• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    przy tym. Za każdym razem, gdy się do niego zwracała,
    korzystała z okazji, żeby chwycić go za rękę albo położyć
    dłoń na ramieniu. A kiedy się śmiała, opierała się o niego
    całym ciałem i przytulała głowę do jego piersi, jakby bez
    żywej podpory nie była w stanie utrzymać się na nogach.
    Początkowo takie zachowanie dziwiło go i krępowało. Nie
    spotkał się wcześniej z czymś takim. Mary była z natury
    powściągliwa i nieśmiała, nigdy nie pozwoliłaby mu na czułe
    gesty w obecności innych osób. O tym, żeby sama wykazała
    inicjatywę i poszukiwała bliższego kontaktu, nie było mowy.
    Dlatego w początkach znajomości odbierał zaczepki Tricii
    jako naruszenie prywatności, wręcz narzucanie się. Z czasem
    się przyzwyczaił, a nawet polubił ten jej nietypowy obyczaj.
    Skończyło się na tym, że kiedy tylko się z nią witał,
    podświadomie oczekiwał nie tylko pozdrowienia, ale także
    jakiejś formy cielesnego kontaktu. Przyłapał się na tym, że
    coraz częściej porównuje obydwie kobiety i że coraz więcej
    przemawia na korzyść tej drugiej. Postanowił bardziej
    kontrolować swoje zachowanie. Cofnął się o krok i zapytał:
    - DokÄ…d jedziemy?
    - Za dużo pytań. Nie masz do mnie zaufania? - Roześmiała
    się. Nawet nie zwróciła uwagi, że postarał się zwiększyć
    dystans.
    Sam nie ufał przede wszystkim sobie. Nie potrafił
    zdefiniować swojego stosunku do Tricii, niepokoiło go, że
    coraz bardziej się do niej przyzwyczaja. Tricia prowadziła go
    w kierunku samochodu i jak zwykle nie przestawała mówić:
    - Chyba miałeś już okazję przekonać się o mojej szczerości.
    Skoro miałam odwagę nazywać cię gburem i odludkiem, to
    chyba dobitnie świadczy o tym, że nie boję się prawdy, nawet
    nieprzyjemnej.
    - Obrażanie ludzi uważasz za dowód prawdomówności?
    - Oczywiście. - Wspięła się na palce i pocałowała go w
    usta.
    Dotyk jej gorących wilgotnych warg okazał się doskonałą
    rekompensatą za szorstkie słowa. Z trudem uspokoił
    przyspieszony oddech. Stał jeszcze przez chwilę, jak
    wmurowany, aż musiała go ponaglić:
    - Pospiesz siÄ™, obiad sam do nas nie przyjdzie.
    Otworzyła drzwi auta, oparła się łokciem o dach i
    poczekała, aż wsiądzie. Sam jeszcze czuł na ustach smak jej
    pocałunku. Ale nie wiedział, czy znów nie zmieni nastroju. Na
    wszelki wypadek zapytał:
    - Nie gniewasz się już na mnie za dzisiejszy poranek?
    - Skąd, każde z nas wyrzuciło, co mu leży na sercu, i kwita.
    Nie obiecujÄ™ poprawy, jak mnie zdenerwujesz, to ciÄ™ znowu
    skrzyczę, ale nie zamierzam psuć sobie reszty dnia jakimiś
    głupimi dąsami.
    - Jesteś niezwykłą kobietą, Tricio.
    Powiedział to szczerze. Coraz bardziej lubił ją i jej rodzinę,
    coraz mocniej wrastał w nowe otoczenie, cieszył się ich
    życzliwością i chętnie spieszył z pomocą, gdy go
    potrzebowali. Powoli stawał się członkiem ich małej
    społeczności. Tylko po co? Za parę dni opuści to miejsce,
    wróci do pracy, do uregulowanego trybu życia i do miejsc
    związanych z przeszłością. A Tricia znajdzie sobie nowego
    partnera, z którym będzie mogła się droczyć. Usiłował sobie
    wmówić, że nic go to nie obchodzi, ale wiedział, że sam siebie
    okłamuje. Otrząsnął się, wsiadł do samochodu, przekręcił
    kluczyk w stacyjce i nacisnÄ…Å‚ na gaz.
    - Boli! - wrzeszczała Katie na całe gardło.
    Wierzgała i wiła się przy tym jak piskorz. Sam usiłował
    przytrzymać jej nogę i obejrzeć stłuczone kolano, ale musiał
    się cofnąć, bo mała kopała tak zawzięcie, że o mało nie trafiła
    go w podbrzusze. Na ogół umiał radzić sobie z przerażonymi
    dziećmi, ale rzadko miewał aż tylu kibiców przy zabiegach.
    Cała rodzina Wrightów jakby się zmówiła, żeby utrudnić mu
    zadanie. W ciasnej łazience zgromadził się tłum ciotek,
    dziadków, kuzynów i rodzeństwa, każdy miał coś do
    powiedzenia, a ich komentarze wystraszyłyby nawet boksera
    wagi ciężkiej, a co dopiero czteroletnią dziewczynkę.
    - Może trzeba będzie założyć szwy? - zastanawiała się
    Debbie.
    - Najlepiej połóżmy ją w pokoju - radził Erik.
    - Będzie jeszcze więcej krwi? - dopytywał się Kevin. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl