże, czuję się, jak bym był odurzony - a przy tym mam straszliwe pragnienie!
Natychmiast powrócił do swoich zwyczajowych żarcików i z zadowoleniem
pokuśtykał do powozu, stojącego na skraju lasu pod sosną. Klaus założył koniowi szory.
Reiners w tym czasie umieścił obraz i sprzęt malarski w powozie. Na koniec sam usiadł.
Anna-Dora nie miała ochoty siadać. Szła obok Klausa, który prowadził konia
trzymając cugle. Tak więc Reimers miał powóz do własnej dyspozycji.
- Czuję się teraz jak indyjski wizerunek bóstwa, który z wysokości karku słonia
pokazywany jest dziwiącemu się ludowi. Na tym osamotnionym szczycie ogarnia mnie
niebotyczny strach. Z radością oddałbym pięćdziesiąt niemieckich fenigów za to tylko, żeby
było mi dane maszerować obok państwa!
- Proszę poczekać jeszcze czternaście dni, wtedy będzie to panu dane za darmo i nie
będzie pan ponownie zmuszony do nadmiernych wydatków - zareagowała z miejsca Anna-
Dora.
Żartując i śmiejąc się dziwnie prezentująca się grupka ludzi kierowała się w stronę
Leśnego Dworu.
W mieście, z którego pochodził Reimers, Klaus miał przyjaciela z czasów studiów. Po
krótkim namyśle poprosił go o pójście do handlarza, u którego były wystawione obrazy
Reimersa i nabycie jednego z nich. Poinformował go, że w czasie transakcji nie może być [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl