• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    wyciągnął rękę, by podrapać psa po głowie.
    NAGRODA DLA WYTRWAŁYCH
    53
    – Chcesz piwa? – spytał z uśmiechem.
    – Nie piję – odparła. Przejechała obokMitcha. Pies
    podążył za nią, kładąc się przy wózku. – Kiedyś
    czasem wypijałam jakiegoś drinka, ale zdecydowałam
    się na całkowitą abstynencję, odkąd zaczęłam praco-
    wać na ostrym dyżurze i zobaczyłam, do czego może
    doprowadzić alkohol.
    – Twój wypadek spowodował nietrzeźwy kierow-
    ca? Lanli wspomniała tylko, że potrącił cię samochód.
    – Nie, nie. Jakaś kobieta wpadła w poślizg, to nie
    była niczyja wina.
    Mitch wyprostował się, odstawiając na stolik nie-
    dopitą butelkę.
    – Przykro mi – powiedział po prostu. – To jedno
    z tych bezsensownych nieszczęść, którym nawet trud-
    no jest zapobiec.
    – Mnie też jest przykro. Znalazłam się w złym
    miejscu w niewłaściwym czasie. Gdybym wyszła
    z pracy trochę wcześniej... gdyby nie padało albo
    gdyby tamten samochód zatrzymało czerwone świat-
    ło... Takie gdybanie jednak do niczego nie prowadzi.
    – Anna machnęła ręką i przymknęła z westchnieniem
    oczy. – W sumie miałam sporo szczęścia, mimo że nie
    zawsze zachowuję się tak, jakbym zdawała sobie z tego
    sprawę – dodała, wolno otwierając oczy.
    Jej spojrzenie skierowane było na podłogę.
    – Od strony prawnej i finansowej wszystko załatwił
    mój ojciec oraz szpital. A moje obrażenia mogły
    być znacznie gorsze. Przecież mogłam zostać spa-
    raliżowana.
    Zaskoczyło ją, że mówi o wypadku z taką łatwością.
    – Od początku odczuwałaś taką złość jak teraz?
    54
    DIANNE DRAKE
    – W jego głosie brzmiała życzliwość i zainteresowa-
    nie. Wiedziała, że nie próbuje jej sprowokować, ale
    i tak zesztywniała.
    – Byłam wściekła na cały świat. Wciąż jestem
    wściekła. Cierpię i czasem wydaje mi się, że wszyscy
    powinni cierpieć razem ze mną.
    – To pierwszy etap, przez który musisz przejść –
    wyjaśnił. – To naturalna reakcja.
    – Owszem, ale lepiej, żebyś nie trafił na mój zły
    humor, bo możesz oberwać.
    – Czy rozzłości cię na przykład to, że obcy facet
    grzebał w twojej szufladzie z bielizną? – zapytał
    z uśmiechem.
    Anna roześmiała się.
    – Może. Ale przynajmniej dobrałeś do kompletu,
    inaczej pewnie bym się wściekła.
    Sprawiał wrażenie takiego beztroskiego, zupełnie
    innego niż po południu. Na pewno jest dobry dla
    pacjentów, gdy już przyzwyczają się do jego metod.
    Dawna Anna z miejsca by go polubiła, tej nowej
    zabrało nieco więcej czasu, by się do niego przekonać.
    – Dlaczego porzuciłeś medycynę, Mitch? – za-
    pytała.
    W końcu dlaczego tylko ona ma odpowiadać na
    pytania?
    – Nie rozmawiamy o mnie.
    Tylko tyle. Najwyraźniej nie zamierza jej się zwie-
    rzać.
    – Więc nic mi o sobie nie powiesz? – nalegała.
    – Co na przykład?
    – Jesteś żonaty, rozwiedziony? Masz dzieci?
    – Nic z tych rzeczy.
    NAGRODA DLA WYTRWAŁYCH
    55
    – Zwierzęta?
    – Też nie.
    – A w przyszłości?
    – Może.
    – Wolisz koty, psy czy tchórzofretki? – Jego la-
    koniczne odpowiedzi oznaczały, że traktował ich zna-
    jomość czysto zawodowo. Nie ma mowy o przyjaźni
    czy czymkolwiek innym. Nie to, żeby na coś liczy-
    ła, ale...
    – Łasice raczej odpadają – odparł rozbawiony. –
    Najbardziej lubię duże psy. – Pstryknął palcami, na co
    Ralphie podbiegł, rzucając na odchodnym przeprasza-
    jące spojrzenie Annie.
    – Nie musisz mnie dłużej niańczyć. Mój ojciec
    niedługo wróci, a ja czuję się już dobrze. – Anna
    przymknęła oczy. Znów zaczęła narastać w niej złość.
    Nie podda się jej, nie skrzywdzi kolejnej osoby. –
    Proszę, idź już.
    – Denerwujesz się. Dlaczego? Bo nie opowiedzia-
    łem ci o sobie?
    – Wcale nie jestem zła – skłamała. – To zmęczenie.
    – Płytko oddychasz, kurczowo ściskasz oparcia...
    Powiedz, co cię rozgniewało?
    – Bawisz się w psychiatrę? – syknęła. – Miałeś się
    zająć moimi nogami, a nie głową.
    – Przeraża cię twoja złość, bo nie znasz jej przy-
    czyny, a co gorsza, nie panujesz nad nią. Mam rację?
    Jesteś zła, bo nie powiedziałem ci, dlaczego przestałem
    leczyć.
    – Wcale nie – burknęła. Prawda była taka, że zde-
    nerwował ją charakter, jaki nadał ich znajomości. –
    Tu nie chodzi o ciebie. Złości mnie, że nie pozosta-
    56
    DIANNE DRAKE
    wia mi się wyboru. Że wyłączyłeś mnie z rozmowy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl