• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    bieta.  Mojego obecnego męża. Frank kończył właśnie
    studia. W zamian za wynajęcie pokoju wykonywał różne
    prace domowe. Zakochaliśmy się w sobie. Pani tego nie
    zrozumie, panno West.
     Dlaczego? Ja też jestem zakochana. W Brecie.
     Od chwili urodzin Breta mąż nigdy się do mnie nie
    zbliżył. Pani mnie rozumie? Uważał, że stosunek ma służyć
    tylko prokreacji, a lekarz powiedział, że nie mogę mieć więcej
    dzieci. George miał swój pokój i przez te cztery lata ani razu
    nie wszedł do mojej sypialni.
    Ja nie spałam z mężczyzną od sześciu lat, pomyślała Paula,
    ale nie powiedziała tego głośno.
     Frank został moim kochankiem. Nigdy nie uważałam
    tego za coś niegodziwego. O George'u nie myślałam już jak
    o mężu. Był ode mnie o dziesięć lat starszy i już po roku stał
    się dla mnie bardziej ojcem niż mężem. Nie miał żadnych
    święceń, ale zachowywał się jak ksiądz. Moim prawdziwym
    mężem był Frank.
     Nie musi się pani przede mną tłumaczyć  powiedziała
    199
    Paula.  Większość moich przyjaciół ma już za sobą po dwa
    małżeÅ„stwa. Ja siÄ™ rozwiodÅ‚am w tysiÄ…c dziewięćset czter­
    dziestym.
     NaprawdÄ™? Z powodu Breta?
     Nie. Wtedy go jeszcze nie znałam. Miałam inne powody.
    Zrobiłam to dla siebie.
     Rozumiem.
    Kobieta znów zaczynaÅ‚a zmieniać temat. Widocznie po­
    trzebowała kolejnego bodzca. Zaraz jej pokażę, pomyślała
    Paula.
     Kiedy Bret się o tym dowiedział? A może nie zwrócił
    na to uwagi?
     Oczywiście, że zwrócił  odparła pani Swanscutt. 
    Kochałam go. Nie sądziłam, że wszystko wyjdzie na jaw
    w taki sposób.
     W jaki sposób?
     Musiało mu się przyśnić coś złego. Miewał czasem
    koszmary, choć wtedy od dłuższego czasu już mu się to nie
    przydarzało. W każdym razie obudził się w środku nocy
    i przyszedł do mojej sypialni. Był ze mną Frank. Byliśmy...
    razem w łóżku. Bret przybiegł bardzo szybko i zapalił
    górne światło. Dopiero wtedy zorientowałam się, że jest
    w pokoju. Kiedy nas zobaczył, stało się coś strasznego.
    Zaczął wyć i rzucił się na mnie z pięściami. Poranił mi
    całą pierś.
    I bardzo dobrze, powiedziała do siebie Paula.
    George usłyszał hałasy i zbiegł po schodach na dół. Złapał
    Franka, nim ten zdążył dobiec do swojego pokoju, i zaczął się
    z nim szarpać w korytarzu. To byÅ‚o straszne. George znokau­
    tował Franka, był od niego dużo silniejszy. Próbowałam
    przytulić Breta i uspokoić go, ale on bił mnie i drapał jak
    dzikie zwierzę. Potem pobiegł do swojego pokoju. Wtedy
    widziałam go po raz ostatni. George zamknął się na klucz
    200
    w swoim gabinecie. Tej samej nocy wyjechaliśmy z Frankiem
    z miasta. Udaliśmy się do Cincinnati, gdzie mieszkała jego
    rodzina. Kilka lat pózniej dostałam oficjalne pismo, że George
    wziął ze mną rozwód, a powodem było porzucenie. Pobraliśmy
    się z Frankiem i wyjechaliśmy na zachód. Nigdy więcej nie
    słyszałam o George'u. To pewnie on powiedział Bretowi, że
    umarłam. Nie wiem.
    Paula doceniała szczerość pani Swanscutt, alejednocześnie
    nienawidziła jej. Skrzywdziła Breta, a to pogrążyło ją na
    zawsze w jego oczach.
     Bardzo pani dziękuję, pani Swanscutt  powiedziała,
    siląc się na spokój.  Może jeszcze herbaty?
     Nie, dziękuję. Ale chętnie poczęstuję się kanapką.
    Umieram z głodu.  Głos jej się załamał. Położyła dłoń na
    ramieniu Pauli.  Wiem, że pani kocha Breta. Mówi pani
    0 nim w taki sposób, że nie mam wątpliwości. Czy uważa
    pani, że jestem zła? Jestem złą matką?
     Uważam, że była pani nieszczęśliwa. Bret również.
    1 George też. A swoją drogą, on nie żyje.
    W holu zadzwonił telefon. Paula odebrała, nim pani Roberts
    zdążyła wyjść z kuchni.
     Halo.
     Panna West?
     Tak  Zamknęła nogą drzwi do salonu.
     Chyba wie pani, kto mówi. Muszę się z panią zobaczyć
    osobiście. Teraz. Pani chłopak wściubia nos w nie swoje
    sprawy. Nie podoba mi siÄ™ to. Ani trochÄ™.
     Ostrzegałam, że powinien pan wyjechać z miasta.
    Powiedział pan, że to zrobi.
     Może i mówiÅ‚em, ale nie zamierzam wyjeżdżać, rozu­
    mie pani? Wolę zostać tu i przyglądać się rozwojowi wydarzeń.
    Chyba chciała mnie pani rozzłościć.
     Niech pan sobie myśli, co chce. Nie chciałam.
    201
     Może nie, a może tak. Tak czy owak chcę się z panią
    zobaczyć.
     Dobrze, przyjadÄ™. Jest pan w domu?
     W życiu! Tam węszy Taylor. Jestem w motelu Mexicana,
    pokój sto sześć. Wie pani, gdzie to jest?
     Na Hollywood Boulevard?
     Zgadza się. Czekam. Aha, jeżeli pani kogoś ze sobą
    przyprowadzi, to popeÅ‚ni pani poważny bÅ‚Ä…d. Bardzo po­
    ważny.  Odwiesił słuchawkę.
    Paula pozbyła się pani Swanscutt, jak mogła najszybciej,
    i wyprowadziła samochód na ulicę. W ostatnim momencie
    wróciła do domu i z szuflady, w której trzymała biżuterię,
    zabrała mały pistolet kalibru 0.25.
    w
    ROZDZIAA 19
    Było już ciemno, gdy z domu wychodził gość Pauli, ale
    w świetle padającym z okien Bret widział wyraznie, że Pauli
    z nią nie było. Kobieta w średnim wieku wsiadła do swego
    coupe i odjechała. W pierwszej chwili Bret chciał ruszyć za
    nią choćby po to, by przekonać się, skąd ją zna, ale w końcu
    zrezygnował z tego pomysłu. Nie miał żadnych powodów, by
    przypuszczać, że kobieta ma cokolwiek wspólnego ze sprawą,
    a w końcu znalazł się tutaj, żeby śledzić Paulę. Był przekonany,
    że prędzej czy pózniej zjawi się u niej Harry Milne albo ona
    pojedzie do niego.
    Głośny warkot mijającego ich coupe wyrwał z drzemki
    kierowcę taksówki. Przeciągnął się i potarł oczy.
     Jezu! Już ciemno. Spędzimy tu całą noc?
     Być może. Jeszcze nie wiem.
     Kończę pracę o ósmej, przyjacielu. Teraz jest piętnaście
    po siódmej.
     Niech pan zostanie. ProszÄ™, oto dziesięć dolarów za­
    liczki.
     No dobrze, niech będzie. Ale muszę zadzwonić do
    dyspozytora.
    203
     Nie teraz. Proszę poczekać.
    ChwilÄ™ pózniej sprawdziÅ‚y siÄ™ jego podejrzenia. Samo­
    chód Pauli wyjechał z podjazdu na ulicę i zatrzymał się
    na wprost werandy. Paula wysiadła i wbiegła z powrotem
    do domu.
     Niech pan stanie za rogiem  powiedziaÅ‚ do taksów­
    karza.  Pojedziemy za tym samochodem, ale nie wiem,
    w którym kierunku.
     Robi siÄ™.
    Taksówka powoli potoczyła się na tył budynku. Nim dotarli
    do narożnika, samochód Pauli ruszył w ich kierunku. Bret
    szybko zdjął z głowy białą czapkę i wcisnął się głębiej w fotel.
    Samochód prowadzony przez Paulę minął ich ze znaczną
    prÄ™dkoÅ›ciÄ… i skrÄ™ciÅ‚ na skrzyżowaniu w stronÄ™ centrum Hol­
    lywood.
     Jedziemy. Proszę jej nie zgubić.
     ZrobiÄ™, co bÄ™dÄ™ mógÅ‚!  krzyknÄ…Å‚ przez ramiÄ™ kierow­
    ca.  Ten gruchot to nie wyścigówka.
    Taksówka trzymała się w bezpiecznej odległości od pojazdu
    Pauli i tylko na chwilę kobieta zniknęła im z oczu na rogu
    Hollywood i Vine. Bret szybko ją wypatrzył i podążyli za nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl