• [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Werner musiał jej imponować. Tak samo zresztą Adam. Poza tym myślę, że
    najbardziej zależało jej nie tyle na partnerach, co na ich pieniądzach.
    Pod tym względem Klara była stanowcza. I proszę nie myśleć, że
    przemawia przeze mnie zwykła zazdrość, nic z tych rzeczy. Mam od dawna
    narzeczoną i wkrótce się pobierzemy. A Klara za pieniądze zrobiłaby
    wszystko...
    - Z pana słów wynika, że Adam nie byłby zadowolony, gdyby o tym
    wszystkim wiedział.
    - To mało powiedziane. Adam był strasznie zazdrosny o Klarę. Może nie
    tyle o osobę, co o... powiedzmy przedmiot. Bo on traktował ją jak swoją
    własność.
    - Ale wracając do tego przyjęcia...
    - Adam dowiedziawszy się ode mnie, że Klarę widywano z Wernerem,
    wściekł się. Powiedział mi przy tym, że zaprosił już Wernera, więc teraz nie
    może się wycofać. Ja z kolei usiłowałem zbagatelizować sprawę, ale odniosło to
    chyba niewielki skutek, bo na przyjęciu Hornet usiłował obrazić Wernera i
    wreszcie mu się to udało. Werner wyszedł oburzony i potem przyjęcie się jakoś
    rozleciało... Adam jest bardzo impulsywny. Ale widać było, że nie żałował
    swoich słów. Próbował zachować się jak gdyby nigdy nic. Goście jednak byli
    zaskoczeni. Jednym słowem wytworzyła się nieprzyjemna sytuacja. Nie myślą
    chyba panowie, żeby Adam mógł...
    - Na razie nic nie myślimy - przerwał Janowicz. - A kto, pana zdaniem,
    mógłby mieć na pieńku z Wernerem?
    - Nie wiem. Nie znam nawet jego znajomych. Werner był wprawdzie
    bardzo spokojnym człowiekiem, ale...
    - Ale co?
    - Nie był zbytnio lubiany. To dość ponury typ. Stary kawaler z typowymi
    przywarami tego stanu. Zgorzkniały, zgryzliwy, zamknięty w sobie.
    - Miał rodzinę?
    - O ile wiem, to nie. Zresztą rozmawiałem z nim tylko kilka razy.
    - Może jeszcze jedno, panie inżynierze: co robił pan dwa dni temu?
    - O jakiej porze dnia? Przed południem pracowałem w biurze.
    - O której godzinie przyszedł pan do pracy?
    - Zaczynamy o ósmej trzydzieści, ale tego dnia spózniłem się o jakieś
    dwadzieścia, dwadzieścia pięć minut.
    - Dlaczego?
    - Spotkałem się z dwoma znajomymi.
    - Ich nazwiska?
    - Czy panowie mnie podejrzewają? Ależ...
    - Po prostu musimy wiedziec, co robili w tym czasie znajomi Wernera.
    To normalna procedura.
    - Bo widzi pan, otrzymałem pracę zleconą. Nie mogłem sam zrobić
    niektórych rzeczy, więc poprosiłem kolegów o wykonanie dla mnie rysunków.
    Właśnie wtedy odebrałem je od nich. Jeden nazywa się Zawadzki, drugi
    Michalak. Obaj pracują na Politechnice.
    - Dobrze. To byłoby wszystko, panie Czerniak. Chyba, że ma pan jeszcze
    coś do powiedzenia?
    - Nie. Powiedziałem wszystko, co wiem o interesujących pana osobach.
    IX
    Po wejściu do komendy Zalewskiego zaczepił pomocnik oficera
    dyżurnego i wręczył mu telefonogram z Wrocławia. Zalewski przyjrzał się
    oderwanej kartce z dalekopisu: karol werner s. tadeusza i małgorzaty koryc-kiej
    ur. 21 (dimidziestego pierwszego) marca 1926 roku w warszawie zamieszkały
    we Wrocławiu przy ulicy mickiewicza 29/16 stop brat piotra werner członek zip
    zamieszkały w modrzewiu koło warszawy stop karol werner notowany za
    nielegalny handel dewizami stop bliższe szczegóły na miejscu stop wezwanie
    doręczono na jutro godzina dziewiąta koniec - +H-Wszedł do gabinetu
    Jancwicza.
    - Mamy już brata Wernera - rzekł podając kapitanowi kartkę. - Widać z
    tego, że nie jest to kryształowy, charakter. Pewnie dlatego Werner nie afiszował
    się nim zbytnio.
    - Idz do naczelnika po delegację i załatw sobie bilet do Wrocławia na
    pociąg, a jak wrócisz, to jeszcze pogadamy - przerwał Janowicz.
    Podając konduktorowi bilet na miejsce sypialne Zalewski pomyślał, że
    właściwie to jego pierwsza samodzielna podróż służbowa. Miał w związku z
    tym lekką tremę; zależało mu na tym, aby nie zbłaznić się przed Janowiczem.
    Wierzył, że załatwi wszystko pomyślnie. Podbudowało go też trochę zaufanie
    przełożonych, którzy nie bali się powierzyć mu tej niebagatelnej bądz co bądz
    sprawy. Był tak zaaferowany układaniem w myśli planu rozmowy z Karolem
    Wernerem, że bez namysłu zgodził się na zamianę miejsc z grubym
    jegomościem, który długo i namiętnie tłumaczył mu o swoich astmatycznych
    dolegliwościach. Facet chrapał prawie przez całą noc, toteż Zalewski zasnął
    dopiero nad ranem i konduktor z trudem dobudził go oznajmiając koniec
    podróży. Szybko ogolił się i wychyliwszy się przez okno usłyszał zapowiedz:
     Pociąg osobowy z Warszawy Głównej do Wrocławia z połączeniem do Jeleniej
    Góry i Kudowy wjeżdża na tor trzeci przy peronie czwartym . Z niechęcią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl