-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przy wielkim łóżku z baldachimem stała sofa obciągnięta błękitnym aksamitem oraz po-
dwójna szafa i komoda.
- Jak tu ładnie - powiedziała Jo cicho.
- To był pokój moich rodziców. Gdy mama zmarła w szpitalu, ojciec już nigdy
więcej tu nie spał, ale zawsze pilnował, żeby łóżko było pościelone. Przejąłem po nim
ten zwyczaj. - Za oknem rozległ się trzask i błyskawica przecięła niebo. - Cieszysz się, że
zgodziłaś się zostać?
- Och, tak - odpowiedziała Jo z wdzięcznością. - Czy spał tu kiedyś ktoś ważny?
- Tylko moi rodzice i czasami Hetty. Uwielbia ten pokój, ale łóżko jest za krótkie
dla Cala, więc gdy przyjeżdżają obydwoje, śpią w pokoju Rufusa. Tam łóżko jest dłuż-
sze. Moi dziadkowie używali królewskiej sypialni.
Jo ostrożnie zdjęła narzutę.
- Nie dziwię się, że twoja siostra lubi tu spać.
- Będzie zachwycona, gdy się dowie, że tu nocowałaś. Zaproszenia na kolację do
jej domu w Sonning są niebezpieczne, bo zawsze zaprasza mi do towarzystwa którąś ze
swoich strasznych przyjaciółek.
- I co wtedy robisz? - zapytała Jo z ciekawością.
- Uśmiecham się uprzejmie, rozmawiam o niczym i wyraznie daję do zrozumienia,
że nie szukam żony.
Jo przewróciła oczami.
R
L
T
- Chyba nie każda z nich chciałaby od razu zostać twoją żoną?
March parsknął śmiechem.
- Fakt. Ale niektóre dawały mi do zrozumienia, że kolacja i propozycja noclegu by-
Å‚yby mile widziane.
- I nigdy nie skorzystałeś z zachęty?
- Nie. Wolę sam wybierać. Zarówno żonę, jak i wszystko inne.
- A co porabiasz wieczorami?
- Odwiedzam przyjaciół w mieście, chodzę do pubu, zajmuję się papierami, a cza-
sem oglądam telewizję. Cal chciał dać mi w prezencie jeden z tych wielkich telewizorów
z płaskim ekranem, ale nawet on musiał się poddać. Nie mam miejsca na coś takiego.
Trzymam telewizor w dębowej szafie przy kominku. - Uśmiechnął się. - Cal to świetny
facet i, co dziwne, bardzo mnie lubi. Myślę, że podoba mu się moja brytyjska ekscen-
tryczność. On sam nie przypomina gwiazdora filmowego, ale mimo to Hetty od samego
początku oszalała na jego punkcie. Poznał ją, gdy przyjechał do Arnborough, by spraw-
dzić, czy nadaje się na plener filmowy.
- Czy wzięli ślub tutaj, w tym pięknym kościele?
- Nie. W Las Vegas - roześmiał się March. - Hetty była wtedy u przyjaciółki w
Nevadzie i Cal przyleciał z Kalifornii, żeby się z nią spotkać. Wiesz, on uważa, podobnie
jak ja, że należy wykorzystywać każdą szansę. Zmusił ją, by powiedziała tak", i wy-
wiózł do Las Vegas, zanim zdążyła zmienić zdanie.
- Ale chyba nie wzięli ślubu w kaplicy Elvisa?
- Niestety, nie. Ceremonia odbyła się w jakimś pseudowiktoriańskim budynku. Cal
uważał, że taki będzie odpowiedni dla angielskiej narzeczonej. Ale Hetty nie czuła się
wystarczająco poślubiona, więc gdy przyjechali do Anglii, wzięli ślub w kościele, a po-
tem wydaliśmy przyjęcie dla rodziny i przyjaciół.
- W sali balowej?
- Tak. Choć tak w ogóle zwykle przyjmujemy gości w wielkiej sali. Najczęściej
wtedy, gdy Hetty tu przyjeżdża. Co roku spędzają tutaj Boże Narodzenie. Dla wyrówna-
nia rachunków Cal zabiera Hetty do swoich rodziców do Kalifornii na Zwięto Dzięk-
czynienia. A ty, Joanno, gdzie spędzasz Boże Narodzenie?
R
L
T
- Oczywiście w Mill House. A w tym roku będę musiała pomóc Kate.
- Upieczesz indyka?
- Przygotuję cały posiłek. To nic trudnego. Popilnuję też dziecka, żeby Kate i Jack
mogli gdzieś wyjść.
March z uśmiechem oparł się o słupek balustrady.
- Krótko mówiąc, jesteś wzorową córką.
- Teraz może tak, ale nie zawsze tak było. - Zarumieniła się. - Po prostu przekona-
Å‚am siÄ™, jak wiele znaczy dla mnie rodzina.
- Bo pózno się odnalezliście - powiedział March ze zrozumieniem i westchnął. -
Moja rodzina również jest dla mnie bardzo ważna, ale teraz ogranicza się do Hetty i Cala.
Moi rodzice byli jedynakami i nie mam żadnych kuzynów, a od śmierci ojca nie udało mi
się ściągnąć Rufusa do domu. Gdy chcę się z nim zobaczyć, muszę jechać do Włoch, ale
trudno złapać z nim kontakt. Zmienił się od czasu, gdy...
- Nic nie poradzę na to, że mój były chłopak prawie go zabił.
Spojrzenie Marcha spoważniało.
- Przestań, Joanno. To nie twoja wina. Nie pozwolę, żeby to stanęło między nami.
Oderwał się od słupka i wziął ją w ramiona.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
W pokoju zaległa cisza. Ich oddechy zwolniły. W końcu March cofnął rękę, ale
drugim ramieniem wciąż trzymał Jo mocno przy sobie.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał na widok jej uśmiechu.
- Z własnej arogancji.
- To słowo nie kojarzy mi się z tobą, Joanno. Wyjaśnij.
- Pomyślałam, że może trzymasz mnie tak mocno, żebym nie uciekła.
- I miałaś rację. Chociaż nie uciekłabyś daleko. Dogoniłbym cię.
Popatrzyła mu prosto w oczy.
- W takim razie nie będę uciekać.
March wziął głęboki oddech.
- A więc, Joanno, czy udało nam się w końcu pozbyć tego trupa z szafy?
- Jakiego trupa?
- Mojego tytułu. To, że mam tytuł barona, nie przeszkadza mi być zupełnie zwy-
czajnym facetem, takim jak wszyscy inni. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl