-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do nich jeden za drugim, w długim łańcuchu.
Porwana za rękę przez pulchną kobietę w czerwonej
sukience, Kate na początku czuła się nieswojo – jak ryba
bez wody – próbując naśladować skomplikowany układ
kroczków, ale wkrótce chwyciła rytm i zabawa zaczęła
jej sprawiać czystą przyjemność.
Kiedy korowód zakręcił i jeszcze raz przemknął
wokół głównego stołu, zobaczyła, że Ari entuzjasty-
cznie klaszcze, a Ismene i Petros promiennie się do
niej uśmiechają. Widziała też Micka, z miną bez wy-
razu. I jego towarzyszkę o pięknej twarzy, na której
malowała się czysta pogarda.
Do diabła z nią, pomyślała Kate z nagłą pasją. Do
diabła z nimi obojgiem.
Słońce świeciło jej w twarz, muzyka pulsowała
echem w jej żyłach. Bezwiednie dała się ponieść czystej
radości chwili. I niespodziewanemu poczuciu przynale-
żności.
Kiedy zmienił się rytm, została zaproszona do tańca
przez mężczyznę, który z ceremonialnym ukłonem po-
LUKSUSOWY KAMUFLAŻ
139
dał jej rękę owiniętą kolorową chusteczką. Brakowało
jej tchu, gdy ucichła muzyka, i wymawiając się zuśmie-
chem od kolejnego tańca, wróciła do stołu.
– Dlaczego on to zrobił? – spytała doktora Alessou.
– Z tą chusteczką? Inni mężczyźni podawali kobietom
ręce normalnie.
– Bo jesteś jeszcze świeżo poślubioną żoną, kyria.
– Doktor uśmiechnął się. – I wedle tutejszych obycza-
jów, twojej dłoni nie może dotykać żaden inny mężczyz-
na poza twoim mężem.
– Aha... – Kate nalała sobie pospiesznie wina.
O zachodzie słońca przyjechały samochody, żeby
zabrać gości z powrotem do willi na prywatne wieczorne
przyjęcie. Salon był przygotowany do tańców, a stoły
z jedzeniem nakryto w jadalni.
Ismene i Petros zatańczyli pierwszy taniec, podano
szampana, a Ari wygłosił mowę, uroczyście przy-
jmując Petrosa do swojej rodziny. A potem młodej
parze pozwolono się przebrać i wyruszyć w podróż
poślubną.
Kate, stojąc na końcu roześmianego tłumu, który ich
żegnał, zastanawiała się, czy ktoś by zauważył, gdyby
ona też się wymknęła. W salonie mały zespół grał coś
wolnego i goście zaczęli się tam kierować. Szła za nimi,
nie odłączając się ostentacyjnie od grupy, ale miała
własne plany. Postanowiła wyjść na taras, jakby dla
zaczerpnięcia powietrza, i niezauważona, wrócić do
domu przy plaży. Nie miała szansy opuścić wyspy tego
wieczoru, ale wyjechałaby o świcie i Mick mógłby
wreszcie robić, co chce. A ona nie musiałaby na to
patrzeć.
Zaczęłaposuwać się wolno w zamierzonym kierunku,
140
SARA CRAVEN
patrząc wdół, żeby unikać kontaktu wzrokowego. Usi-
łując nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi.
Niestety ktoś zagrodził jej drogę. Podniosła niechęt-
nie wzrok i zobaczyła Micka.
– Zatańcz ze mną, matia mou.
– W celu zachowania pozorów? – Uniosła podbró-
dek. – Pozwolisz, że sobie daruję.
– Nie. Tańczyłaś dzisiaj ze wszystkimi. Teraz moja
kolej. – Wziął ją za rękę i poprowadził na parkiet.
Przez moment była sztywna w jego objęciach, ale
nagle, niemal niepostrzeżenie zaczęła się rozluźniać.
Dała się ponieść muzyce i prowadzić w tańcu swo-
jemu mężowi. Poczuła dotyk jego policzka na wło-
sach i muśnięcie warg na skroni. Serce zaczęło jej
bić jak oszalałe. Krew napłynęła do twarzy, piersi
stwardniały w słodkim, gwałtownym przypływie po-
żądania.
Jakby w odpowiedzi na jakieś sekretne hasło, Mick
objął ją mocniej. Z cichym westchnieniem rezygnacji
Kate owinęła ramionami jego szyję i przytuliła twarz do
torsu. Nie była już oddzielnym istnieniem, zdała sobie
sprawę, lecz częścią jego. Związaną z nim w jakiejś
tajemnej sferze zmysłów, gdzie logika, zdrowy rozsądek
– nawet poczucie przyzwoitości – przestają się liczyć.
Gdzie jedyną prawdą było to, że on jest jej męż-
czyzną, a ona jego kobietą, i że choćby uciekła na
koniec świata, będzie go pragnąć po kres wieczności.
Jak przez mgłę do niej dotarło, że ucichła muzyka
– i że zastąpił ją inny dźwięk. Kiedy niepewnie uniosła
głowę, z przerażeniem zdała sobie sprawę, że ona i Mick
są jedyną parą na parkiecie, a reszta gości klaszcze,
obserwując ich z huczną, radosną aprobatą.
LUKSUSOWY KAMUFLAŻ
141
Została przywrócona do brutalnej rzeczywistości.
– Uśmiechnij się, agapi mou – szepnął Mick, nie
pozwalając jej się wyrwać.
– Nie cofniesz się przed niczym, prawda? – wyce- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl