• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    lukrecja.
    Trochę dalej za tymi krzewami rósł kwaśny berberys i agrest z ogromnymi owocami jak
    śliwki oraz czarodziejski krzew, zwany oblepichą, od żółtych jagód, którymi były oblepione
    gałązki. Dlaczego czarodziejski? Po pierwsze, był nietutejszy, przywieziony jeszcze przez
    babcię znad Morza Białego, po drugie zaś, zawierał w sobie wiele leczniczych właściwości.
    Podobno sok z jego jagód nie tylko miał leczyć zapalenie nerek, przebiegające ze
    skąpomoczem i krwinkomoczem, ale również szkorbut, krzywicę i skrofuły. Wywar z jego
    gałązek miał zapobiegać łysieniu. U nas w domu ucierano jagody oblepichy z cukrem na
    galaretkę, którą potem dodawało się do herbaty zamiast cytryny. (Kiedy przyjechałam na
    Wybrzeże, zobaczyłam mnóstwo tych czarodziejskich krzewów i dowiedziałam się, że to
    rokitnik.)
    Nie opodal siedziała stara, ogromna grusza dziczka, obsypana drobnymi cierpkimi
    owocami. Las był tuż, tuż...
    Drzewa, drzewa, drzewa  moi przyjaciele. Wydawało mi się, że to są żywe istoty. Teraz,
    kiedy waliły się z łoskotem drzewa olbrzymy, ścinane na budującą się stodołę, miałam
    wrażenie, że ludzie popełniają morderstwo. Chociaż nie pozwalano mi zbliżać się do wyrębu,
    zakradałam się blisko ścinanych dębów i opłakiwałam każde walące się z jękiem drzewo.
    Któregoś dnia przyłapała mnie na tym opłakiwaniu Agrypicha. Ona też kochała drzewa,
    podobnie jak pan Wincenty, gajowy, który szczególnie lubił dęby. Był to człowiek wielkiej
    uczciwości. Kiedy w czasie okupacji byłam w naszych stronach, dowiedziałam się, że nadal
    dwa razy dziennie robił obchód lasu, chociaż mu nikt za to nie płacił. Chodził i liczył dęby,
    które wycinał, kto chciał i kiedy chciał. Zobaczywszy mnie wtedy, powiedział:
    53
     Ci panienaczka powierzy, co już tylko zostało sia szesnaście dębów, a leszczyna ze
    wszystkim wymarzła, już nie ten las, nie ten.
    Teraz gajowy kręcił się w pobliżu wyrębu i mówił do siebie:
     Takie dęby, oj, takie dęby!
    Agrypicha odciągnęła mnie od wyrębu, obiecując opowieści o drzewach.
    Poszłyśmy w górę lasu. Las był mieszany, gęsto podszyty leszczyną, miejscami
    maliniakiem. Na słonecznych polanach rosły bujne, słodkie poziomki i kościanki.
     Drzewa Pan Bóg stworzył ni tylko na pocieszenie naszych oczów i na mieszkanie dla
    ptuszków i pszczół, ale i na pożytek człowieku; oni swoim ciałem i koro, i liśćmi, i
    kwiatkami, i sokami człowieku służo. Dlatego nie trzeba nad drzewami płakać, te spiłujo, a
    zaraz młode wyrosno  mówiła Agrypicha.
     Ciotko, ale ile lat trzeba, żeby takie dęby wyrosły?
     Lata leco szybko, ni oglądnisz sia, a już roczek jeden, drugi i dziesiąty zleci, i ty zaraz w
    górę wystrzelisz jak heta maładaja biarozka  uśmiechnęła się.  Młoda brzózka  poprawiła
    siÄ™ po polsku.
    Przechodziłyśmy koło dość dużej polany, która wyglądała tak, jakby tam kiedyś stały
    zabudowania, teraz zaś rosły dwie stare lipy, wysoki kasztanowiec, a między nimi kilka
    młodych brzózek i krzak leszczyny, opodal zaś maliniak.
    Usiadłyśmy na zwalonym drzewie pod jedną z lip. Nad nami brzęczał rój leśnych pszczół.
     Nu, ot, a widzisz, brzózki. Dobre to drzewka, z młodych pączków, jak i z pączków
    naszej szerokiej topoli, nastojka na wódce na gojenie ran robi sia. Zaleisz nio skaleczenie,
    wraz zgoi sia, nigdy sia nie zaogni. Listki młode od nerek lekarstwo. Z kwiatem wasilków,
    kwiatem jarzębiny, niedzwiedzim uszkiem i powituszko, czyli świńsko trawo, pomieszane
    daji sia. Sok wiosenny krew czyści.
     Ciotko, ale sok klonowy smaczniejszy, bo słodszy.
     Nie przerywaj, tylko spamiętuj  skarciła mnie Agrypicha.  Huba brzozowa od
    północnej strony rosnąca od złośliwych narośli, co w człowieku powstajo, lekarstwo. Brzoza
    dobre dla człowieka drzewo, ale trocha rozbójnikowate, jak jo między inne drzewa wpuścisz,
    wraz niedługo wszędzie rozsieji sia i cały las dla siebie przechwyci.
    Agrypicha zamyśliła się przez chwilę, patrząc gdzieś w dal.
     I ludzi takie bywajo, choć i dobre, ale wszystko pod siebie tylko garno  powiedziała
    jakoś tak smutno i znowu wróciła do przerwanej opowieści.  A, ot, widzisz, lipa takoż dobre
    drzewo. Kwiat jej, to kużden jeden wie, od przeziębienia z kwiatem bzu czarnego i z
    malinami daji sia, a w zimie, kiedy jagód nie ma, to i maliniaku można naparzyć. Z młodej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl