-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciałem wymienić. Czytał na głos tytuły na grzbietach: - Eksperymentalne wprowadzenie
do psychoneuroz osobowości Lidella tom 1, i Shorvona Abreactions .
- Widziałem je dziś rano na waszym biurku, ale nie sądzę, by mogły nas przybliżyć do
Sójki. Już wiem, że jest pan lekko zrażony do pracy, dysponując tym, co uważa pan za
niewystarczające informacje, ale to załatwimy. - Zamilkł na dłużej, jakby sam się
przekonywał do tego, co miał powiedzieć. - Przekazuję panu ten wydział - powiedział w
końcu. - Proszę się nie denerwować, to potrwa niecałe trzy miesiące, a jeśli będę miał
szczęście, jeszcze krócej. Jest pan tępawy i nie ma klasycznego wykształcenia. - Dalby
żartował ze mnie w wyszukany sposób. - Ale jestem przekonany, że przezwycięży pan własne
wady.
- Dlaczego pan tak myśli? Nigdy przecież nie przezwyciężył pan własnych zalet.
Wszystko przebiegało zgodnie z wzorcami naszych sondujących rozmów. Doszliśmy
do naszej sprawy. Uroczystość przekazania składała się z zademonstrowania mi przez
Dalby ego i Alice, jak pracuje IBM. Odniosłem wrażenie, że usunięto z niej trochę
informacji, ale być może to tylko moja paranoja. Zapytałem go przede wszystkim o Sójkę.
- Wszystko jest w dokumentach. Niech pan je przeczyta - odparł Dalby.
- Wolałbym to usłyszeć od pana i polegać na pańskim sposobie myślenia. - Naprawdę
chciałem uniknąć czytania tych cholernych papierzysk.
- A jednak niech pan je przeczyta - upierał się. Chyba nie było innego wyjścia.
Zresztą Dalby naszkicował mi całą sprawę.
- Gdy Sójka osiadł w latach pięćdziesiątych w Londynie, zajmował się drobnym
szpiegostwem dla Amerykanów. W istocie nie chcieliśmy go, pracując nad sprawami
ekonomiki i przemysłu. To nie była nasza decyzja. Miał swoje biuro przy Praed Street i
sprawiał się dobrze, odrabiając na boku lekcje dla Jankesów. Po raz pierwszy zwrócił naszą
uwagę, gdy wyskoczyła sprawa Burgessa i Macleana. Otrzymaliśmy memorandum, że nie
musimy go w to wciągać. Wcale nie mieliśmy takiego zamiaru, ale zaczęło to nas
zastanawiać.
- Kto przysłał memorandum? - przerwałem mu.
- Nie było napisane ani nagrane. Zresztą wtedy nie kierowałem sprawą. Jeśli pan je
znajdzie, proszę mnie zawiadomić. To jedna z nie rozwiązanych zagadek. Ale miał przyjaciół
na górze.
Był tylko jeden szczebel, który Dalby nazywał górą .
- Rząd? - zapytałem.
- Gabinet - odparł Dalby. - Ale proszę się na mnie nie powoływać, nie mamy w ogóle
dowodów, ani jednej rzeczy, która by go od 1950 roku łączyła z jakimikolwiek nielegalnymi
interesami. Sprawdziliśmy posunięcia Sójki w trakcie działań Burgessa i Macleana. Istniała
między nimi wyrazna korelacja. Kiedy Maclean był kierownikiem kancelarii naszej ambasady
w Kairze, Sójka odwiedzał Kair dwa razy. I, chociaż nie ma śladu jego wizyt czy telefonów
do Tatsfield, gdzie mieszkał Maclean, ich drogi się krzyżowały. 25 maja 1951 roku Maclean
pojechał z Burgessem do Southampton wynajętym samochodem. O dwunastej odpłynął statek
pocztowy Falaise z Burgessem, Macleanem i Sójką na pokładzie. Jego trasa prowadziła do
St. Mało i na Wyspy Normandzkie. Z tych trzech osób jedynie Sójka wrócił do Europy.
Znacznie pózniej przyszły dwa czeki po tysiąc funtów, oba na nazwisko teściowej
Macleana i wystawione na Swiss Bank Corporation oraz Union Bank of Switzerland, a po
nich nadszedł przekaz innego banku, tym razem na dwadzieścia pięć tysięcy funtów. Był
wystawiony na Swiss Bank Corporation, a sumę wpłacono w Londyńskim S. Hellenie Bank
na konto Mr. Aristo. Trudno mi powiedzieć, czy Mr. Aristo to Sójka ani czy otrzymanie
dwudziestu pięciu tysięcy funtów jest nielegalne. Myślę, że Sójka - zgodnie z tym, co mówi
wizytówka - pracuje w imporcie-eksporcie, ale w końcu doszedł do wniosku, że najbardziej
pożądanym towarem jest dziś informacja.
- I najbardziej cennym?
- Tak, myślę tak samo, ale proszę mi tego nie mówić na tym etapie gry.
- Czy ten Kruk, którego schwytaliśmy w Baalbek, był częścią owego widowiska?
- Był biochemikiem, specjalizującym się w wykorzystywaniu chemii dla celów
militarnych i pracował w placówce badawczej w Porton. Ale wzięli niewielu ludzi.
Oczywiście, wydział prasowy trzymał wszystkie nazwiska w tajemnicy. Nie mamy następnej
afery Burgessa i Macleana, nie ma pytań w parlamencie i tych wszystkich rzeczy.
- Czy nie myśli pan, że Sójka jest wciągnięty na listę naszego Carswella?
- Nie. Myślę, że chociaż Sójka wyciąga sporo pieniędzy z operacji B. i M., to jest na
tyle sprytny, by zdawać sobie sprawę, że nie jest za bardzo bezpiecznie to kontynuować.
Pewnie od czasu do czasu, kiedy cholernie potrzebuje forsy, porywa jednego B.l, ale z całą
pewnością nie robi tego na taką skalę, jak utrzymuje Carswell. Musi załatwiać wagony i
reklamy w Observerze . Carswella wyłączyłbym z kalkulacji, dopóki nie zacznie gromadzić
czegoś bardziej konkretnego. Będzie pan wyglądał na pajaca, mówiąc do podsekretarza o... -
Odwrócił się do wykazu, który przypiąłem na ścianie za nim - praworęcznych członków
grupy z gorÄ…czkÄ….
Odsunął się od biurka i, zginając kolana, szybko wsunął rękę pod blat biurka.
Wyłączył miniaturowy magnetofon, który uprzednio włączyłem. Podszedł do drzwi i wrócił. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl