-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielką głowę i spojrzało na mnie zielonymi oczami... Lśniące futro, rozwścieczony zwierzęcy pysk... Górski kot,
mieszkaniec śnieżnej krainy, nie, nie tylko kot, ale i śmierć... Bestia jeszcze bardziej wyszczerzyła kły. Nigdy nie
przyśnił mi się tak straszny sen.
- To... Właśnie to wybrałaś!
W tej samej chwili, gdy usłyszałam te słowa, czar prysł. Może ta sztuczka udałaby się z inną dziewczyną, ale nie ze
mną. Zobaczyłam podwójny, nakładający się na siebie obraz - lśniące futro na gładkiej skórze, pysk drapieżnika na
ludzkiej twarzy - tylko zielone oczy były te same. Musiały stoczyć prawdziwą bitwę, żeby się otworzyć, a teraz
dostrzegłam w nich błysk rozumu.
Podeszłam do stwora, który jednocześnie był i zwierzęciem, i człowiekiem. Widząc człowieka, przestałam się bać
istoty, z którą dzieliłam pokój. Obawiałam się raczej tego czegoś, co wyrwało mnie ze snu i posłało do okna...
- Ty jesteś Herrel - powiedziałam do Zwierzołaka. Wraz z moimi słowami Jezdziec znów stał się człowiekiem,
śnieżny kot zniknął, jakby wcale go nie było.
- Ale zobaczyłaś mnie... inaczej. - Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie faktu.
- Tak... w blasku księżyca.
Herrel wstał z łóżka i stanął w jego nogach. Zwróciwszy się w stronę widocznych teraz drzwi, poruszył rękami
wymawiając jednocześnie niezrozumiałe słowa.
Srebrzysta księżycowa poświata przy drzwiach przeistoczyła się w zielonkawy blask przypominający lampy
Jezdzców Zwierzołaków. Od niego biegły dwa świetlne strumyki; jeden prowadził do łoża, drugi zaś do moich stóp.
I znowu stałam się świadkiem przemiany, gdy ludzkie ciało złączyło się ze zwierzęcym, ale tym razem przemiany
spowodowanej gniewem. Herrel zdołał się jakoś opanować i przybrał ludzką postać. Zarzuciwszy na siebie płaszcz,
podszedł do drzwi. Z ręką na klamce spojrzał na mnie.
- Może to i dobrze... - Wydawało się, że dyskutuje sam ze sobą. - Tak, to nawet lepiej... Tylko - teraz zwrócił się do
mnie - pokaż im, że się przestraszyłaś. Czy możesz głośno krzyknąć?
Nie znałam jego zamiarów, ale ufałam, iż wie, co robi. Wrzasnęłam najgłośniej jak mogłam i tak dobrze udałam
przerażoną, że aż mnie samą to zaskoczyło.
W budynku nie było już cicho. Herrel otworzył drzwi, podbiegł do mnie i objął mocno, jakby chcąc pocieszyć.
Pospiesznym szeptem radził mi, jak dalej grać tę samą rolę.
Usłyszałam krzyki, odgłos kroków, a pózniej w drzwiach zobaczyłam zielonkawe światło lampy. Stał tam Hyron,
patrząc na nas z miną człowieka oczekującego na zadowalające wyjaśnienie. Przedtem widziałam dowódcę
Jezdzców tylko z daleka.
- Co się stało? - zapytał.
- Obudziłam się i w pokoju było ciepło, bardzo ciepło - wyjąkałam. Rady Herrela przydały mi się. - Pomyślałam, że
muszę szeroko otworzyć okno... - Podniosłam niepewnie rękę do skroni, jakby zrobiło mi się słabo, i zakończyłam: -
Potem odwróciłam się i zobaczyłam ogromnego zwierza... Przez chwilę panowało milczenie i to Herrel je przerwał.
- Popatrz tam... - Raczej rozkazał, niż poprosił, wskazując na podłogę przede mną, gdzie wiła się zielona linia. Nieco
przygasła, lecz nadal była widoczna.
Hyron spojrzał, po czym z ponurą miną podniósł wzrok na Herrela.
- Czy żądasz satysfakcji?
- Od kogo, dowódco? Nie mam dowodów.
- To prawda. I lepiej, żebyś ich nie szukał... teraz.
- Czy to na mnie zrzucasz winę? - spytał z lodowatym spokojem Herrel.
- Wiesz, dokąd musimy jechać i dlaczego. Czy to jest czas na kłótnie?
- Ja ich nie szukałem.
Hyron skinął głową. Z widoczną niechęcią zgodził się z Herrelem i tylko z obowiązku zajął się poważnie tą sprawą.
- Takie rzeczy lub podobne podchody nie mogą się powtórzyć - ciągnął Herrel. - Nie wolno podawać w wątpliwość
wyroków losu wyrażonych za pośrednictwem zaczarowanych płaszczy. Czyż wszyscy nie potwierdziliśmy tego
mieczową przysięgą?
Hyron ponownie skinął głową.
- To już się nie powtórzy - oświadczył. Zabrzmiało to jak przysięga.
Kiedy znowu zostaliśmy sami w księżycowej poświacie, spojrzałam Herrelowi w oczy i zapytałam:
- Jaką strzałę wystrzelono w nas tej nocy? Jezdziec przyjrzał mi się bardzo uważnie i odpowiedział innym pytaniem:
- Zobaczyłaś drapieżne zwierzę, a jednak nie uciekłaś. Dlaczego?
- Zobaczyłam jednocześnie zwierzę i człowieka, którego przecież nie musiałam się obawiać. Powiedz mi, co się
stało, gdyż najwyrazniej zrobił to ktoś mający złe zamiary.
- Rzucono czar, który miał w tobie wzbudzić do mnie wstręt, a może nawet przywieść cię do tego, kto to zrobił.
Dlaczego szukałaś okna?
- Ponieważ tak mi... polecono... - Tak, tak było! Obudzono mnie, każąc mi właśnie to zrobić. - Czy... czy to Halse?
- Bardzo możliwe. Są też inni... Mówiłem ci, że nikt nie wierzył ani się spodziewał, iż ty albo jakaś inna kobieta
wybierze mój płaszcz. Dokonawszy tego, pomniejszyłem ich w ich własnych oczach. Dlatego pragną mnie
upokorzyć. Strasząc zmianą postaci, zamierzali zrazić cię do mnie.
- Zmianą postaci... - powtórzyłam. - Więc przybierasz taki kształt w razie potrzeby?
Herrel nie odpowiedział od razu. Podszedł do okna i wpatrzył się w nocny mrok.
- Czy cię to przeraża?
- Nie wiem. Tak, przestraszyłam się na początku, kiedy cię zobaczyłam... Ale może dzięki podwójnemu wzrokowi
zawsze pozostaniesz dla mnie człowiekiem.
Herrel znów odwrócił się do mnie, lecz twarz miał ukrytą w mroku.
- Przysięgam ci na mój miecz, Gillan, że z własnej woli nigdy cię nie przestraszę!
Czy przez krótką chwilę ujrzałam futro na jego ramionach i pysk górskiego kota zamiast głowy? Ale chciałam
zobaczyć człowieka i tak też się stało.
Pojedynek na miecze
- Czy w waszym domu nie ma zwierciadeł? Czyżby starożytna wiedza o demonach mówiła prawdę? - Usiłowałam
ponownie zapleść warkocze, a po omacku było to bardzo trudne.
Usłyszałam za sobą śmiech, a pózniej nad moją głową przemknęło i ustawiło się w najdogodniejszym położeniu
prawdziwe zwierciadło. Zwierciadło z błyszczącego metalu, które raczej powinno odbijać ciosy w walce niż
pomagać przy porannej toalecie. Moje odbicie w tarczy Herrela wydało mi się blade i jakieś dziwne, ale zdołałam
doprowadzić włosy do porządku. Zgubiłam połowę szpilek i kok był luzniejszy, niż tego pragnęłam.
- Wybrałaś sobie bardzo skromne mieszkanie, Gillan, chyba że chcesz ujrzeć je tak, jak widzą je twoje towarzyszki...
- W głosie Herrela wyczułam pytającą nutę.
- Wolę rzeczy takimi, jakimi są naprawdę - odparłam szybko. - Zawsze chciałam z jasnym umysłem stawiać czoło
przeciwnością. Herrelu, czego musimy się obawiać? [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl