• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    i pozłacanych sandałach. Jednak teraz nastąpiła w nim
    delikatna zmiana. Smukłe kończyny nie były sztywne,
    policzki miała brzoskwiniowo świeże, a wargi czerwone.
    Ogarnięty lękiem Conan z przekleństwem
    wyszarpnÄ…Å‚ miecz.
    - Na Croma! Ona żyje!
    Na jego słowa uniosły się długie, ciemne rzęsy;
    niezgłębione, ciemne, lśniące tajemniczo oczy otwarły się i
    spojrzały na niego. Patrzył w nie zmrożony i milczący.
    Usiadła z gibką łatwością, nadal wiążąc jego
    spojrzenie. Oblizał suche wargi i odnalazł głos.
    - Jesteś... Jesteś Yelaya? - wyjąkał.
    - Jestem Yelaya! - głęboki i melodyjny głos napełnił go
    nowym zdziwieniem. - Nie lękaj się. Nie uczynię ci krzywdy,
    jeśli usłuchasz mego rozkazu.
    - Jak martwa kobieta może wrócić do życia po tylu
    wiekach? - dopytywał się, nie wierząc własnym zmysłom.
    W jego oczach jawił się dziwny błysk.
    Uniosła ramiona w mistycznym geście.
    - Jestem boginią. Tysiąc lat temu spadło na mnie
    przekleństwo potężniejszych bogów, bogów ciemności
    żyjących poza granicami światła. Umarłam jako istota
    śmiertelna - jako bogini nie umrę nigdy. Spoczywam tu, od
    tak wielu wieków, by budzić się co dzień po
    zachodzie słońca i królować na mym dworze jak ongiś,
    wśród widm przywiedzionych z cieni przeszłości.
    Człowieku, jeśli nie chcesz ujrzeć tego, co na zawsze
    zniszczyłoby twoją duszę  oddal się stąd szybko! Nakazuję
    ci! Idz!
    Głos stał się władczy, a drobne ramię uniosło
    siÄ™ wskazujÄ…cym gestem.
    Conan, z oczami jak płonące szparki, wolno schował
    miecz do pochwy, ale nie posłuchał jej rozkazu. Podszedł
    bliżej, jakby wiedziony potężnym nakazem - i bez
    najlżejszego ostrzeżenia pochwycił ją w niedzwiedzi uścisk.
    Wrzasnęła wcale nie jak bogini, gdy z odgłosem
    rozrywanego jedwabiu, jednym bezlitosnym szarpnięciem
    zdarł z niej spódniczkę.
    - Bogini! Ha! - parsknął ze złością i wzgardą, nie
    zwracając uwagi na gorączkowe próby uwolnienia się, jakie
    podejmowała dziewczyna. - Myślałem, że to dziwne, by
    księżniczka Alkmeenonu przemawiała z korynckim
    akcentem! Jak tylko zebrałem myśli przypomniałem sobie,
    że gdzieś cię widziałem! Jesteś Muriela, koryncka
    tancerka Zargheby. Dowodzi tego znamię w kształcie
    półksiężyca, które nosisz na biodrze. Widziałem je kiedyś,
    gdy Zargheba cię chłostał. Bogini! Ha! - ze wzgardą i
    głośnym plaśnięciem klepnął zdradliwe biodro i
    dziewczyna zaskomliła żałośnie.
    Cała władczość opuściła ją. Nie była już tajemniczą
    postacią z przeszłości, lecz przerażoną i pokorną tancerką,
    jaką można kupić na prawie każdym shemickim
    targowisku. %7łałośnie szlochała w głos. Conan spoglądał na
    nią z tryumfem i złością.
    - Bogini! Ha! To ty byłaś jedną z tych zawoalowanych
    kobiet, które Zargheba przywiózł ze sobą do Keshii. Czy
    sądziłaś, że zdołasz mnie oszukać, ty mała idiotko?
    Widziałem cię rok temu w Akbitanie z tym
    wieprzem, Zargheba, a wiedz, że ja nie zapominam
    twarzy ani kobiecych sylwetek. Myślę, że ...
    Wijąc się w uścisku zarzuciła mu swe drobne ramiona
    na potężny kark, oddając się przerażeniu; łzy spływały jej
    po policzkach, a w trzęsącym nią szlochu brzmiała nuta
    histerii.
    - Och, proszę, nie rób mi krzywdy! Nie! Musiałam to
    zrobić! Zargheba przyprowadził mnie tu, żebym udawała
    wyroczniÄ™!
    - Cóż to, świętokradcze małe ladaco! - zagrzmiał
    Conan. - Czy nie obawiasz się bogów? Na Croma! Czy już
    nigdzie nie ma uczciwości?
    - Och, proszę! - błagała, drżąc w skrajnym
    przerażeniu. - Nie mogłam nie usłuchać Zargheby. Och, co
    ja zrobię? Będę przeklęta przez tych pogańskich bogów!
    - Jak myślisz, co zrobią z tobą kapłani, jeżeli się
    zorientują, że jesteś oszustką? - dociekał.
    Na tę myśl nogi odmówiły jej posłuszeństwa i osunęła
    się jak trzęsące się nieszczęście, chwytając Conana za
    kolana; mieszając bezładne błagania o litość i obronę z
    żałosnymi zapewnieniami o swojej niewinności i braku
    złych intencji. Zmiana, w porównaniu z pozą starożytnej
    księżniczki była nagła, ale nie zdumiewająca. Strach, który
    przedtem dodał jej sił, teraz rozstroił ją zupełnie.
    - Gdzie jest Zargheba? - dopytywał się Cymmerianin. -
    Przestań lamentować do diabła i odpowiadaj!
    - Na zewnątrz pałacu - skamlała - patrzy, czy
    nadchodzą kapłani.
    - Ilu ma ludzi?
    - Nikogo. Przyszliśmy sami.
    - Ha! - zabrzmiało, jak pełen zadowolenia pomruk
    polującego lwa - Musieliście opuścić Keshię kilka godzin po
    mnie. Wspinaliście się na skały?
    Potrząsnęła przecząco głową, zbyt zapłakana, by
    mówić składnie. Z niecierpliwym przekleństwem pochwycił
    jej szczupłe ramiona i trząsł nią, aż zaparło jej dech.
    - Przestań beczeć i odpowiadaj! Jak dostaliście się do
    doliny?
    - Zargheba znał sekretne przejście - odparła bez tchu.
    - Kapłan Gawrunga zdradził je, jemu i
    Thutmekriemu. Po południowej stronie doliny jest spora
    sadzawka u stóp skał. Pod powierzchnią wody jest
    niewidoczne dla niewtajemniczonych wejście do jaskini.
    Zanurkowaliśmy pod wodę i weszliśmy. Jaskinia szybko
    wznosi się powyżej poziomu wody i prowadzi przez skały.
    Wyjście po tej stronie maskuje gąszcz.
    - A ja wspiąłem się na skały po wschodniej stronie -
    wymamrotał - no i co dalej?
    - Dotarliśmy do pałacu i Zargheba poszedł szukać
    komnaty wyroczni, a ja pozostałam ukryta w zaroślach.
    Sądzę, że niezu pełnie wierzył Gawrundze. Kiedy odszedł,
    wydawało mi się, że słyszę dzwięk gongu, ale nie byłam
    pewna. Pózniej Zargheba wrócił, zabrał mnie do pałacu i
    przyprowadził do komnaty, w której bogini Yelaya leżała
    na postumencie. Rozebrał ciało i ubrał mnie w jej odzienie i
    ozdoby. Potem odszedł ukryć ciało i wypatrywać kapłanów.
    Bałam się. Kiedy wszedłeś, chciałam skoczyć i prosić cię,
    byś zabrał mnie stąd, ale obawiałam się Zargheby. Kiedy
    odkryłeś, że jestem żywa, myślałam, że zdołam cię
    odstraszyć.
    - Co miałaś powiedzieć jako wyrocznia? - zapytał.
    - Miałam kazać kapłanom, by wzięli Zęby Gwahlura i
    dali kilka z nich Thutmekriemu jako rękojmię, tak jak
    chciał, a resztę umieścili w pałacu w Keshii. Miałam im
    powiedzieć, że straszliwy los grozi Keshanowi, jeżeli nie
    zgodzi się na propozycję Thutmekriego. Och, tak, miałam
    im też powiedzieć, że masz być niezwłocznie obdarty
    żywcem ze skóry.
    - Thutmekri chciał, by skarb był w miejscu, gdzie on
    lub Zembabweiczycy mogą łatwo położyć na nim ręce 
    mruknÄ…Å‚ Conan, nie zwracajÄ…c uwagi na dotyczÄ…cÄ… go
    wzmiankÄ™. - Jeszcze wyrwÄ™ mu wÄ…trobÄ™... Gorulga
    oczywiście też uczestniczy w tym szachrajstwie?
    - Nie. On wierzy w swoich bogów i jest nieprzekupny.
    Nic o tym nie wie. Posłucha wyroczni. To był plan
    Thutmekriego. Wiedząc, że Keshanijczycy zasięgną rady
    wyroczni, kazał Zarghebie przywiezć mnie razem z
    misjÄ… z Zembabwei, szczelnie zawoalowanÄ… i odosobnionÄ….
    - O, niech to diabli! - wymruczał Conan - Kapłan,
    który naprawdę wierzy w swoją wyrocznię i jest
    nieprzekupny. Na Croma! Zastanawiam siÄ™, czy to
    Zargheba uderzył w gong. Czy on wiedział, że tu jestem?
    Czy mógł wiedzieć o tych zmurszałych płytach? Gdzie on
    teraz jest, dziewczyno? - zapytał.
    - Ukrył się w gęstwinie krzewów lotosu, przy
    starodawnej drodze wiodącej od ścian skalnych na
    południu do pałacu - odpowiedziała.
    - Och, Conanie, miej dla mnie litość! - wznowiła usilne
    błagania. - Boję się tego złowrogiego, prastarego miejsca.
    Jestem pewna, że słyszałam wokół siebie ciche, skradające
    siÄ™ kroki - och, Conanie, zabierz mnie ze sobÄ…! Zargheba
    zabije mnie, kiedy już się mną posłuży - wiem o tym!
    Kapłani również zabiją mnie, jeżeli odkryją moje oszustwa.
    To diabeł! Kupił mnie od handlarza niewolników, który
    wykradł mnie z karawany zdążającej przez południowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl