• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Pomyślałaś o swojej reputacji? Nawet teraz musisz być przygotowana na to, że
    nie wszędzie będziesz mile widziana jako żona Johna.
    - Wiem, że ryzykowałam - przyznała Sara. - Gdyby John nie poprosił
    mnie o rękę, musiałabym całkowicie wycofać się z życia towarzyskiego, może
    nawet wyjechać za granicę,tym razem już na dobre. Gdyby jednak John umarł,
    nic już nie miałoby dla mnie znaczenia. Jest jedynym mężczyzną, którego
    pragnę poślubić. Wybacz, ale nigdy nie mogłabym wyjść za księcia. Kocham
    Johna i wiem, że on mnie kocha - zakończyła Sara stanowczo.
    Tak, John ją kocha, powtarzała sobie, gdy tego wieczoru położywszy się
    Anula & pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    do łóżka, została sam na sam z myślami, a także wątpliwościami zasianymi
    przez matkę. Pani Hunter miała bowiem tę zdolność: tu rzucone słowo, tam
    pytanie, zawieszony głos, łzy w oczach... Dlaczego John nie oświadczył się
    wcześniej, w czasie wizyty w domu Arabelli? Albo na balu u Elizabeth?
    Dlaczego, skoro ją kochał, ożenił się z Andreą? Dlaczego Andrea odebrała
    sobie życie, zostawiając męża i maleńkie dziecko? Musiała nosić w sercu jakąś
    straszną tajemnicę, która popchnęła ją do samobójstwa. Chyba że ktoś pomógł
    jej umrzeć.
    Długo przewracała się z boku na bok, aż w końcu udało się jej zasnąć.
    - Tak się cieszę, droga Saro. - Arabella uścisnęła szwagierkę. - Zawsze
    uważałam, że John to mężczyzna dla ciebie. Wiem, że będziesz z nim
    szczęśliwa.
    - Będę - odparła Sara, wolna już od wszelkich wątpliwości. - Ty i
    Charles jesteście dla mnie tacy dobrzy, Bello. Nie mogę doczekać się naszego
    wieczorku tanecznego i ślubu, oczywiście. Rozmowa toczyła się w sypialni
    Sary, zapełnionej pudłami i pakunkami z rzeczami, które składały się na
    wyprawę szczęśliwej panny młodej.
    - Zadowolona jesteś ze swojej sukni ślubnej? - zapytała Arabella,
    spoglądając na leżącą na łóżku kreację. - Moim zdaniem, jest śliczna.
    - Tak, bardzo mi się podoba - przytaknęła Sara i zaniepokoiła się,
    widząc, że jej droga przyjaciółka pobladła. - Dobrze się czujesz, Bello?
    - Nic mi nie jest, tylko muszę położyć się na chwilę. Doktor zalecił mi,
    żebym po południu odpoczywała.
    - W takim razie połóż się, a ja pójdę na spacer. Dzień taki piękny.
    Sara poszła nad jezioro. Bardzo lubiła tu przychodzić, przyglądać się
    łabędziom i rozmyślać w spokoju. Napawając się miłym sercu widokiem,
    spojrzała ku przeciwległemu brzegowi i dojrzała na tle lasu sylwetkę.
    Wzdrygnęła się. Między drzewami stał jakiś mężczyzna w spodniach do
    Anula & pona
    ous
    l
    a
    d
    an
    sc
    konnej jazdy i ciemnym surducie. Głowę miał odkrytą. Nie ruszał się, po czym
    zrobił kilka kroków i, zatrzymując się na samym brzegu jeziora, wbił
    spojrzenie w Sarę, jakby chciał ją wystraszyć albo przestrzec. Przed czym? Nie
    miała pojęcia.
    W jego postawie i zachowaniu było coś niepokojącego i wyzywającego.
    Sądząc po ubiorze, musiał być dżentelmenem. .. może oficerem... Z pewnością
    nie jednym z ludzi zatrudnionych w majątku. Chciała już zawołać do niego,
    zapytać, czego chce, co robi na gruntach jej brata, ale on odwrócił się i zniknął
    niczym zjawa. Sarę przeszedł zimny dreszcz. Nie ma się czego bać,
    powiedziała sobie w duchu. Dzień jest piękny, a ona całkowicie bezpieczna.
    Nikt jej przecież nie porwał.
    A jednak miły nastrój prysł i spacer nie sprawiał jej już takiej
    przyjemności. Odwróciła się i ruszyła w kierunku domu. Kim był ten
    człowiek, który przyglądał się jej natarczywie z drugiej strony jeziora?
    Dlaczego tak się w nią wpatrywał? A może tylko się jej przywidziało?
    Kiedy zbliżyła się do domu, zobaczyła zatrzymujący się na podjezdzie
    otwarty powozik. To Charles i John wracali z Yorku, dokÄ…d pojechali
    poprzedniego dnia i gdzie załatwiali jakieś swoje sprawy. Rzuciła się ku nim z
    radosnym okrzykiem, zapominając o niemiłym zdarzeniu, mającym miejsce
    nad jeziorem.
    Wieczór udał się nadzwyczajnie. Arabella wydała kolację dla przyjaciół i
    sąsiadów. Wszyscy znali się dobrze, lubili i czuli swobodnie w swoim
    towarzystwie. Każdy gratulował Sarze i życzył szczęścia na nowej drodze
    życia.
    Po kolacji poproszono, by zagrała na fortepianie. John stanął obok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl