• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Greten zamyka oczy i ciężko przełyka ślinę, lecz gdy przemówił, głos jego w dal-
    szym ciągu brzmiał pewnie.
     Azaliż przez całe życie nie szedłem w cieniu Naszego Pana, który jest
    prawdą i wiarą. . .  usłyszałem jego głos.
    Lufa uniosła się do góry. Krzyknąłem na grupowego:
     Hej, wy tam, grupowy!
    Obrócił się z miejsca niczym szary wilk na odgłos trzaśnięcia gałązki pod
    butem myśliwego i oto sam patrzyłem w nie większy od główki szpilki wylot
    nastawionego na ogień automatyczny samostrzału. Następnie podszedł do mnie
    z bronią w dalszym ciągu wycelowaną i topór jego poznaczonej gwiazdkami, fa-
    natycznej twarzy zawisnÄ…Å‚ nade mnÄ….
     Tyś jest zatem przytomny?  zapytał.
    Słowa te zabrzmiały jak szyderstwo. Odczytałem w nich pogardę dla kogoś na
    tyle słabego, by brać środki przeciwbólowe dla ulżenia jakimkolwiek cielesnym
    dolegliwościom.
     Dostatecznie przytomny, by powiedzieć ci kilka słów prawdy  wychar-
    czałem. Zaschło mi w gardle i znowu zaczynała boleć mnie noga, lecz grupowy
    stanowił dobre antidotum na te przypadłości, rozbudzając na nowo mój gniew, tak
    90
    że nawracający uraz mógł być pożywką dla wściekłości, która z łatwością wy-
    buchała.  Posłuchaj mnie uważnie. Jestem reporterem. Dość długo żyjesz na
    tym świecie, by wiedzieć, że tej peleryny i tego beretu nie nosi nikt nie upraw-
    niony. Lecz tak dla pewności. . .  Pogrzebałem w kieszeni i wyciągnąłem z niej
    dokumenty.  Oto moje papiery. Proszę je obejrzeć.
    Wziął je do ręki i przebiegł wzrokiem.
     Zatem w porządku  powiedziałem, gdy dotarł do końca.  Ja jestem
    reporterem, a wy jesteście grupowym. I o nic nie proszę. . . ja żądam! %7łądam bez-
    zwłocznego przetransportowania do szpitala polowego i żądam, żeby mój asystent
     tu wskazałem Dave a  został mi zwrócony. I to już w tej chwili! Nie za dzie-
    sięć minut ani za dwie minuty, ale w tej chwili! Stojący tu na straży szeregowcy
    mogą nie wiedzieć, czy wolno im mnie i mojego asystenta zabrać stąd i odstawić
    do szpitala, ale wy wiecie, że wam wolno. A ja żądam, by tak właśnie się stało!
    Przyglądał mi się znad dokumentów i przez jego twarz przemknęła szczegól-
    nego typu zawziętość. Tak mógłby wyglądać człowiek, który strąca z siebie dłonie
    wiodących go na szubienicę i z pogardą kroczy o własnych siłach na miejsce eg-
    zekucji.
     Tyś jest reporterem  rzekł i głęboko wciągnął powietrze.  Tak, tyś jest
    jeden z plemienia Anarchowego, które kłamstwem i fałszywym świadectwem roz-
    siewa po całym świecie człowieczym nienawiść do naszego ludu i naszej wiary.
    Znam ciebie dobrze, redaktorze  przyjrzał mi się czarnymi podkrążonymi oczy-
    ma  i twe dokumenty są dla mnie niczym innym jak głupstwem i śmieciem.
    Lecz ja cię ukontentuję i pokażę tobie, jak mało ważysz na szali wraz z całym
    swym reporterskim plugastwem. Dam ja tobie do opisania historiÄ™, a ty jÄ… opi-
    szesz i ujrzysz, że mniej ona znaczy niż zeschłe liście wiejące spod maszerujących
    stóp Pomazańca Bożego.
     Zabierz mnie do szpitala polowego  zażądałem.
     Jeszcze na to poczekasz  odparł.  Co więcej  . pomachał dokumen-
    tami przed moim nosem  widzÄ™ tu twojÄ… przepustkÄ™, lecz brak przepustki pod-
    pisanej przez kogoś władnego w naszych szeregach, która by dała prawo przejścia
    przez linie temu, którego mienisz swoim asystentem. Dlatego też nie będzie on ci
    zwrócony, lecz pozostanie razem z innymi jeńcami w podobnym mundurze, by
    spotkał go los zesłany mu przez Pana.
    Rzucił mi na kolana papiery, odwrócił się i dumnym krokiem odszedł w kie-
    runku jeńców. Wołałem za nim, rozkazując mu, by wrócił, ale nie zwracał na mnie
    uwagi.
    Greten pobiegł w ślad za nim, złapał go za ramię i począł szeptać mu coś do
    ucha, gestykulując gwałtownie w kierunku grupy jeńców. Grupowy odepchnął go,
    a Greten aż się zatoczył.
     Azaliż należą oni do grona Wybranych?!  krzyknął grupowy.  Azaliż
    są to Boży Wybrańcy?!  I okręcił się z wściekłością, grożąc ustawioną wciąż na
    91
    automatykę bronią nie tylko Gretenowi, ale i pozostałym strażnikom.  Zbiórka!
     wrzasnÄ…Å‚.
    Jedni powoli, inni z pośpiechem porzucili pilnowanie jeńców i ustawili się
    przed grupowym w szeregu.
     Zameldujecie się wszyscy w punkcie łączności. . . i to już!  warknął gru-
    powy.  W prawo zwrot!
    Posłuchali go.
     Odmaszerować!
    I tak opuścili nas, odmaszerowawszy poza zasięg mojego wzroku pomiędzy
    cienie drzew.
    Grupowy przez chwilę patrzył w ślad za nimi, po czym zwrócił uwagę,
    a w ślad za nią strzelbę w kierunku cassidańskich jeńców. Cofnęli się przed nim
    nieznacznie, a ja ujrzałem, jak pobladły niczym chusta, niewyrazny owal twarzy
    Dave a kieruje siÄ™ w mojÄ… stronÄ™.
     Oto wasi strażnicy opuścili was  grupowy przemówił do nich groznie
    i powoli.  Gdyż zaczyna się natarcie, które zetrze wasze wojska na proch. W na-
    tarciu tym liczy się każdy żołnierz, gdyż takie otrzymaliśmy posłanie od Starszego
    naszej Rady. Nawet ja muszę tam podążyć, a nie mogę zostawić takich jak wy nie-
    przyjaciół za naszymi liniami bez straży, gdzie moglibyście zaszkodzić naszemu
    zwycięstwu. Dlatego wyślę was teraz do miejsca, skąd nie będziecie mogli działać
    na szkodę Bożego Pomazańca.
    W tej chwili, dopiero w tej chwili, po raz pierwszy zrozumiałem, co miał na
    myśli. I otwarłem usta, by krzyczeć, ale krzyk się nie rozległ. Spróbowałem wstać,
    lecz nie pozwoliła mi na to sztywna noga. Z otwartymi ustami zastygłem w trakcie
    podnoszenia siÄ™ z miejsca.
    Ciągłym ogniem maszynowym ostrzelał stojących przed nim bezbronnych lu-
    dzi. Oni zaś  a wśród nich Dave  przewracali się, padali na ziemię i umierali.
    Rozdział 13
    Nie jest dla mnie całkowicie jasne, jak wydarzenia potoczyły się dalej. Pa-
    miętam, że kiedy powalone ciała przestały się już ostatecznie ruszać, grupowy
    odwrócił się i podszedł do mnie, trzymając w jednej ręce strzelbę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl