• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    poczciwe serce, najmocniej cię upraszam .
    W parę godzin potem pan Ludwik przybył istotnie do Mżynka  Wilk powitał go serdecz-
    nie.
    Czekałem na pana z niecierpliwością.
     O co chodzi?
     Ze wszystkich ludzi, których poznałem w tej okolicy, cenię cię, panie Ludwiku, najwię-
    cej; tyś przynajmniej nie zepsuty aż do szpiku kości. Podaj mi rękę i słuchaj.
     O co chodzi panie dobrodzieju?
    Wilk opowiedział wypadek ze Strączkiem, po czym rzekł:
     Liczę na pana, że zechcesz być moim świadkiem. Nie mam tu nikogo w okolicy; wszy-
    scy mnie nienawidzą i wszyscy prześladują.
     A! jak to być może?
     Jednak, cóż ja komu złego zrobiłem; pracowałem jak wół, chcąc polepszyć w okolicy
    gospodarstwo, a te pieniądze, za które stoi czytelnia, od ust sobie odjąłem. Czego ja chciałem,
    panie Ludwiku? do czegom dążył?
    Pan Ludwik uznał za stosowne odpowiedzieć cokolwiek, ale poprzestał na tej uwadze.
     Patrz!  mówił dalej Wilk.  W innych stronach kwitnie wszystko rozumem, ładem, do-
    statkiem, wznosi się rolnictwo, wznosi się przemysł, budują fabryki, ludzie pracują, czytają,
    myślą; wszyscy dążą do tego, co rozumne i dobre  błogosławią naukę i pracę, a u nas co?
    Wilk zaczął się stopniowo ożywiać i na twarz wystąpiły mu rumieńce; mówił z żarem.
     U nas męty, zło i niemoralność: lenistwo i pycha u góry, ciemnota u dołu. Toż patrz, kto
    u nas zamożny? kto szczęśliwy? kto choć spokojny? Jedni wydają życie po groszu na gnu-
    śnych i marnych zachciankach, drudzy choć i pracują  to łzy i pot im zapłatą, bo pracują nie-
    umiejętnie. Więc czegóżem ja chciał? czy chciałem własnych korzyści? czy znalazłem między
    wami szczęście? Jeślim wam mówił: porzućcie karty, butelki, bilard, próżniactwo! jeślim
    ostatni grosz łożył na czytelnię, jeślim wołał: pracujcie, pracujcie, w nauce przyszłość, w na-
    uce wam własne dobro! to, panie Ludwiku, czy własny interes mną powodował? A no, spoj-
    rzyj i tu (Wilk pchnął ręką okno i ukazał na pola mżynieckie), widzisz, jak zielenią się pola,
    jak szumi zboże. Patrz! wszędzie znać żelazną pracę. Pamiętasz, że Mżynek był ruderą, a dziś
    powiedz, gdzie rozkwit podobny? Z dumą powiadam: jam to uczynił, a Boga biorę na świad-
    ka, że nie dla siebie pracowałem od świtu do nocy, nie dla siebie przelewałem pot chodząc za
    pługiem. Dla mnie marnego człeka dość by mleka dzban i kawał chleba, ale chciałem innym
    okazać skutki przykładem. Och! panie Ludwiku! ja tylko chciałem zachęcać i nauczać. Gdyby
    chciano pomagać mi zamiast przeszkadzać, już dziś inaczej wyglądałaby okolica: zawrzałaby
    praca, zakwitła zamożność, spokój i szczęście. Tegom chciał  a jednak co?... Mniejsza, że
    nie powiedziano mi: Bóg zapłać, mniejsza, żem szczęścia nie znalazł, człek i w zmartwieniu
    30
    może pracować. Nic tego mi nie szkoda! Ale jutro, pojutrze, jeśli mi kula w łeb  to i zmar-
    nieje wszystko, com zrobił. A no i tobie nie skargę wypowiadam, ale chcę, by choć jeden
    mnie zrozumiał, by choć jeden wyszlachetnił się i oświecił.
     A! panie dobrodzieju!  zawołał ze łzami zacny pan Ludwik  gdybym ja to był wiedział,
    gdybym ja to był rozumiał!
     Nie wyrzucisz na ulicę czytelni? będziesz pracował? będziesz uczył siebie i drugich?
     Przysięgam! przysięgam! Aaa! ostatni grosz na książki. Przysięgam, będę innym czło-
    wiekiem!
     Ano, to uściskaj mnie i bądz moim świadkiem.
    Pan Ludwik rzucił się w ramiona Wilka, a gdy potem podniósł głowę, bogdaj, czy to nie
    inny był już człowiek. Oczy świeciły mu takim ogniem jak nigdy przedtem; drżał, wielkie
    skry zapału przechodziły go od stóp do głów.
    Obudziła się dusza i rwała do postępu a światła.
     Ach! czemuż pan nie przemówił tak do mnie pierwej  zawołał wzruszonym głosem. 
    Pan dobrodziej bywał czasem taki ostry! taki surowy!
    Pan Ludwik ani przypuszczał, że wyrzekł słowa ogromnej wagi, tłumaczące w znacznej
    części ogólną niechęć, jaką budził Wilk. Tak! tak!  bywał Wilk surowy i ostry! On sam usły-
    szawszy ten łagodny wyrzut spuścił głowę i milczał. Każdy ma swoje wady  to prawda, ale
    Wilk milczał, bo nie chciał się tłumaczyć tym panu Ludwikowi, że każdy ma swoje wady, a
    nie umiał tłumaczyć się inaczej.
    W życiu brakło mu nieraz wyrozumiałości. Daje to do myślenia. Wilk nie umiał wychodzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl