X

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    W pierwszej chwili nie zorientował się, co się
    stało, i uniósł dłonie w geście żartobliwej
    kapitulacji przed tymi niemożliwymi
    rozjuszonymi kobietami, ale jak tylko zrozumiał,
    że umarł jego ojciec, pobladł i ucichł. Rose cicho
    otworzyła drzwi, a on kiwnął głową i wszedł do
    środka. Wzięła za rękę jego synka. Dziecko i
    kobieta obeszli we dwoje cały dom, zatrzymując
    wszystkie zegary i zasłaniając lustra.
    Całe szczęście, że było tyle praktycznych
    spraw, które nie mogły czekać. Trzeba było
    posłać po Woodsa, żeby ubrał nieboszczyka do
    trumny. Należało kupić whiskey, sherry i piwo
    dla żałobników, przygotować kanapki,
    zawiadomić lekarza i księdza. Rose uparła się, że
    sama pojedzie do zakładu pogrzebowego.
    Obejrzała wszystkie trumny w salonie
    wystawowym i wybrała najdroższą, piękną
    dębową. Trzeba było wykopać grób. Dziewczęta
    zaczęły się spierać, czy zawiadomić Luke'a, czy
    nie.
    W końcu wysłały do niego telegram, ale ani
    nie odpowiedział, ani nie przyjechał.
    Kiedy przyszedł Woods, wydobyto z ukrycia
    brązowy habit franciszkanina. Drzwi do sypialni
    pozostały zamknięte, dopóki nie ubrał zwłok.
    Różaniec Morana, wyjęty z czarnego woreczka,
    owinięto wokół palców splecionych na okrytej
    brązowym habitem piersi.
    Przez cały wieczór, pojedynczo i dwójkami,
    schodzili się żałobnicy. Zciskali dłonie Rose,
    Michaelowi i dziewczętom, bąkając wyrazy
    współczucia, na progu sypialni robili znak
    krzyża, klękali w nogach łóżka, by zmówić
    modlitwę, a podniósłszy się z klęczek, dotykali
    ręki albo czoła zmarłego w geście pożegnania.
    Następnie siadali na krzesłach przy łóżku i
    częstowano ich whiskey, piwem, winem albo
    herbatą. Niewielu z nich było kiedykolwiek w
    tym domu, rozglądali się więc z nietajoną
    ciekawością.
    Czuwanie przy zwłokach trwało całą noc.
    Czas powinien był stanąć w miejscu wraz z
    zegarami, płynął jednak dalej w szklistym śnie z
    utrudzenia, bez ich uporczywego tykania. Na
    pola spłynął poranek. %7łałobnicy przychodzili
    przez cały następny dzień. O szóstej wieczorem
    zwłoki zostaną zabrane do kościoła. Im bliżej
    szóstej, tym prędzej pędziły minuty.
    W drewnianą bramę wjechał karawan.
    Wzdłuż drogi stał sznur samochodów.
    Wniesiono do środka pustą trumnę i dom został
    zamknięty.
    Musieli wszyscy wejść do sypialni, spojrzeć
    na niego ostatni raz. Nie zobaczą go więcej na
    tym świecie, ale już wcześniej od nich odszedł.
    Trumna została wniesiona do pokoju i ustawiona
    na krzesłach przy łóżku. Zamknięto drzwi. Ktoś
    zaczął recytować dziesiątek różańca. Modlitwę
    podchwycili ludzie stojący pomiędzy rabatkami
    na trawniczku przed domem. Gdy dzwignięto
    ciężką, zamkniętą trumnę, by wynieść ją z
    pokoju, z wnętrza domu dobiegł krzyk.
    Otworzyły się drzwi. Trumnę wstawiono do
    karawanu. Karawan wypełzł powoli przez
    żelazną bramę i skręcił w prawo przy cisie. Przez
    całą noc trumna będzie stała pod głównym
    ołtarzem, zaledwie parę stóp od miejsca, gdzie
    Moran tak niecierpliwie czekał na drużbę w dniu
    swojego ślubu z Rose.
    Trwał rozdzierająco piękny majowy wieczór,
    kiedy wrócili z kościoła, ale spacer pomiędzy
    drzewami w dogasającym świetle dnia był ponad
    ich siły. Obeszli dom, podnosząc rolety, a potem
    zaparzyli herbatę.
     Czuję się, jakbym włożyła rękę w
    wyżymaczkę  poskarżyła się Mona.
     Ja tak samo. Myślałam, że ta kolejka nigdy
    się nie skończy. Niektórzy mieli dłonie jak obcęgi
     powiedziała Sheila.
     Starali się, żeby to był prawdziwie
    serdeczny uścisk.
     Rose była najbardziej opanowana z nich
    wszystkich, nawet teraz potrafiła wydobyć z
    siebie ten swój cichy, wesoły śmiech.  Bali się,
    że inaczej możecie pomyśleć, że nie robią tego
    szczerze.
     Biedacy chcieli jak najlepiej  wtrącił
    wojowniczo Michael, ale puściły jego uwagę
    mimo uszu.
    Było więcej spraw, którymi trzeba było się
    zająć. Rano przyjedzie na pogrzeb Sean z
    dziećmi. Wywiązała się dyskusja, gdzie będą
    spali, jeśli postanowią zostać na noc. Zanim
    cokolwiek ustalono, Sheila oznajmiła stanowczo,
    że zaraz po pogrzebie wracają wszyscy do domu.
    Byli nieprzytomni ze zmęczenia, ale nikt nie miał
    ochoty iść spać. Rozmawiali, parząc kolejne
    dzbanki herbaty, jakby się bali, że coś ich
    ominie.
    Pochowali go po porannej sumie w nowej
    kwaterze, pod cisem. Ptaki śpiewały w swoich
    rewirach, wysoko w gałęziach dębów, jesionów i
    choin, nad niskim murem cmentarza swawoliły
    strzyżyki i rudziki. Wyżyna pławiła się w słońcu,
    na przegrodzonych murkami pastwiskach
    wypuszczone z obór krowy łapczywie jadły
    młodą trawę.
    Przez całą mszę i ceremonię pogrzebową
    trumnę okrywała wypłowiała trójkolorowa flaga;
    gdy trumna stanęła na skraju grobu, z tłumu
    wystąpił człowieczek w brązowym filcowym
    kapeluszu, tak stary i sztywny, że z powodzeniem
    mógł walczyć u boku Fionna i Oisina. [Fionn i jego
    syn Oisin  legendarni bohaterowie mitologii celtyckiej.] Zdjął z
    szacunkiem kapelusz i dopiero wtedy zwinął
    podniszczoną flagę i wycofał się z powrotem w
    tłum. Nie było salwy honorowej.
    Kiedy ozdobną trumnę ze lśniącego dębu
    spuszczano na linach do grobu, z ciżby
    żałobników dobiegł szept, dostatecznie głośny,
    by wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę:
     Facet by umarł, gdyby wiedział, ile pieniędzy
    idzie wraz z nim do ziemi".
    Dwaj lokalni politycy, którzy przez całą
    ceremonię starali się przepchnąć jeden przez
    drugiego, wymknęli się z tłumu, jak tylko zaczęła
    się modlitwa. Oparci o mur cmentarza,
    spiskowali w najlepszej komitywie, od czasu do
    czasu zerkając z nieskrywaną pogardą na
    zgromadzonych przy grobie ludzi.
    Rose opuściła cmentarz otoczona
    wianuszkiem dziewcząt. Michael stał nieco dalej,
    ze swoim synem, obok Seana Flynna i Marka
    O Donoghue, który przyjechał na pogrzeb z
    samego Londynu. Z wiekiem Mark utracił
    podobieństwo do Elvisa i gdyby nie ogorzała
    twarz, mógłby uchodzić za urzędnika
    administracji państwowej, tak jak Sean.
    Mężczyzni ruszyli w ślad za pogrążonymi w
    smutku kobietami, zachowując pełen szacunku
    dystans, niepewni swojego miejsca w żałobie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.