• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    - %7łartujesz? - Obrzucił ją wzrokiem od stóp do głów. - W takim stroju?
    Ivy spojrzała na siebie i wybuchnęła śmiechem.
    Miała na sobie workowate spodnie od pidżamy i rozciągnięty
    podkoszulek, a na nogach sandały nie od pary, każdy w innym kolorze i fasonie.
    Nie pamiętała nawet, czy się rano czesała. Nie zabrała ze sobą torebki, co
    oznaczało, że zamierzała jechać bez prawa jazdy. Gdyby ją zatrzymała policja,
    mogliby ją uznać za uciekinierkę z domu dla obłąkanych.
    - Chyba zapomniałam się ubrać.
    - Musimy porozmawiać - mruknął Dillon.
    - Tak.
    - Mogę wejść? Jeśli mam się płaszczyć, wolałbym nie robić tego przed
    twoimi sÄ…siadami.
    Dillon ustalał reguły, wydawał polecenia i dostawał, co chciał, ale nigdy
    się nie płaszczył.
    Nie czekajÄ…c na odpowiedz, z charakterystycznym rozmachem zatrzasnÄ…Å‚
    drzwi.
    - Czuj się jak u siebie w domu - burknęła, tylko trochę urażona.
    - Sprawa ma się następująco - zaczął tonem władcy świata. - Nie pozwolę
    się spławić po raz drugi.
    - 116 -
    S
    R
    To tak zamierzał się płaszczyć, rozstawiając ją po kątach? Skrzyżowała
    ręce na piersiach i uniosła dumnie podbródek.
    - Nie?
    - Nie.
    - I ja nie mam tu nic do powiedzenia?
    - Nie. Kocham cię i ty mnie kochasz, choć jesteś zbyt uparta, żeby się do
    tego przyznać.
    Czyżby? Ciekawe, po co w takim razie się do niego wybierała?
    - Dla twojej informacji. Ja też cię kocham, choć czasami się zastanawiam
    dlaczego.
    - Zwietnie, w takim razie nie będziesz miała nic przeciw temu, żeby mnie
    poślubić.
    - Jeśli to były oświadczyny, to zdecydowanie powinieneś popracować nad
    formÄ… komunikacji.
    - Chcesz, żebym przed tobą ukląkł? Proszę. - Upadł przed nią na kolana. -
    Zadowolona?
    - TrochÄ™ lepiej.
    - Wyjdz za mnie! - powiedział, patrząc jej w oczy.
    Następny rozkaz. Dlaczego nie mógł choć na chwilę przestać grać rolę
    macho?
    - A moja praca, kariera? Jeśli się pobierzemy, przekreślę się zawodowo.
    Sam mówiłeś, że to zbyt wiele, żeby mnie o to prosić.
    - Zmieniłem zdanie.
    Nie prosił. %7łądał. Jak zawsze. Ivy domyślała się jednak, ile go kosztowało
    przyjechanie tu i schowanie dumy do kieszeni, więc mu wybaczyła. Był sobą i
    nie oczekiwała, że się zmieni. Kochała go i świadomie podejmowała decyzję, co
    nie oznaczało, że zrezygnuje z podrażnienia się z nim troszkę.
    - A jeśli powiem  nie"?
    - Nie zrobisz tego.
    - 117 -
    S
    R
    - A jeśli?
    - Będę ciągle ponawiał moją propozycję, aż w końcu ulegniesz.
    Najwyrazniej na normalne, tradycyjne oświadczyny nie miała co liczyć.
    - W takim razie chyba nie mam większego wyboru i muszę się zgodzić.
    Dillon wstał, przytulił ją i pocałował. Czule, słodko, namiętnie. Objął
    dłońmi jej twarz i pieścił wargami jej usta. Poczuła, jak drży z rozkoszy. Kiedy
    otworzyła oczy, uśmiechał się do niej radośnie i pogodnie.
    - Nie będzie łatwo - ostrzegła.
    - Poradzimy sobie.
    - Nasze matki...
    - Przyzwyczają się - dokończył i spojrzał jej przez ramię w głąb
    mieszkania. - Masz tu sypialniÄ™?
    - Chcę mieć dzieci.
    - Zgoda. - Pochylił głowę i pocałował ją w kark, przyprawiając o dreszcz.
    - Mówię poważnie.
    - Ja również. - Koniuszkiem języka musnął jej ucho, a potem delikatnie
    ugryzł. Ivy zalała fala przyjemnego ciepła.
    - Przynajmniej dwójkę - dodała miękko. - I to już, zanim się zestarzeję.
    - Doskonały pomysł. - Wsunął ręce pod jej podkoszulkę, odnajdując talię.
    - Możemy zacząć już teraz. - Wziął ją na ręce i ruszył na poszukiwanie sypialni,
    którą znalazł za pierwszymi drzwiami. Ułożył ją na łóżku i usiadł przy niej.
    Zamiast się na nią rzucić, jak się spodziewała, wbił w nią spojrzenie i się
    uśmiechnął.
    - Będzie dobrze. - Pocałował ją w czoło i czubek nosa.
    - Wspaniale.
    - Tak - zgodziła się. - Nie zamierzała się oszukiwać, że będzie łatwo.
    Oboje byli nadal piekielni uparci, ale tym razem byli dojrzali.
    - Wiesz, że czeka nas ciężka praca?
    - To prawda.
    - 118 -
    S
    R
    - Musimy się nauczyć rozmawiać, inaczej skończymy jak dziesięć lat
    temu.
    - Rozumiem.
    - Nie możesz tak po prostu...
    Zamknął jej usta pocałunkiem. Długim, zmysłowym, serdecznym.
    - Co ja mówiłam? - spytała odurzona.
    - Nie martw się. Wszystko się ułoży. Poradzimy sobie.
    - Odszukał spojrzeniem jej twarz. Z jego oczu biły ciepło, miłość i
    szacunek. - Pozwoliłem ci dwa razy odejść, kotku. Więcej tego błędu nie
    popełnię.
    Wkrótce nakładem Series Press ukaże się nowa książka  Nie wszyscy
    mężczyzni to świnie. Co ja sobie myślałam?" napisana przez jedną ze
    współautorek bestsellera  Rozwodowy poradnik nowoczesnej kobiety. Radość
    bycia singlem".
    - 119 -
    S
    R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl