• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    północną ścianę doliny. Storm nie miał wątpliwości co do zródła tego blasku: nie był to ogień
    ani atomowa lampa osadników, lecz urządzenie takie, jak to, które widywał na drugim końcu
    galaktyki.
    Traktując pojazd kosmiczny jako punkt odniesienia, określił z grubsza położenie
    plamy blasku. Zacisnął potem palce na nadgarstku Gorgola w jednym z prostych sygnałów,
    jakich używali w ciemności. W odpowiedzi chłopak uścisnął jego dłoń dwukrotnie, po czym
    Storm opuścił się na czworaki i ruszył za Surrą, z Hing usadowioną na plecach.
    Pozostawiwszy Norbisa w zaroślach, trójka skierowała się w stronę statku.
    Szczęśliwie, frawny nie pasły się tutaj i trawa była tak wysoka, że od czasu do czasu
    Ziemianin musiał się podnosić, żeby sprawdzić, czy idą we właściwym kierunku. W końcu
    jednak dotarli nad brzeg&
    Dotknął ziemi - była mokra, świeżo skopana. Wysunął głowę poza krawędz wykopu i
    oświetlił go latarką, używając jej najmniejszej mocy.
    Miał rację, ziemię dopiero co odkopano, praca nie była zresztą skończona, bo
    stateczniki były jeszcze W połowie przysypane. Krążownik został zasypany po wylądowaniu
    - częściowo, by go ukryć, a częściowo, by utrzymać go w pozycji pionowej do odlotu, gdyż
    nie było tu żadnych wsporników. Gdyby jakaś wichura wytrąciła go z pionu, choćby o kilka
    stopni, nie mając dzwigów do ponownego ustawienia, bandyci zostaliby po prostu z kupą
    złomu.
    Ale to kopanie oznaczało, że zamierzali użyć statku. Chcąc się dowiedzieć czegoś o
    jego typie, omiótł światłem kadłub - wszystkie luki były zamknięte. Znowu spojrzał na
    wsporniki. Gdyby miał oba meerkaty, mógłby im zlecić podkopanie jednego z nich, co
    zachwiałoby równowagę statku i zniszczyło plany Xików. Ale sama Hing nie dałaby sobie z
    tym rady.
    Miała ona zresztą swoje plany. Zeskoczyła z ramienia Storma, pacnęła łapą rozkopaną
    ziemię i, uznawszy, że jest to wspaniały materiał do rozgrzebywania, sturlała się na sam dół,
    gdzie rozpoczęła gorliwą pracę. Na wezwanie pana prychnęła gniewnie, ale w końcu wróciła,
    choć niechętnie i obrażona, unikała ręki człowieka. Storm, chcąc poprawić nastrój zwierzaka,
    zlecił mu inne zadanie.
    Meerkat słuchał początkowo ponuro, ale szybko rozpogodził się i z radosnym
    gruchaniem rzucił się do rozkopywania ziemi wokół palika przytrzymującego jedną z grubych
    lin, które jak sieć oplatały statek kosmiczny. Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że
    mocno napięta sieć utrzymuje kadłub w pionie i poluzowanie jednej z głównych lin może go z
    niego wytrącić. Trzeba było wykorzystać każdą szansę, a temu zadaniu meerkat mógł
    podołać.
    Storm wycofał się do tarasów, starając się zatrzeć za sobą ślady. Nie udało mu się tego
    zrobić idealnie, ale jak mógł, uczynił ślad nieczytelnym. Kiedy dotarł do zarośli, ponownie
    chwycił Gorgola za rękę, a ten uścisnął go dając znak, że znalazł schronienie. Była to
    niewielka szczelina w pękniętej pod wpływem jakichś ruchów tektonicznych ścianie tarasu.
    Wcisnęli się tam wszyscy z Surrą, a po chwili również z Hing, która dopóty trącała nosem
    ramię człowieka, dopóki ten nie przyjął skarbu wygrzebanego przez stworzenie i nie przytulił
    zwierzaka do siebie.
    Postanowili, że zaczekają do świtu. Jeżeli do tego czasu Nitra się nie pojawi, nie
    uczyni tego i pózniej. Mógł on oczywiście dojść do wniosku, że kryjówka bandytów jest dla
    niego zbyt twardym orzechem. Storm drzemał. Nauczył się wykorzystywać przerwy w
    działaniu na sen, ale poderwał się na równe nogi, gdy niebo przeciął ognisty pocisk, za
    którym poszybował drugi& i trzeci.
    Pierwsza strzała trafiła na łatwopalny materiał i buchnął płomień. Po trzeciej usłyszeli
    wysokie, przerażone rżenie koni. Ogień płonął wzdłuż linii przebiegającej jakieś półtora
    metra nad ziemią, jak gdyby na ścianie lub zagrodzie. Zcianie lub zagrodzie& przypomniał
    sobie, jak Larkin chroniąc konie przed atakiem jorisów wieńczył tymczasowy korral kępami
    ciernistych krzewów. A suche krzewy paliły się łatwo.
    Przerażonym głosom koni zawtórowały krzyki. Odległy punkt świetlny, który
    dostrzegli wcześniej, zmienił się w sporą szczelinę, będącą pewnie otwartymi drzwiami.
    Gorgol poruszył się i klepnął Storma po ramieniu przekazując swój zamiar. Spłoszone
    konie wydostały się jakoś z płonącego korralu i pędziły prosto na nich. Norbis chciał
    skorzystać z zamieszania i zdobyć wierzchowca. Miał-emiter, był więc lepiej przygotowany
    do obrony w ciemnościach od Storma, którego łuk był w nich zupełnie bezużyteczny.
    Ziemianin skinął głową i tubylec zniknął w mroku.
    Nagle usłyszeli wysoki, wibrujący krzyk, który na pewno nie wydarł się z gardła
    przybysza. Nitra w opałach? Z pewnością też miał zamiar zająć się uciekającymi końmi.
    Płonące krzewy oświetlały scenerię. Jezdzcy usiłowali okrążyć stado. Jechali jednak
    zakosami, co wskazywało, czym zajmowali się w przeszłości. Storm nie miał wątpliwości, że
    pochodzili z oddziałów zaprawionych w bojach.
    Rozbłysło światło, przy którym zbladł blask ognia. Jasny słup prawie sięgał statku,
    przesuwał się usiłując oświetlić konie. Czy na jednym z nich ujrzał jakąś sylwetkę? Nie był
    pewny, ale koń wydawał się świadomie wymykać z linii światła. Wierzchowce rozpierzchły
    się, po dwa, po trzy, i coraz trudniej było je wszystkie oświetlić.
    Huknęło i purpurowa błyskawica chlasnęła w lewo. Storm szczęknął zębami, a Surra
    przywarła do jego nogi przerażona i wściekła. To też już kiedyś widział - bicz zniszczenia
    smagający uciekinierów. Teraz już nie chodziło o konie! Gorgol! Gdyby tylko mógł go tu
    sprowadzić! To nie była właściwa pora na chwytanie oszalałych zwierząt. Nie, jeśli Xikowie
    używali promieni siły. Tubylec nie wiedział przecież nic o ich potężnych broniach.
    Ciężko mu było zdecydować się na ryzykowanie życiem Surry, ale musiał dać szansę
    chłopakowi. Przyklęknął obok kota i położył mu ręce na karku, dotykając kciukami dużych
    uszu. Myślą wydał jej rozkaz: - Znajdz Gorgola. Sprowadz go tutaj.
    Surra warknęła. Promień siły uderzył ponownie, tym razem po prawej stronie. Ich
    bezpieczeństwo zależało od tego, na ile sprawny był operator  bicza . A Xikowie potrafili
    nim wyczyniać prawdziwe cuda. Storm widywał już w przeszłości takie pokazy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl