-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzieć, po co Yvon de Margeau przyjechał do Egiptu.
- Dlaczego go pan nie zapyta? - odezwała się w końcu Eryka. - Ja tylko zja-
dłam z nim kolację.
- Czy często jada pani kolację z nowo poznanymi mężczyznami? - parsknął.
Dziewczyna bardzo uważnie przyjrzała się jego twarzy. Zaskoczył ją tym pyta-
niem, ale przecież nie była to pierwsza rzecz, która ją zdziwiła. Jego głos zdradzał
pewne rozczarowanie, ale Eryka wiedziała, że to absurd.
- Rzadko jadam kolacje z nieznajomymi - rzuciła odważnie - ale Yvon de Mar-
geau od razu wzbudził moje zaufanie, poza tym był czarujący.
Ahmed powoli nałożył marynarkę. Pociągnął ostatni łyk herbaty i spojrzał na
dziewczynÄ™.
- W pani interesie leży zachowanie tej rozmowy w tajemnicy. A teraz odwiozę
paniÄ… do hotelu.
Jeszcze nigdy przedtem nie była tak zmieszana. Kiedy obserwowała Ahmeda
zbierającego rozrzucone ołówki, ogarnęło ją nagle poczucie winy. Ten człowiek miał
jak najszczersze intencje, aby powstrzymać nielegalny handel antykami, a ona zataiła
ważną informację. Jednocześnie mężczyzna przerażał ją; pamiętała ostrzeżenie Yvo-
na - Ahmed nie zachowywał się jak typowy amerykański urzędnik. Bez słowa pozwo-
liła się odwiezć do hotelu. Wiedziała, że w razie potrzeby odnajdzie go.
Kair, godz. 23.15
Yvon Julien de Margeau ubrany był w czerwony, jedwabny szlafrok od Diora,
luzno przewiązany w talii i odsłaniający tors porośnięty siwymi włosami. Wszystkie
szklane drzwi apartamentu były otwarte, a chłodny, pustynny wiatr wpadał do poko-
ju. Na szerokim balkonie ustawiono stół; stąd Yvon podziwiał Nil i jego deltę. Przed
nim wyrastała potężna wieża obserwacyjna na wyspie Gezira. Na prawym brzegu
widział hotel Hilton i jego myśli powróciły do Eryki. Była inna niż kobiety, które zdążył
poznać. Szokowało, a jednocześnie pociągało go jej zafascynowanie egiptologią, nie
rozumiał jednak jej podejścia do kariery. Po chwili wzruszył ramionami i zaczął o niej
myśleć w sposób, który był mu najbliższy. Eryka nie należała do najpiękniejszych ko-
biet, z którymi zdarzyło mu się przebywać, a jednak biła od niej subtelna, choć silna
zmysłowość.
Na środku stołu stała teczka po brzegi wypełniona papierami, które znalazł u
Abdula Hamdiego. Raoul leżał wyciągnięty na kanapie, pochłonięty przeglądaniem
listów uważnie przestudiowanych już przez Yvona.
- Alors! - wykrzyknął niespodziewanie Yvon, uderzając dłonią w jeden z listów.
- Stephanos Markoulis. Hamdi korespondował z Markoulisem! To przedstawiciel ateń-
skiego biura podróży.
- Może właśnie tego szukamy - odezwał się z nadzieją w głosie Raoul. - My-
ślisz, że to jakieś pogróżki?
Yvon nie przerywał czytania. Po kilku minutach podniósł wzrok.
- Tego nie jestem pewien. Pisze, że jest zainteresowany sprawą i chciałby
pójść na kompromis. Nie wyjaśnia jednak, co to za sprawa.
- Mógł mieć na myśli tylko posąg Setiego - stwierdził Raoul.
- Być może, ale intuicja mówi mi coś innego. Znam Markoulisa, gdyby chodziło
tylko o statuę, napisałby wprost. To coś poważniejszego. Z pewnością Hamdi groził
mu.
- Jeśli to prawda, Hamdi nie był głupcem.
- Był skończonym głupcem - zaprzeczył Yvon. - Przecież nie żyje.
- Markoulis korespondował także z naszym zamordowanym łącznikiem w Bej-
rucie - zauważył Raoul.
Yvon przyjrzał mu się uważnie. Zapomniał o powiązaniach Markoulisa z bej-
ruckim Å‚Ä…cznikiem.
- Moim zdaniem powinniśmy zacząć od Markoulisa. Wiemy, że handluje egip-
skimi antykami. Spróbuj połączyć się z Atenami.
Raoul podniósł się z kanapy i zamówił rozmowę u hotelowej telefonistki. Po
minucie oznajmił:
- Ta noc jest zadziwiająco spokojna, jeśli chodzi o rozmowy telefoniczne. Tak
przynajmniej twierdzi telefonistka. Nie powinno być problemu z uzyskaniem połącze-
nia. Jak na Egipt to cud.
- W porządku - rzucił Yvon, zamykając teczkę. - Hamdi korespondował ze
wszystkimi ważniejszymi muzeami świata, ale Markoulis nadal jest poza naszym za-
sięgiem. Naszą jedyną nadzieją jest Eryka Baron.
- Myślę, że nie będziemy mieć z niej większego pożytku - oświadczył Raoul.
- Mam pewien pomysł - poinformował go Yvon, zapalając papierosa. - Eryka
widziała twarze dwóch mężczyzn zamieszanych w morderstwo.
- Być może, ale wątpię czy potrafiłaby ich rozpoznać.
- Racja. Ale to nie ma żadnego znaczenia, jeśli zabójcy myślą, że może ich
rozpoznać.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Czy można powiadomić kairski półświatek, że Eryka Baron była świadkiem
morderstwa i jest w stanie zidentyfikować zabójców?
- Ach! - Na twarzy Raoula pojawiło się zrozumienie. - Teraz pojmuję. Chcesz
ją wykorzystać jako przynętę dla morderców.
- Dokładnie. Na razie policja nie może nic zrobić w sprawie Hamdiego. Depar-
tament Zabytków nie uczyni nic, jeśli nie uzyska informacji na temat posągu Setiego,
a to oznacza, że Ahmed Khazzan wypadnie z gry. To jedyna osoba, która może nam
narobić kłopotów.
- Istnieje pewien istotny problem - stwierdził Raoul poważnym głosem.
- Jaki? - zapytał Yvon, wyciągając papierosa.
- To bardzo niebezpieczne przedsięwzięcie. Właściwie wyrok śmierci na pannę
Erykę Baron. Pewien jestem, że ją zabiją.
- Czy ktoś może ją ochronić? - zastanowił się Yvon, pamiętając wąską talię
dziewczyny, jej ciepło i nadzwyczajne poczucie rzeczywistości.
- Być może, jeśli zatrudnimy właściwą osobę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl