-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ujawniać.
- Odprowadzę cię do pokoju - oświadczył Tiril.
- Ale tylko do drzwi. Za bardzo jestem śpiąca na dalszą rozmowę.
161
Móri powiedział wszystkim dobranoc i poszedł do siebie. Erling zatrzymał się pod
drzwiami pokoju Tiril. Objął łokcie dziewczyny, zmuszając ją tym samym, by położyła mu
ręce na ramiona.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz, Tiril - szepnął z czułością. - Mam na ciebie ochotę.
Te słowa ją otrzezwiły.
- Muszę się położyć - mruknęła. - Tak mi się kręci w głowie.
Przyciągnął ją do siebie, przez moment patrzył pytająco, a potem pocałował.
Tiril tak długo wstrzymywała oddech, że w końcu musiała oderwać swoje usta od jego
ust. Kiedy jednak Erling chciał powtórzyć pocałunek, odsunęła go łagodnie, lecz
zdecydowanie.
- Dobranoc, Erlingu! I dziękuję za miły wieczór.
Prędko wślizgnęła się do pokoju, żeby przypadkiem nie zmienić decyzji.
Tiril odwiesiła swą piękną sukienkę, rozebrała się i zmyła szminkę. Zasnęła, gdy tylko
przyłożyła głowę do poduszki. Właściwie wcale nie miała takiego zamiaru, chciała leżeć i
cieszyć się wspomnieniami wieczoru i pocałunku Erlinga. On jest wspaniały, mówiła sobie,
jest wszystkim, czego można pragnąć.
Więcej pomyśleć nie zdążyła, bo już spała.
Sny sprowadziło na nią zapewne wino, a może cały wieczór jako taki.
Jak zaczął się sen, nie pamiętała. Nagle jednak znalazła się w jakiejś straszliwej
przełęczy, w której ziemia usłana była miękkimi poduszkami. Goniły ją przerażające istoty, a
może dzikie konie? Potem zjawił się jakiś człowiek i władczym głosem nakazał istotom, by
odstąpiły. Tiril osunęła się na miękkie posłanie. Słyszała wycie wichru w szczelinach
skalnych, lecz nie bała się go, bo zarzuciła mężczyznie ręce na szyję, a on całował ją długo, ?
wielką czułością.
Ale nie był to Erling, lecz Móri. W jakiś niezwykły sposób Tiril zdawała sobie
sprawę, że śni, chciała poprosić go: Odejdz, Móri, opuść mój sen!
Pomyślała tak tylko przez moment, bo zaraz uświadomiła sobie, jak ogromnie
emocjonująca jest zamiana Erlinga na Móriego, i mocniej przycisnęła się do niego. Jej ciało
zaczęło płonąć w ów niespokojny słodki i rozkoszny sposób, tak jak we śnie, który nawiedził
ją na wysepce Ester. Zacisnęła uda ale on je rozchylał... Obudziła się. Tak jak poprzednio bez
spełnienia. Leżała w łóżku ciężko dysząc, wsłuchana w echo własnego głosu.
Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł Móri.
- Co się stało, Tiril? Krzyczałaś?
162
Starała się oddychać spokojnie, ale nie mogła. Ogień wciąż w niej płonął, nie umiała
go zdławić.
- Coś mi się śniło - wyznała, odruchowo wyciągając do niego ręce. Móri przysiadł na
łóżku.
- Cała dygoczesz, Tiril.
Oddychała szybko, drżąco.
- Pomóż mi, Móri! Miałam sen, że ty i ja... byliśmy w szczelinie, pokrytej miękkimi
poduszkami. Ty... prawie...
Poczuła, że Móri drętwieje.
- Och, wybacz mi! - szepnęła zawstydzona. - Zapomnij o tym, co ci powiedziałam.
Odejdz, odejdz stÄ…d natychmiast!
- Byłaś bardzo samotna, Tiril - rzekł cicho. - Nie mogę ci pomóc tak, jak byś tego
teraz chciała, bo Erling powinien dostać nietkniętą narzeczoną, ale...
- O, nie myśl o Erlingu - zniecierpliwiła się. - To on mówi o małżeństwie, nie ja. Móri,
ja płonę, nie mogę nad sobą zapanować, proszę cię, odejdz!
- Już dobrze, dobrze - odpad na pozór spokojnie, lecz Tiril w jego głosie wyczuła
wzburzenie. - Potrafię złagodzić twoje udręki, nie naruszając twego dziewictwa.
- Móri... - prosiła, nie chciała, by był świadkiem targających nią żądz. On jednak już
wsunął dłoń pod kołdrę i dotknął jej piersi. Tiril ciężko oddychała.
- To nie będzie długo trwało - uspokajał ją szeptem.
- Jesteś prawie na granicy. Kiedy człowiek długo jest sam, często nawiedzają go takie
sny.
Tak próbował ją pocieszać.
- Czy ty też miałeś takie sny? - spytała, wiedząc, że nie otrzyma odpowiedzi. Móri
ubrany był w swoją pelerynę. Poprosił, by zrobiła mu miejsce, wówczas jemu byłoby łatwiej.
Tiril przysunęła się do ściany.
- Nie bój się, nie zhańbię cię - mówił, przesuwając dłoń jej biodro i niżej na
wewnętrzną stronę ud.
Tiril jęknęła udręczona, powzięła pewne podejrzenia.
- Móri... czy już to kiedyś robiłeś?
- Nie - odparł. - Lecz wiele można się nauczyć z rozmów innych chłopców.
Och, Boże, pomyślała Tiril, zaciskając powieki, kiedy jego palce zbliżyły się do
punktu, który kiedyś sama odnalazła.
163
- Móri, tak się wstydzę, ale chcę być bliżej twojej dłoni.
- Nie wolno ci się wstydzić - prosił. Usłyszała, że teraz jego głos drży już całkiem
wyraznie. Drżały także jego palce, gdy położył dłoń na najbardziej wrażliwym miejscu jej
ciała.
- Aaach! - westchnęła. Nie mogła się opanować, mocniej przycisnęła się do jego ręki.
- To ogień piekielny, Móri! Czy ty nic w ogóle nie czujesz?
Zawahał się przez chwilę, ale zrozumiał, jakie to dla niej ważne, i ujął ją za rękę.
- Zobacz!
Przyłożył dłoń Tiril do swego ciała. Przez pelerynę poczuła pulsujące gorąco.
- Och, Móri - szepnęła bez tchu.
Gorączkowo odsuwała materiał, dotykała jego ciała, w końcu palce znalazły to, czego
szukały. Poruszył się, pokazując jej, co ma robić. Nie przestawał przy tym jej pieścić.
Tiril pociemniało w oczach. Jej usta szukały jego ust. Miała wrażenie, że leci wprost
w otchłań, w której króluje śmierć, gdzie obserwowały ich przerażające istoty, ogarniało je
podniecenie i same się zaspokajały. Przycisnęła usta do jego warg, by stłumić krzyk
nieznośnej rozkoszy, i kiedy nadszedł moment spełnienia, wsunęła się cała pod niego. Móri
przestał już nad sobą panować, ułożył się na niej z jękiem niewypowiedzianego cierpienia i
gdy już miał w nią wtargnąć, osiągnął szczyt.
Dziewictwo Tiril było uratowane. Leżeli obok siebie zdyszani i oszołomieni, ale
nieopisanie szczęśliwi.
- Nie przypuszczałam, że jesteś do tego zdolny - szepnęła w końcu Tiril. - Ciebie nikt
nie łączy z takimi sprawami, chociaż na wyspie przyśnił mi się o tobie niezwykle
podniecajÄ…cy sen.
Móri uśmiechnął się ze smutkiem.
- Są chyba tego dwa powody. Przede wszystkim sam uciekam od tego rodzaju myśli,
aby w pełni skupić się na mym wykształceniu.
- Ale czy to ma być przeszkodą? Z tego co zrozumiałam, to Mag - Loftur i inni
diakoni pożądali kobiet.
- Taki był mój własny wybór. Drugi powód mojej wstrzemięzliwości jest bardziej
skomplikowany. Rezygnowałem z wszelkich kontaktów fizycznych, bo sam czułem, że coś
mnie od nich odgradza. Sądziłem, że niemożliwe jest, abym cokolwiek odczuwał. Dopiero
teraz. A to przede wszystkim dlatego, że ty byłaś ze mną.
Tiril od tych słów zalała kolejna fala gorąca.
164 [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl