-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przechodzi przez gardło. Początkowo nie mogłem jeść ani polewki, ani
chleba, ale teraz zjadłbym za siebie i za kogoś drugiego.
A ja zjadłbym za trzech powiedział woznica. Od rana nie miałem nic
w ustach.
A potem?
Potem musisz odrobić swoją pracę każą ci skubać cztery funty pakuł
albo czyścić i szorować, albo tłuc kamienie dziesięć, do jedenastu
cetnarów. Mnie nie każą tłuc kamieni. Przekroczyłem już sześćdziesiątkę,
rozumie pan. Ale panu każą. Jesteś pan silny i młody.
Czego bardzo nie lubię zrzędził woznica to kiedy zamkną mnie w
izbie i każą drzeć pakuły. Za bardzo przypomina mi to więzienie.
A powiedzmy, że wyśpię się, ale nie zechcę drzeć pakuł ani tłuc kamieni,
ani robić nic innego spytałem.
Nie ma obawy, prędko wybiją panu takie głupstwa z głowy. Zmuszą pana
odpowiedział stolarz. Nie radziłbym nawet próbować, mój chłopcze.
Potem dają obiad podjął. Osiem uncji chleba, półtorej uncji sera i
zimna woda. Kiedy skończysz pracę, dostaniesz kolację taką jak przedtem:
trzy miarki polewki i sześć uncji chleba. I do łóżka o szóstej wieczór, a
następnego dnia puszczają cię wolno, pod warunkiem, że skończyłeś pracę.
Dawno już opuściliśmy Mile End Road i przebrnąwszy przez ponurą plątaninę
wąskich i krętych uliczek (dotarliśmy do domu noclegowego Poplar.
Na niskim kamiennym murku rozłożyliśmy chustki do nosa i każdy zawinął w
nie wszystkie swoje dobra doczesne z wyjątkiem odrobiny tytoniu, która
powędrowała do buta. Gdy już ostatnie promienie światła znikały z
posępnego nieba i powiał zimny, przenikliwy wiatr, stanęliśmy z żałosnymi
zawiniątkami w rękach przed furtą domu noclegowego.
Zbliżyły się do nas trzy robotnice. Jedna rzuciła mi współczujące spojrzenie;
patrzyłem za nią i widziałem, że obejrzała się jeszcze z tym samym
współczuciem w oczach. Na mych towarzyszy nie zwróciła uwagi. Mój Boże,
współczuła mi, choć byłem młody, silny i zdrowy, ale nie miała litości dla tych
dwóch starców, którzy stali przy mnie. Była młodą kobietą, a ja byłem młodym
mężczyzną i jej litość zrodziła się z niejasnych pobudek płciowych, co
obniżało wartość tego uczucia. Litość dla ludzi starych jest uczuciem
altruistycznym, a zresztÄ… furta domu noclegowego to odpowiednie miejsce dla
starców. Nie okazała więc litości im, tylko mnie, który zasługiwałem na nią
mniej albo raczej wcale. W Londynie siwe włosy nie schodzą do grobu z
należytymi honorami.
Po jednej stronie furty wisiała rączka zwykłego dzwonka, a po drugiej widniał
guzik dzwonka elektrycznego.
Niech pan zadzwoni zwrócił się do mnie woznica.
I tak jak byłbym to zrobił przed każdymi drzwiami, pociągnąłem za rączkę
dzwonka.
Och, och! wrzasnęli zgodnym chórem przerażonych głosów. Nie tak
gwałtownie!
Puściłem rączkę, a oni spojrzeli na mnie z wyrzutem, jak gdybym zmniejszył
ich szansę na nocleg i trzy miarki wodnistej polewki. Nie zjawił się nikt.
Na szczęście nie był to ten dzwonek. Odetchnąłem z ulgą.
Niech pan naciśnie guzik tym razem ja zwróciłem się do stolarza.
Nie, nie, odczekajmy chwilę przerwał pośpiesznie woznica.
Z ich zachowania wyciągnąłem wniosek, że odzwierny domu noclegowego,
który zarabia przeciętnie od siedmiu do dziewięciu funtów rocznie, jest bardzo
kapryśną i bardzo ważną osobistością i że żadna czołobitność nie mogłaby
być dla niego zbyt wielka oczywiście ze strony nędzarzy.
Wobec tego czekaliśmy naturalnie dziesięć razy dłużej, niż wymagały tego
względy przyzwoitości, aż wreszcie woznica wyciągnął nieśmiało i jakby
ukradkiem palec wskazujący, zbliżył go do dzwonka i możliwie najdelikatniej
nacisnął guzik. Widziałem ludzi zamarłych w oczekiwaniu, gdy w grę
wchodziło życie lub śmierć; ale nawet na ich twarzach nie dostrzegłem takiej
męki niepewności, jak na twarzach tych dwóch starców oczekujących
odzwiernego.
Przyszedł. Ledwie raczył na nas spojrzeć. Nie ma miejsc powiedział i
zatrzasnÄ…Å‚ drzwi.
Jeszcze jedna noc jęknął stolarz.
W mdłym świetle twarz woznicy była szara i wynędzniała. Przypadkowa
jałmużna jest grzechem, twierdzą zawodowi filantropi. Hm... ja jednak
postanowiłem zgrzeszyć.
Nie mamy na co czekać; niech pan wyciągnie nóż i idzie ze mną
zwróciłem się do woznicy.
Wytrzeszczył przerażone oczy i usiłował się cofnąć. Wziął mnie
prawdopodobnie za nowego KubÄ™ Rozpruwacza o specjalnej inklinacji do
podstarzałych nędzarzy lub pomyślał, że chcę go nakłonić do jakiejś zbrodni.
Tak, czy owak, zląkł się wyraznie.
Pamiętacie pewno, że w ciepłą półkoszulkę wszyłem tuż pod pachą złotego
suwerena. Schowałem go na czarną godzinę i teraz po raz pierwszy
musiałem zrobić z niego użytek.
Pomoc woznicy zapewniłem sobie dopiero wtedy, gdy wykonawszy kilka
akrobatycznych ruchów człowieka-gumy pokazałem mu wszytą w odzież
twardą monetę. Ale mimo to ręce drżały mu tak gwałtownie, że bałem się, aby
zamiast szwów nie rozpruł mi skóry, i odebrawszy mu nóż rozciąłem szwy
własnoręcznie. Błysnął złoty krążek fortuna w ich zgłodniałych oczach.
Ruszyliśmy kłusem do najbliższej jadłodajni. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl