-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ma pozostać taki, jaki był, naturalny - oświadczył. Ustaliliśmy kiedyś z mamą, że nie będziemy mu
nigdy dawać żadnych dodatkowych ozdób, wymyślnych fryzur, błyszczących obroży, a już w żadnym
wypadku jakichÅ› ubranek.
- Ależ nic takiego - natychmiast uroczyście zapewniły żona i córka. - Chodzi tylko o mały
ocieplacz na plecy i brzuszek. Na pewno ochroni go on przed deszczem i śniegiem. - Wymyśliły
obydwie, że uszyją psu taki ochronny ocieplacz i to z materiału, który już z daleka rzucałby się w
oczy. Również łatwiej będą go mogli zobaczyć kierowcy samochodów.
- No, zaszkodzić to mu chyba nie zaszkodzi - zgodził się w końcu mężczyzna. Także dla niego
bezpieczeństwo Mukla było w tym wszystkim najistotniejsze. - No, zobaczymy, co z tego wszystkiego
wyniknie - oświadczył - ale o jedno was proszę, nie zróbcie z niego klowna!
Obydwie - mama i córka - przystąpiły do dzieła. Najpierw został więc ustalony kolor materiału,
z którego miało być uszyte ubranko.
Po dłuższym zastanowieniu ustalili, że nie będzie to ani błyszcząca czerwień, ani też jaskrawa
żółć, a delikatnie mieniąca się zieleń. I coś takiego na próbę przyniesiono od razu Muklowi, który ze
zdziwieniem obwąchał materiał i pomrukując, jakby zadowolony, pozwolił im na zabiegi związane z
przymiarkÄ….
Rezultat był zaskakujący. Na pewno nie wyglądało to na żadną rzecz noszoną przez człowieka.
A ponieważ Mukiel zdawał się czuć w tym bardzo dobrze, zaakceptował to także mężczyzna. Pies nie
był już odtąd niewidocznym czarnym cieniem, lecz stał się rzeczywiście widoczny z daleka.
Gdy kilka dni pózniej Mukiel mimo to uciekł podczas spaceru, mężczyzna obrał inną taktykę
poszukiwań. Działał według planu. Znał już także kilka słów po włosku - w czym pomogła mu
skutecznie córeczka, i co bardzo mu się przydało.
Potrafił więc pozdrowić zagadniętego na ulicy człowieka w jego ojczystym języku, a następnie
zapytać z odpowiednią intonacją: - Cane nero piccolo? - co oznaczało: mały, czarny pies?
Każdy orientował się naturalnie, o co mu chodzi. Ale ludzie zwykle uśmiechali się w
odpowiedzi i rozkładali bezradnie ręce, mówiąc przy tym w swoim dialekcie coś, co najpewniej
znaczyło: - Niestety, nie możemy panu pomóc. Małych, czarnych psów jest u nas wiele.
W tym momencie mężczyzna przypomniał sobie, że Mukiel ma przecież na sobie jasnozieloną
kamizelkę. Pytał więc teraz: - Cane nero piccolo in veste verde! A więc: Czarny, mały pies w
zielonej kamizelce.
- Si, si, signore - usłyszał w odpowiedzi od sympatycznego Tesańczyka. Widział takiego psa i
wskazał krzaki rosnące przed łaznią.
I Mukiel był tam rzeczywiście.
Wieś Caslano, a raczej osada mająca charakter małego miasteczka, była pięknie położona,
otoczona łagodnymi wzgórzami i licznymi ogrodami, pełnymi kwitnącej roślinności. Przede
wszystkim jednak atrakcją było jezioro, o kryształowo czystej, zródlanej wodzie. Wokół panowała
niczym nie zmącona cisza, w której doskonale się odpoczywało. Mieszkać tutaj choćby tylko przez
kilka tygodni w roku było prawdziwym darem. Ale za to oczywiście trzeba było słono płacić.
Tymczasem nastało lato. Pies i pan, po nieco denerwujących przygodach w czasie ferii Bożego
Narodzenia, znowu doszli, zdaje się, do porozumienia. Ta niepisana umowa między nimi, narzucona
panu zapewne przez tego małego wyrafinowanego psa, miała następujący charakter: Ty, człowieku,
będziesz pozwalał mi swobodnie się poruszać, a ja za to gwarantuję ci, że nie będę ci uciekał.
Będziesz chodził za mną, a ja będę biegał przed tobą!
Porozumienie to zdawało na razie egzamin i obaj byli z tego zadowoleni.
Lato tego roku było wyjątkowo upalne. W tym okresie przypadały też urodziny żony, które jak
zwykle obchodzono bardzo uroczyście. Do Caslano zjechało zatem mnóstwo przyjaciół, również
najbliższa przyjaciółka żony, bardzo zaprzyjazniona z Muklem. Przyjechała tu nawet kilka dni
wcześniej, by pomóc swej przyjaciółce w przygotowaniach do przyjęcia.
Pies i pan cieszyli się z jej wcześniejszego przyjazdu, gdyż mogli teraz wymknąć się i
odpoczywać w cieniu drzew przepięknego caslańskiego parku.
Pies cieszył się przy tym na swój sposób, obwąchując i znacząc swoim psim zwyczajem
miejsca, w których przebywali. Prowadziło to oczywiście do znacznego ubytku wody w organizmie i
musiało być uzupełniane.
Mukiel wolał chodzić ostatnio do parku niż nad jezioro. A pragnienie gasił w napotkanych [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl