• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    kieszeni i zaczął gonić ją po malutkim mieszkaniu, aż sąsiadka
    z dołu zapukała szczotką w sufit. Amanda zanosiła się od
    śmiechu.
    To było kiedyś. Wolałaby nie pamiętać tych obrazów z
    przeszłości.
    Mimo to nie zapomniała, jak potem zaczęła zdzierać z
    Fletcha mundur. Szeptała, że bardzo się jej podoba, a potem
    przylgnęła ustami do jego ciała.
    Wysiłkiem woli zmusiła się, żeby przestać myśleć o
    przeszłości.
    Nagle Fletch stanął i rozejrzał się wokół. Potem zbliżył się
    powoli.
    W ręku trzymał wieszak.
    Na nim była biała sukienka.
    Zupełnie niepraktyczna. Elegancka sukienka na przyjęcie
    lub pierwszą komunię. Lekka jak mgiełka tkanina na białej
    jedwabnej halce, bufiaste rękawy i szeroka biała szarfa,
    ozdobiona różą.
    Shelby zamarła z wzrokiem utkwionym w sukienkę. T-
    shirt, który właśnie oglądała, wyślizgnął się jej z rąk i upadł na
    podłogę.
    - Czy to dobry rozmiar? - spytał Fletch, wyciągając przed
    siebie rękę.
    - Bardzo dobry - odparta stanowczo Amanda. Nie miała
    serca odpowiedzieć, że nie przyszli tu kupować eleganckich
    strojów.
    Znała sekret Fletcha.
    Pod zewnętrzną powłoką lodowatego spokoju, który tak
    podobał się kobietom, było coś jeszcze bardziej
    przyciągającego. Delikatność, którą Fletch starał się za
    wszelką cenę ukryć. Skoro teraz pozwolił sobie na ten drobny
    gest, może jej słowa powiedziane w samochodzie przyniosły
    jednak jakiÅ› skutek.
    - Bardzo dobry - powtórzyła, uświadamiając sobie z
    przerażeniem, że wpatruje się w niego, a nie w sukienkę. -
    Pójdziemy teraz do przymierzalni, Shelby?
    Szybko wzięła małą za rękę i poszły, zostawiając Fletcha
    na pastwÄ™ ekspedientek.
    Shelby koniecznie chciała pokazać się Fletchowi w każdej
    przymierzanej rzeczy.
    Najpierw nie miał pojęcia, o co małej chodzi.
    - Aadne - mówił. - Oczywiście, pasuje.
    Kiedy po raz pierwszy powiedział jej, że wygląda ślicznie,
    Shelby klasnęła z zachwytem w ręce i westchnęła ze
    szczęścia.
    Teraz już wiedział, czego pragnie mała.
    Słów zachwytu. Cudowne, piękne, śliczne, jak z bajki.
    W końcu Amanda pomogła Shelby włożyć sukienkę i
    zawiązała szarfę. Potem obie przyjrzały się odbiciu
    dziewczynki w lustrze.
    Shelby wybiegła pokazać się Fletchowi. Amanda
    pospieszyła za nią.
    Widziała, jak jego twarz mięknie. Kucnął, położył wielkie
    dłonie na ramionkach Shelby i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Wyglądasz jak anioł, Shelby - powiedział chropowatym
    głosem. Ale ktoś, kto go kiedyś kochał, wiedział, jak bardzo
    jest wzruszony.
    Shelby zakręciła się w kółko, szybko podbiegła, zarzuciła
    mu ręce na szyję i pocałowała mocno w policzek. Potem
    wróciła do przymierzalni, zanosząc się ze szczęścia śmiechem.
    Amanda wpatrywała się w niego przez chwilę, a następnie
    szybko odwróciła się i poszła za małą.
    Shelby za nic w świecie nie chciała zdjąć sukienki.
    Fletch przyjął to ze spokojem. Nie zdawał sobie nawet
    sprawy, że to nie jest strój do noszenia na co dzień.
    Wychodząc ze sklepu z górą ubrań, kupili jeszcze
    skarpetki i bieliznę, i to Fletch nalegał, żeby na wszystkim
    były obrazki.
    %7Å‚aby skaczÄ…ce na skarpetkach i kolorowe kwiatki na
    bieliznie.
    Kiedy Amanda spojrzała na niego, z wrażenia zabrakło jej
    powietrza. W jego oczach dostrzegła błyski.
    Dawno nie widziała go w takim nastroju.
    Fletcher Harris był szczęśliwy.
    Przy kasie zauważyła, że zapłacił kartą kredytową za
    wszystko oprócz sukienki. Za nią zapłacił gotówką.
    Wtedy zrozumiała. Fletcher dostanie zwrot pieniędzy za
    ubranka, ale sukienkę kupił sam w prezencie. To znaczy, że
    jednak wiedział, że to nie jest zwykły strój.
    - W takiej sukience trzeba się gdzieś wybrać - powiedział.
    - Macie ochotÄ™ na pizzÄ™?
    W samochodzie Fletcha nie mogli już siedzieć razem. Nie
    było dyskusji. Amanda usiadła z przodu, a Shelby z tyłu.
    To było konieczne ze względów bezpieczeństwa, a nie
    dlatego, że przypomniała sobie, jak gonili się po mieszkaniu, a
    potem całowali.
    - Fletch - szepnęła Amanda, zapinając pas. - W takiej
    sukience nie chodzi siÄ™ na pizzÄ™.
    - W takim razie oddajmy ją - zażartował. - Jeśli nie można
    w niej iść na pizzę, to nie warto jej kupować.
    Amanda westchnęła, Shelby zachichotała i zaczęła
    pokazywać, że nie pobrudzi sukienki.
    Jechali przez kilka minut, gdy nagle Fletch dotknÄ…Å‚
    ramienia Amandy. Spojrzała na niego. Wpatrywał się w tylne
    lusterko.
    Obejrzała się do tyłu. Shelby, z nosem przyklejonym do
    szyby, z rozmarzeniem przyglądała się dzieciom szalejącym
    na placu zabaw.
    Fletch już zwalniał. Czy powinna powiedzieć mu, że ta
    sukienka nie nadaje się do zabaw w parku? W końcu to on ją
    kupił. Niech sam się martwi.
    - Patrzcie - zawołał. - Po drugiej strome jest pizzeria.
    - Kupię pizzę - powiedziała Amanda - a wy idzcie do
    parku.
    Patrzyła, jak przechodzą przez ulicę. Fletch trzymał
    dziewczynkę za rękę. Na widok jego dłoni, ściskającej
    malutką rączkę, poczuła ból.
    Gdyby nie byli wtedy tacy młodzi i niedoświadczeni...
    Gdyby Tess żyła...
    Ale dostała już nauczkę i powinna doceniać to, co miała
    teraz. Nie warto oglądać się za siebie i wspominać, marzyć...
    Teraz musi opiekować się dziewczynką, która odkrywa
    świat.
    Jest przy niej Fletch. Po co to psuć, zastanawiając się, co
    mogłoby się zdarzyć...
    Czekając na pizzę, obserwowała ich przez okno. Nagle
    zrobiło się jej miło. Pomyślała, że ten wielki, muskularny
    mężczyzna jest w gruncie rzeczy dużym dzieckiem.
    Roześmiała się, gdy znudził się czekaniem przy zjeżdżalni
    i sam wszedł po drabince do góry. Posadził Shelby między
    kolanami i pomknęli razem w dół.
    Potem poszli na huśtawki. Fletcher bujał małą wysoko, a
    potem huśtał po kolei wszystkie maluchy. Z daleka słychać
    było głośne śmiechy i okrzyki.
    Wkrótce otaczał go już wianuszek dzieci. Poszli razem na
    karuzelę. Fletch zakręcił nią, aż zawirowała wszystkimi
    kolorami.
    Młode matki podnosiły głowy znad książek i przyglądały
    mu się z pobłażliwym uśmiechem i coraz większym
    zainteresowaniem.
    Taki był Fletch Cokolwiek robił, zawsze zwracał na siebie
    uwagę. Zawsze był najważniejszy.
    Amanda wzięła pizzę i przeszła przez ulicę. Shelby
    pomachała nowym koleżankom i kolegom i podbiegła do niej.
    O dziwo, sukienka była całkiem czysta. Dziewczynka
    musiała bardzo uważać podczas zabawy.
    Usiedli we trójkę na trawie w cieniu rozłożystego klonu.
    Fletch był bardzo rozluzniony. Wyprostował się i w jego
    oczach nie było już napięcia.
    Zmiał się, gdy Shelby rozpaczliwie starała się, by kawałek
    pizzy nie spadł na jej nową sukienkę.
    Amanda od tak dawna nie słyszała jego śmiechu. Poczuła,
    że topnieje jak wosk.
    Czy to nie w tym głębokim, głośnym śmiechu zakochała
    siÄ™ najpierw?
    Spojrzała z uśmiechem na Shelby. W jaki sposób trzy
    kawałki pizzy zniknęły tak raptownie w gardle małej
    dziewczynki? Czemu Fletch, który kiedyś miał wielki apetyt,
    zjadł tylko jeden kawałek?
    Shelby zlizała resztki keczupu z palców, sprawdziła, czy
    jej sukienka nie poplamiła się i spojrzała tęsknie na bawiące
    siÄ™ dzieci.
    - Biegnij do nich - zachęcił ją Fletch. - Ja już się
    zmęczyłem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl