-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Owszem! I pospiesz się, bo już zmęczyło mnie czekanie.
Doczekasz się na święty nigdy! - warknęła, próbując się odwró-
cić.
No to się mylisz! - Przytrzymał ją. - Słuchaj uważnie. Stałem w
kościele, patrząc na Justina i Evie, i zastanawiałem się, jak mo-
głem pozwolić, żeby wszystko się tak popsuło.
To tak jak ja...
No więc powiedz, że mnie kochasz.
Zanim się zorientowała, chwycił ją w objęcia, a jego usta znala-
zły się przy jej twarzy.
Powiedz - szepnÄ…Å‚.
Niech mnie szlag, jeśli...
Powiedz!
Jednak w tym momencie uniemożliwił jej powiedzenie czego
S
R
kolwiek. Całował ją, aż straciła oddech i nie była w stanie my-
śleć. Dwa razy udało jej się zapanować nad emocjami. Raz, gdy
rozstała się z Davidem, a potem gdy próbowała zabić swoją mi-
łość do Prima. Jednak teraz znów zaczęło ją ogarniać słodkie
uczucie, którego nie potrafiła opanować.
Kochała go. Mogła się tego wypierać aż do końca świata, ale
przecież taka była prawda.
Powiedz to - szepnął ponownie. - Bo inaczej będę cię całował,
dopóki tego nie usłyszę.
W takim razie w ogóle się nie odezwę.
Roześmiał się. Przeszył ją dreszcz, gdy poczuła, jak drży jego
ciało.
-Kocham cię, kocham - powiedziała. - Ale nie przerywaj.
Całe napięcie i smutek zdawały się ulatywać pod wpływem jego
pocałunków. Jak przez mgłę dotarło do niej, że ktoś otwiera i
zamyka drzwi, ale pewnie nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby
Primo siÄ™ od niej nagle nie odsunÄ…Å‚.
- No, no - rozległ się głos Luke'a.
Zaskoczona obróciła się na pięcie. Stał oparty o ścianę, przyglą-
dajÄ…c siÄ™ im z wyraznym rozbawieniem.
A więc w końcu dotarliście do mety. Wiedziałem, że to się uda,
jeśli będę cierpliwy.
Ty...? - zaczęła niepewnie. - Chcesz powiedzieć, że ty... cały ten
czas...
Przyznaję skromnie, że wykazałem się genialnym sprytem -
odparł Luke z uśmiechem, jakby sam z siebie kpił. -Tamtego
wieczoru, gdy byłaś taka wściekła i chciałaś wyjechać, musia-
łem znalezć sposób, żeby zatrzymać cię w Neapolu.
S
R
- Dlaczego? - wpadł mu w słowo Primo.
Luke parsknął śmiechem.
- Bo zdawałem sobie sprawę, że jest jedyną kobietą, jaka zdoła
cię ujarzmić, więc nie chciałem tracić dobrej zabawy. I nie po-
myliłem się. Miło było patrzeć, jak cię zżera zazdrość. Patrzy-
łem, jak do szaleństwa doprowadza cię fakt, że nie możesz zdo-
być tego, czego pragniesz. Teraz rozumiesz, jaka to była dla
mnie frajda!
Primo zaczął rzucać pod nosem jakieś przekleństwa. Olimpia
nie rozumiała słów, jakimi obrzucał brata, ale musiały być
okropne, bo Luke wyraznie cieszył się każdym z nich.
Przestań! - Zdecydowanie stanęła między braćmi. -Primo, bez
względu na to, jaki twój brat miał w tym cel, bardzo nam po-
mógł.
Nie nazywaj go moim bratem...
Przecież nim jest. Tylko brat może wyświadczyć tak wielką
przysługę, potem cię obrazić, a w końcu śmiać się z ciebie i ra-
zem z tobÄ…...
Widzę, że będziesz miała na niego dobry wpływ -stwierdził Lu-
ke. - Może nawet wyprowadzisz go na ludzi, choć to herkuleso-
wa praca.
Luke, ty się we mnie nie zakochałeś, prawda? - spytała nagle.
Wzruszył ramionami.
Może trochę, ale poradzę sobie z tym. - Uśmiechnął się szeroko.
- Chociaż możesz mieć pewien problem. Twojej mamie ja po-
dobam siÄ™ bardziej.
Nic dziwnego - mruknął Primo. Wciąż patrzył na brata wilkiem,
ale wyraznie zaczął się uspokajać.
S
R
Olimpia pocałowała Luke'a w policzek, a on uścisnął ją ser-
decznie. Kiedy się odwrócił, Primo zawołał za nim:
Hej, Angliku! - Poczekał, aż brat spojrzy na niego przez ramię, i
dodał: - Dziękuję.
Ha! Wydaje ci się, że wygrałeś, co? Ale ona jeszcze narobi ci
kłopotów, a ja będę się temu przyglądał. Wtedy dopiero się
uśmieję! Zacznę już przy ołtarzu. Chcę zostać twoim drużbą.
- Nikogo innego nie widziałbym w tej roli.
Luke wreszcie odszedł.
- A jednak wygrałem - powiedział Primo. - Jestem tego pewien.
Wygrałem wszystko, czego najbardziej pragnę.
Znów chwycił ją w objęcia. %7ładne z nich nie zauważyło, że Lu-
ke jeszcze się odwrócił. Przez chwilę im się przyglądał, potem
dotknął palcami policzka w miejscu, gdzie Olimpia go pocało-
wała i szepnął:
-Może trochę...
Olimpia czuła, że wciąż coś ją gryzie.
A co z Galiną? Chyba nie chodziło ci o to, żeby wzbudzić moją
zazdrość?
Nie. Do głowy mi nie przyszło, że możesz być zazdrosna. Pró-
bowałem zachować twarz, żeby w chwili, gdy ogłosicie z Lu-
kiem swoje zaręczyny, nie stać samotnie jak kołek w płocie.
- Ale jeśli ona cię kocha...
Primo ryknął śmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl