-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jake rozmawiał z jednym z sąsiadów, kiedy usłyszał za plecami zdyszany głos Daphne.
Dziewczyna szła szybko w jego stronę, jej oczy błyszczały niczym światełka stojącej w
salonie choinki, a policzki przypominały kolorem jej czerwoną aksamitną suknię. Jake
pamiętał, że kiedy po raz pierwszy zabrał swoją siostrzenicę na świąteczny obiad, wtedy
również miała na sobie aksamitną sukienkę, lecz o znacznie skromniejszym kroju niż jej
dzisiejsza kreacja z dużym, odsłaniającym ramiona dekoltem.
Od tego czasu minęło dziewiętnaście lat, pomyślał Jake, delikatnie potrząsając głową.
Chcąc zaimponować swojej jedynej siostrzenicy, zabrał ją wówczas do jednej z najdroższych
restauracji w mieście. Daphne stwierdziła wtedy, że coq au vin jest łykowaty i niedobry,
natomiast bardzo smakował jej tort malinowy. W zeszłym roku Daphne zachowywała się już
podobnie jak inne kobiety, które zapraszał na kolację: zamówiła sałatkę sezonową i
gotowanego łososia, wychwalała obydwa te dania, a potem zrezygnowała z deseru, uznając
go za zbyt tuczący. Jake miał teraz ochotę roześmiać się głośno i opowiedzieć Daphne o
swoich spostrzeżeniach. Ponad inne uczucia jednak wybijało się zdumienie. Czas minął tak
szybko, że nie zauważył nawet, kiedy mała dziewczynka zdążyła wyrosnąć na piękną kobietę.
Cześć, Daphne. Powitał ją uśmiechem, ciesząc się, że widok siostrzenicy wciąż
sprawia mu tę samą radość co dawniej. I jak ci się podoba życie małżeńskie?
Jake pamiętał, że ostatni raz Daphne śmiała się tak szeroko, kiedy piętnaście lat temu
podarował jej na urodziny ogromnego czekoladowego zająca wypełnionego w środku
orzechowym kremem z bakaliami.
Jest cudownie odparła. Nigdy nie przypuszczałam, że druga osoba będzie mogła dać
mi tyle radości.
A jak siÄ™ miewa Robby?
Teraz Dapne uśmiechała się niemal kokieteryjnie, a jej rumieniec ściemniał.
Znakomicie. Dostał właśnie awans. Teraz jest odpowiedzialny za cały region
południowowschodni.
Gdzie on jest? zapytał Jake, rozglądając się dokoła. Chciałbym mu pogratulować.
Nie, zaczekaj! zaprotestowała Daphne, pociągając mocno rękaw wuja, który zaczął
iść już w kierunku Robby ego.
Reakcja Daphne zaskoczyła Jake a.
Dlaczego? Co się stało? zwrócił się zdziwiony do siostrzenicy.
Przez chwilę Daphne spoglądała na Jake a, przygryzając nerwowo dolną wargę. Wreszcie
zdobyła się na odwagę, by powiedzieć mu swoją nowinę.
Są dwa powody, by złożyć mu gratulacje, wujku Jake. Będziemy... mieli dziecko.
Jake prawdopdobnie nie byłby bardziej zdumiony, gdyby usłyszał, że Daphne ma zamiar
wyjechać na Antarktykę.
Co będziecie mieli?
Daphne ogarnęła nagle nieśmiałość.
Będę matką, wujku Jake. A ty zostaniesz wujecznym dziadkiem wyjaśniła,
wzruszajÄ…c lekko ramionami.
Hurra! chciał wykrzyknąć Jake. Tylko że... że... no, śmiało, powiedz to. Tylko że miał
dopiero czterdzieści lat. Był zdecydowanie za młody na wnuki.
Dziecko? zapytał cicho. Będziecie mieli dziecko?
Daphne energicznie skinęła głową.
Dziewczynkę nazwiemy Carmen, po matce Robby ego. Gdyby jednak urodził się
chłopczyk, wybraliśmy dla niego imię Jacob. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciw temu.
Jake nie wiedział, co powiedzieć. Chłopczyk nazwany jego imieniem miałby biegać po
świecie? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Po klęsce małżeństwa z Marie uznał po prostu,
że nigdy nie będzie miał dzieci, jako że nie zamierzał powtórnie się ożenić. W rzeczywistości
też nie zastanawiał się nawet nad tym, że prawdopodobnie nikt nie zwróci się nigdy do niego
tato . Nie chciał o tym myśleć, przynajmniej do tej chwili.
Bardzo mi to pochlebia, Daphne. Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, żebyś
nazwała syna moim imieniem. Skąd ci przyszło do głowy, że mogłoby mi to przeszkadzać?
Sądziłam, że może planujesz własnego syna nazwać kiedyś na przykład Jake. Nie
chciałabym, aby pózniej były jakieś nieporozumienia, kiedy nasi chłopcy będą bawili się
razem.
Jego syn, pomyślał zszokowany. Jego mały Jake?
Nie musisz się tym martwić, Daphne.
Należysz do tych, którzy nie pragną koniecznie, aby ich imię było noszone z pokolenia
na pokolenie?
Jake potrząsnął głową.
Należę do tych, którzy nigdy nie będą mieć dzieci. Daphne uśmiechnęła się do niego.
Nie licz na to, wujku Jake. Może poczekasz dłużej niż inni, ale jeszcze i ty będziesz
zmieniał pieluszki i tarł marchewkę. To tylko kwestia czasu.
Zanim Jake zdążył jej odpowiedzieć, Daphne okręciła się na pięcie i odeszła odnalezć
innych, z którymi mogłaby podzielić się dobrą nowiną. Jake spoglądał za nią przez chwilę, [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl