• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    chciał, żebym tego spróbował i żeby on mógł mnie wtedy kropnąć. Nigdy się nie dowiem, jakim
    cudem przeszedł te wszystkie testy, które miały rzekomo trzymać takich świrów z dala od służb
    ochrony porządku publicznego. Ale z pewnością jemu się to udało. Miał prawo nosić broń i szukał
    okazji, żeby zrobić z niej użytek. Nie miałem zamiaru dać mu tej sposobności. Powoli wyciągnąłem
    ręce ze złączonymi pięściami przed siebie.
    - Nie stawiam oporu, panie władzo, widzisz pan! Popełnia pan błąd, ale ja potulnie pana
    słucham. Proszę mi założyć kajdanki i zabrać mnie.
    Był wyraznie rozczarowany i spojrzał na mnie. Ale ja nawet się nie poruszyłem, więc w końcu
    rzucił mi gniewne spojrzenie, wyciągnął kajdanki zza pasa i rzucił mi je. Pistolet nawet nie drgnął.
    - Zakładaj!
    Zamknąłem obręcze na przegubach bardzo luzno, tak że mogłem wyślizgnąć dłonie. Robiąc to
    patrzyłem w dół i nie zauważyłem, żeby się poruszył, aż do momentu kiedy złapał mnie za oba
    przeguby i zacisnął kajdanki tak mocno, że wpiły mi się w nadgarstki. Wciskając metal w moją skórę,
    uśmiechnął się z sadystyczną radością.
    - Mam ciÄ™, diGriz. JesteÅ› aresztowany.
    Spojrzałem na niego; był o głowę wyższy ode mnie i ze dwa razy cięższy. Wybuchnąłem
    śmiechem. Włożył pistolet z powrotem do kabury i rzucił się na mnie. Tak, to właśnie zrobił. Wielki
    facet rzucił się na małego dzieciaka. Nie mógł zrozumieć, z czego się śmieję i nie miałem zamiaru
    pomagać mu zgadnąć. Zrobiłem najprostszą, najlepszą i najszybszą rzecz, jaką mogłem w tych
    okolicznościach zrobić. I najpaskudniejszą.
    Walnąłem go kolanem z całej siły w jaja, a on puścił moje ręce i zgiął się wpół. Biedaczek
    pewnie bardzo cierpiał, więc zrobiłem mu przysługę. Kiedy się pochylił, walnąłem złączonymi
    pięściami w szyję. Zanim runął na chodnik, był już nieprzytomny. Uklęknąłem i zacząłem szukać mu
    po kieszeniach kluczyków do kajdanków.
    - Co tam się dzieje?! - zawołał jakiś głos i drzwi najbliższego domu uchyliły się, wpuszczając
    smugę światła. Ten strzał zaalarmował całą ulicę. Potem pomyślę o kajdankach. Teraz musiałem stąd
    zwiewać.
    - Postrzelili kogoÅ›! - krzyknÄ…Å‚em. - BiegnÄ™ po pomoc!
    Ostatnie słowa wykrzyczałem już za siebie, pędząc w dół ulicy i znikając za rogiem. W
    drzwiach pojawiła się jakaś kobieta i coś do mnie krzyknęła, ale nie zatrzymałem się, żeby jej
    słuchać. Musiałem uciec stąd, zanim zarządzą alarm i zaczną poszukiwania. Wszystko się
    skomplikowało.
    Bolały mnie przeguby rąk. Spojrzałem na nie mijając najbliższą latarnię i zobaczyłem, że dłonie
    mam zupełnie białe. W dodatku zaczynały drętwieć. Kajdanki były tak ciasne, że tamowały krążenie
    krwi. Słabe poczucie winy, że załatwiłem faceta, zniknęło w mgnieniu oka. Musiałem zdjąć to
    świństwo z rąk i to szybko. Mogłem się z tym uporać tylko w moim biurze.
    Doszedłem tam omijając główne ulice i trzymając się z dala od ludzi. Ale kiedy dotarłem do
    tylnych drzwi budynku, palce miałem już zdrętwiałe i sztywne. Zupełnie straciłem w nich czucie.
    Wyjęcie kluczy z kieszeni zajęło mi zbyt dużo czasu, a gdy w końcu mi się to udało, natychmiast
    je upuściłem. Potem nie byłem w stanie ich podnieść. Mogłem jedynie powłóczyć nieczułymi dłońmi
    po kluczach.
    Są ciężkie chwile w życiu, ale ta była najcięższa z tych, których kiedykolwiek doświadczyłem.
    Po prostu nie byłem w stanie zrobić tego, co musiałem zrobić. Byłem skończony, zbity i przegrany.
    Nie mogłem się dostać do budynku. Nie mogłem sam sobie pomóc. Nie trzeba mieć dyplomu lekarza
    medycyny, by się domyślić, że jeśli wkrótce nie zdejmę kajdanków, to przez resztę życia będę się
    posługiwać plastikowymi dłońmi. Tak to będzie.
    - Tak nie będzie! - usłyszałem swój wściekły szept. - Wykop te drzwi, zrób coś, otwórz je
    palcami u nóg.
    Nie, nie nogami! Niezdarnie, zmartwiałymi palcami grzebałem w kluczach, aż oddzieliłem
    właściwy. Wtedy pochyliłem się nad nim i dotknąłem go językiem, wyczuwając jego położenie i nie
    zwracajÄ…c uwagi na brud i kurz.
    Jeśli kiedykolwiek kusiłoby cię, żeby otworzyć zamek mając klucz w zębach, a kajdanki na
    rękach, mam bardzo zwięzłą radę: nie rób tego. Trzeba wykrzywiać głowę na wszystkie strony, żeby
    wsadzić klucz do dziurki. Potem przekręcać ją, żeby przekręcić klucz, a potem walnąć głową w
    drzwi, żeby się otworzyły...
    W końcu mi się udało i wpadłem do środka, waląc twarzą w podłogę, z pełną świadomością, że
    muszę jeszcze powtórzyć to wszystko na górze. Fakt, że mi się to udało i w końcu wleciałem na pysk
    do biura, świadczy raczej o mojej odporności i zaciętości niż inteligenci. Byłem zbyt spanikowany,
    żeby myśleć. Mogłem tylko reagować. Aokciem zatrzasnąłem drzwi i potykając się dotarłem do
    mojego warsztatu. Zwaliłem pudło z narzędziami na podłogę i kopałem jego zawartość, aż znalazłem
    wibropiłę. Uniosłem ją zębami, po czym udało mi się umieścić ją w otwartej szufladzie biurka i
    utrzymać w miejscu, gdy łokciem zatrzasnąłem szufladę. Zatrzasnąłem ją jednocześnie na własnej
    wardze, co spowodowało niezły potok krwi. Nie zwróciłem na to uwagi. Przeguby rąk mi płonęły,
    ale same dłonie już nic nie czuły. Były białe i wyglądały jak martwe. Straciłem za dużo czasu.
    Aokciem przekręciłem piłę, potem podsunąłem kajdanki pod ostrze, rozsuwając ręce, żeby napiąć
    łańcuch. Ostrze zabzyczało przerazliwie i łańcuch już był odcięty, a ręce rozchyliły się szeroko.
    Teraz nadszedł czas na bardziej ekscytujące zajęcie, czyli rozcięcie kajdanków z jednoczesnym
    zachowaniem własnego ciała w całości. Za dużo naraz chciałem. Zanim skończyłem, biurko, ściana i
    podłoga ociekały krwią. Ale zdjąłem kajdanki i moje dłonie zaróżowiły się, gdy wróciło krążenie.
    Po tym wszystkim jedyne, na co miałem ochotę, to paść na krzesło i patrzeć na kapiącą krew.
    Siedziałem tak chyba z minutę, aż zaczęło ustępować odrętwienie i zaczął się ból. Z wysiłkiem
    wstałem i dowlokłem się do szafki z lekarstwami. Złapałem ją i całą zakrwawiłem, wytrząsając z
    niej pigułki przeciwbólowe, z których dwie udało mi się połknąć.
    Skoro już tu byłem, wyciągnąłem także środki odkażające i bandaże i oczyściłem rany. Były
    paskudnie poszarpane, ale nie głębokie, a wiec nie niebezpieczne. Obandażowałem je, spojrzałem w
    lustro i aż się wzdrygnąłem. Należało coś zrobić również z dolną wargą...
    Na ulicy zawyła syrena policyjna i zdałem sobie sprawę, że najwyższy czas, żeby coś wreszcie
    wymyślić i zaplanować.
    Byłem w kłopocie. Billville nie jest duże i do tej pory wszystkie drogi wylotowe z miasta są już
    na pewno zablokowane. Sam bym to zrobił, gdybym szukał zbiega. Na to wpadnie nawet najbardziej
    tępy policjant. Na wszystkich drogach blokady, nad otwartymi przestrzeniami grawiloty, zaopatrzone
    w noktowizory, policjanci na przystankach kolejki. Wszystkie dziury zatkane. Złapany w pułapkę, jak
    szczur. Cóż jeszcze? Ulice także będą patrolowane. Jak się zrobi pózno, na zewnątrz będzie jeszcze
    mniej ludzi i dużo bardziej niebezpiecznie będzie kręcić się po ulicach.
    A rano, co potem? Wiedziałem co potem. Przeszukają każdy pokój, w każdym budynku, i w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl