-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
albo nigdy.
Teraz, nakazywał rozsądek.
Nigdy! - coś w niej darło się wniebogłosy.
Nie zrobi tego. Nie może.
Ogarnęło ją poczucie porażki i ulgi.
- Nie czuję się dobrze. Przepraszam, muszę wyjść. Podniosła się i
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
odeszła od stolika. Nie widziała, że Riley też wstaje i zwraca się do
Vivian:
- Przepraszam, ale muszę panią opuścić.
Oparła się o chłodną ścianę przy windzie, zamknęła oczy. Czuła
siÄ™ wyczerpana, niezdolna do najmniejszego ruchu. Przed chwilÄ…
świadomie zrezygnowała z postawienia kropki nad i. Ta para to byłby
największy sukces w jej karierze swatki. Mama i siostra nigdy by się
nie wycofały z tak wymarzonej sytuacji. A ona nie stanęła na
wysokości zadania. Tak niewiele brakowało, ledwie tych kilku słów.
Cóż, teraz ruch należy do Rileya. Niech sam się jej przedstawi. I
tak przygotowała mu dobre wejście. Musi tylko z niego skorzystać.
Powiedz jej, że twoja znajoma ma czasem takie odjazdy i nie
warto się tym przejmować.
Marzyła teraz o jednym - wskoczyć do tego wielkiego łoża i
nakryć głowę kołdrą. Może Parki ulitują się nad nią i dadzą jeszcze
jednÄ… szansÄ™?
Jeśli tak się stanie, nie zmarnuje jej.
- Pani na górę? Na czternaste? - tuż obok rozległ się znajomy
głos.
Odwróciła się. Riley patrzył na nią lekko zwężonymi oczami.
- To ty ? Myślałam, że.... no wiesz, że przejdziesz do rzeczy.
Przedstawisz siÄ™ i...
Riley potrząsnął głową.
- Nie.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Nie? Dlaczego? Ona jest dla ciebie wymarzona! Idz i ożeń się z
nią! Riley, nie pozwól jej zniknąć - dodała ostrzegawczo. - Straciłam
cały dzień, żeby ją znalezć.
- Nie jest w moim typie.
Popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie jest w twoim typie? Czyś ty zwariował? Nagle
spochmurniał.
- Być może. Venus, zatrzymujemy windę, wsiadaj. Powiedziałem
w recepcji, że chętnie skorzystamy dzisiaj z nocnego masażu. Myślę, że
dobrze ci zrobi.
W drodze do pokoju milczeli. Kiedy Riley wsunÄ…Å‚ kartÄ™ w zamek,
Venus ujęła go za ramię.
- Myślałam, że chciałeś wieczorem gdzieś wyjść.
- Mieliśmy udany dzień. Jestem całkiem zadowolony.
- Mam wrażenie, że to ja cię wstrzymuję. Jeśli chcesz wyjść, nie
oglądaj się na mnie. Wystarczy słowo, a nie będzie mnie, gdy wrócisz.
CoÅ› sobie znajdÄ™.
- Chcę, byś tu była, Venus.
Poczuła, jakby ostrze przeszyło jej pierś. Może strzała Amora?
Uznała to za żart.
Pokój został wysprzątany, na marmurowym stoliku pysznił się
kosz owoców. Truskawki oblane czekoladą, plastry pomarańczy
obsypane cukrem... I karteczka z życzeniami dla młodej pary od
kierownictwa hotelu.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Venus wbiła w nią wzrok.
- Riley, musimy coś ustalić. Wszyscy myślą, że jesteśmy tuż po
ślubie albo że zaraz to zrobimy. Już miałam przedstawić cię tej
kobiecie, i nie mogłam się do tego zmusić.
- Wiem.
- Wiesz? Zaśmiał się.
- Owszem. Bawiło mnie, gdy w każdej dopatrywałaś się jakichś
wad. Czekałem, co będzie z tą.
- Nie rozumiesz? Nie mogłam się w niej niczego doszukać. Ona
jest doskonała!
- Też mi się tak wydawało.
- W takim razie dlaczego...?
- Dlaczego nic nie zrobiłem? Bo patrzyłem na nią, potem na
ciebie... i zrozumiałem, że wolę być z tobą.
Zamurowało ją. Myśli krążyły jak oszalałe.
- Zrozumiałeś to?
- Uhm.
- Myślałam, że chcesz się ożenić. - Była kompletnie zbita z tropu.
- Może, gdybym wiedziała, dlaczego naprawdę tak ci zależy na ślubie...
- To proste - rzekł. - Mam udane życie i chcę je z kimś dzielić,
jak już to powiedziałem na początku. Ale są jeszcze inne powody.
Chciałbym mieć dziecko, kogoś, komu przekażę mój dorobek, kto
będzie mnie wspominał. Dobrze wspominał. Chcę pozostawić mój ślad
na ziemi, mieć dowód, że nie żyłem bez sensu. Nie chcę być taki jak
ojciec, nie chcę zostawić po sobie złej pamięci.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Jak na ranczera z wielkich równin to bardzo kwieciste
oświadczenie. Była bardzo poruszona. Impulsywnie podeszła bliżej,
objęła go mocno. Riley przygarnął ją do siebie. Musnął ustami jej
skroń.
- To piękne i godne podziwu powody - szepnęła Venus. Otoczył
ją ramionami, przytulił do siebie.
- Cieszę się, że tak myślisz - powiedział miękko.
- Ale skoro tak, to nie byłeś wystarczająco wnikliwy.
- Co masz na myśli?
- Bo skoro planowałeś większą rodzinę... Moira nie mogła mieć
dzieci. Powiedziała mi to.
- Tego nie brałem pod uwagę. - Był kompletnie zaskoczony.
- Jak większość mężczyzn. Zapadła cisza. Przerwał ją Riley.
- Nie miałbym do niej pretensji. Chcę, żebyś to wiedziała.
- Tak, rozumiem... - Czy to znaczy, że jeszcze jej nie odżałował?
- Może dobrze się stało, jak się stało. Słyszałem, że wyszła za
tego Jake'a. Jego córki podobno ją uwielbiają.
- To urodzona mamuśka. - Gdy Riley znowu przytulił ją mocniej,
zrobiło się jej lżej na duchu. - Mężczyzni pragną spadkobierców, a
kobietom zależy na dzieciach. Zawsze chciałam być mamą. Przepadam
za dziećmi. Są takie niewinne, takie bezradne i ufne... - urwała, zdając
sobie sprawę, że się zagalopowała. Nie po raz pierwszy. To jego wina,
bo tak niesamowicie na nią działał.
- Nie zastanawiałaś się nad tym, że być może tak właśnie miało
być?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Zaskoczył ją. Nawet mu się nie śni, jak często przeżywała takie
rozterki.
- Owszem, przychodziło mi to do głowy - powiedziała ostrożnie.
- Venus, wyjdz za mnie. Zostań moją żoną. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl