• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    studiach, Sarah zmieniła się w Sallie i tak zostało do dziś.
    - Na studiach?
    - Tak. W końcu obroniłam pracę dyplomową. Po twoim odejściu studiowałam bez pośpiechu na
    różnych wydziałach. Języki, pisarstwo... Kiedy zatrudnili mnie jako reporterkę, wreszcie
    zmobilizowałam się i skończyłam studia.
    - Zastosowałaś też surową dietę. Jak widzę, zmieniłaś w sobie wszystko, włącznie z figurą.
    W głosie Bainesa zabrzmiała pretensja. Skonsternowana Sallie zastanawiała się, czy mąż ma jej za
    złe, że zeszczuplała.
    - Nie przestrzegałam żadnej diety. Ot, nerwy, dużo zajęć, i jakoś zgubiłam parę kilogramów.
    Brakowało mi czasu na jedzenie. Zresztą stale mi go brak.
    - Dlaczego? Po co ta drastyczna zmiana?
    Sallie zorientowała się nagle, że wykroczyli poza ramy zdawkowej rozmowy o dawnych dziejach.
    To dziwne, ale nie miała nic przeciwko wyznaniu mężowi prawdy. Niczym nie ryzykowała. I nie było
    się czego wstydzić.
    - Odchodząc, kazałeś mi odezwać się, kiedy stanę się kobietą odpowiednią dla ciebie. Omal nie
    umarłam z rozpaczy. Gdy po jakimś czasie wydobyłam się z odrętwienia, postanowiłam walczyć o
    ciebie i przeistoczyć się w kobietę, jakiej byś sobie życzył. Tak więc studiowałam, pracowałam i
    uczyłam się żyć bez ciebie. Ot i cała tajemnica.
    - Nie cała - zaprotestował z krzywym uśmiechem. - Twój mąż-łajdak znów się pojawił,
    otwierając nowy rozdział tej historii. Mąż jest teraz twoim szefem i trzeba sprawdzić, czy statut firmy
    dopuszcza zatrudnianie bliskich krewnych.
    - Jeśli nawet nie dopuszcza, zauważ, że pracowałam tu wcześniej od ciebie. - Sallie jasno postawiła
    sprawÄ™.
    - Ale ja jestem szefem - przypomniał z przebiegłą miną. - Nie martw się, kochanie. Nie zamierzam
    cię zwolnić. Taka reporterka to skarb. Nie można pozwolić, by odeszła do konkurencji. Nie
    wypuszczę cię z rąk. - Spostrzegł, że Sallie szykuje się do wyjścia. - Siadaj. Jeszcze nie
    skończyłem.
    Posłusznie wróciła na krzesło, zaś Baines zajął miejsce w fotelu i wziął do rąk teczkę leżącą na
    biurku. Poznała swoje akta. Nie zawierały nic kompromitującego, toteż Sallie spokojnie czekała, aż
    Rhydon je przewertuje.
    - Jestem ciekaw, co napisałaś w ankiecie personalnej, skoro twierdzisz, że nikt nie wie o naszym
    małżeństwie. Aha, znalazłem. Rubrykę  Stan cywilny" wypełniłaś zgodnie z prawdą:  mężatka". A w
    rubryce  Nazwisko męża" czytam:  jesteśmy w separacji - informacja poufna".
    - Sam widzisz. Nikt nie zna prawdy.
    Zmarszczył czoło i zerknął surowo znad teczki.
    - A gdyby coś ci się stało? Gdybyś umarła? Przecież takie rzeczy się zdarzają! Kto by mnie
    powiadomił?
    - Nie sądziłam, że obchodzi cię mój los. Chyba tylko w jednej sytuacji zależałoby ci na kontakcie
    ze mną: gdybyś chciał ożenić się ponownie. Rzeczywiście, o tym nie pomyślałam.
    Zamknął akta i z hukiem odłożył je na biurko.
    - Ożenić się drugi raz! - wybuchnął oburzony. - Jeszcze nie zgłupiałem do reszty! Jedno
    małżeństwo mi wystarczy!
    - Z pewnością - zgodziła się gorliwie i absolutnie szczerze.
    Zmrużył oczy. Próbował odzyskać panowanie nad sobą.
    - A może ty szykujesz się do zamążpójścia? - spytał.
    Pokręciła głową.
    - Mąż przeszkadzałby mi w pracy. Wolę żyć sama.
    - Nie masz żadnych, hm, przyjaciół, którzy robią ci wymówki, że znikasz na całe dni i tygodnie? -
    Baines nie zrezygnował z drążenia tematu.
    - Mam mnóstwo przyjaciół, ale głównie z kręgów dziennikarskich, więc rozumieją, co to znaczy
    wyjazd w teren - odparła spokojnie, ignorując podtekst pytania męża.
    W duchu poczuła się urażona. To nie jego sprawa, czy ona miewa kochanków! Za punkt honoru
    postawiła sobie nieujawnianie Bainesowi, że wciąż jest jedynym mężczyzną w jej życiu. Zresztą Rhydon
    nie prowadził życia mnicha. Zwiadczyła o tym obecność ponętnej Coral Williams.
    - Czytałem wiele twoich artykułów - podjął kolejny wątek. - Bywasz w miejscach gorących
    konfliktów: Liban, Afryka, Ameryka Południowa... Twoi przyjaciele nie boją się, że zostaniesz ranna?
    - Powtarzam, to ludzie z branży dziennikarskiej. Każdego z nas może coś spotkać - oświadczyła
    ironicznie. - Z tobą było podobnie. Nikogo nie słuchałeś i robiłeś swoje. Dlaczego nagle postanowiłeś
    porzucić dotychczasowe zajęcie? Słyszałam, że nikt nie żądał, abyś jako redaktor naczelny zrezygnował
    z wypraw po ciekawe materiały.
    - Znudziło mnie to. Zapragnąłem zmiany. Przez wiele lat dobrze lokowałem oszczędności, więc
    kiedy wasz tygodnik wystawiono na sprzedaż, kupiłem go, żeby zacząć nowy etap w życiu. Jestem nadal
    związany kontraktem z telewizją, dla której w przyszłym roku powinienem przygotować cztery filmy
    dokumentalne. Zyskałem więcej czasu na poszperanie w zródłach, na zgłębienie tematów nowych
    reportaży.
    Sallie nie wyglądała na przekonaną.
    - Ja wolę jezdzić.
    Zanim zdążył odpowiedzieć, zadzwonił telefon. Zirytowany Baines włączył interkom.
    - Mówiłem jasno, że nie ma mnie dla nikogo!
    Niemal równocześnie otwarły się drzwi gabinetu.
    - Byłam pewna, że dla mnie zrobisz wyjątek, najdroższy! - rozległ się wesoły szczebiot. - Jeśli
    wezwałeś na dywanik jakiegoś nieszczęsnego reportera, zdążyłeś go już porządnie wymaglować,
    prawda?
    Zaskoczona Sallie obejrzała się przez ramię. Na progu gabinetu stała promienna Coral Williams.
    Prosta czarna sukienka rewelacyjnie podkreślała jej zgrabną sylwetkę i blask blond włosów. Od
    modelki biła pewność siebie. Szeroko uśmiechnięta, oczekiwała, że Rhydon powita ją z otwartymi
    ramionami.
    - Rozumiem pani problem, panno Meade - zapewnił Baines swoją telefoniczną rozmówczynię i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl