• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    koju, zastanawiając się, jak zdoła zapomnieć o Alex.
    Pukanie do drzwi w środku nocy przestraszyło ją. Odłożyła książkę, owinęła się
    ciaśniej jedwabnym szlafrokiem i powoli podeszła do drzwi. Ostrożnie zerknęła w oko
    wizjera i ujrzała... Garretta. Strach ustąpił natychmiast, a jej serce zabiło żywiej. Oparła
    czoło o zimne lakierowane deski i wzięła głęboki oddech. Czy zawsze już na jego widok
    będą jej miękły kolana, pomyślała bezradnie. Drżącą ręką przekręciła klucz i wpuściła go
    do środka.
    - Nie spodziewałam się ciebie. Coś się stało?
    Nie wyglądał na wypoczętego: cienie pod oczami, kilkumilimetrowy zarost i
    zmarszczone czoło świadczyły o jego złym stanie. Roześmiał się gorzko, po czym za-
    milkł i tylko na nią patrzył. W jego pociemniałych, podkrążonych oczach dostrzegła ból.
    - Przyszedłem ci powiedzieć, że wygrałaś.
    - SÅ‚ucham?
    - Rozmawiałem z twoim ojcem. Zrezygnowałem ze zlecenia.
    Powinna się ucieszyć, ale czuła, że jeszcze nie usłyszała wszystkiego.
    - Powiedziałem mu, że nie wezmę od niego pieniędzy.
    - Dlaczego?
    W napięciu czekała na odpowiedz.
    - Przecież wiesz. - Nie odrywał od niej wzroku, a w jego oczach płonął ogień. -
    Oczywiście nie pozwolę, żeby stało ci się coś złego - zapewnił ją gorąco.
    - Garrett - pogłaskała go czule po policzku - nic mi się nie stanie.
    - Oczywiście, że nie, nie przy mnie! - oświadczył zdecydowanym głosem i przy-
    krył jej dłoń swoją ręką.
    L R
    T
    - Garrett, ty masz jakÄ…Å› obsesjÄ™.
    - Obsesję! - obruszył się. - Już raz zawiodłem i nie mogę dopuścić, by to się powtó-
    rzyło - wyznał niechętnie, odwracając wzrok.
    - Zawiodłeś? Jak?
    Zamiast odpowiedzieć, podszedł do kanapy i niespokojnie zerknął na grzbiet
    książki leżącej na poduszce.
    - Romans?
    - Lubię szczęśliwe zakończenia. - Alex nie zamierzała się tłumaczyć.
    - Chyba wiesz, że szczęśliwe zakończenia w życiu raczej się nie zdarzają?
    - Dlaczego nie?
    - Ty nic nie rozumiesz. - Pokręcił głową i potarł w zamyśleniu czoło. - W sumie
    nie powinienem się dziwić.
    W pokoju panował półmrok, a przez otwarte okno balkonowe wpadała rześka mor-
    ska bryza i szum fal. Alex przyglądała się wspaniałemu, silnemu mężczyznie, który nagle
    wyglądał na zagubionego i bezbronnego.
    - W takim razie wytłumacz mi, Garrett. Bardzo chcę zrozumieć, czego tak się oba-
    wiasz.
    Rzucił jej czujne spojrzenie, a po chwili zastanowienia skinął głową. Mówił z tru-
    dem, powoli, ostrożnie dobierał słowa, często robiąc długie, pełne napięcia przerwy.
    - Dziesięć lat temu zatrudniono mnie, bym chronił córkę pewnego bardzo majętne-
    go człowieka.
    Alex wstrzymała oddech i zamarła w bezruchu. Nareszcie miała odkryć sekret Gar-
    retta i nie chciała ryzykować, że go czymś spłoszy. Z jednej strony cieszyła się, że w
    końcu lepiej go zrozumie, z drugiej, przeczuwała, że gdy usłyszy jego historię, ich zna-
    jomość zmieni się bezpowrotnie. Pytanie tylko, czy na lepsze?
    - Na imię miała Kara. - Uśmiechnął się lekko do swoich wspomnień, ale już po se-
    kundzie grymas bólu znów zagościł na jego pięknej, smutnej twarzy. - Była piękna, inte-
    ligentna i strasznie uparta. Bardzo do ciebie podobna.
    Alex nie odezwała się, ale poczuła się nieswojo.
    L R
    T
    - Zakochałem się. - Odwrócił się do niej plecami i Alex poczuła, jak jej serce prze-
    szywa zazdrość.
    Opanowała się jednak i zapytała cicho:
    - Co się stało?
    - Zrezygnowałem ze zlecenia, bo czułem, że moje uczucia rozpraszają mnie na ty-
    le, że nie jestem w stanie zapewnić Karze odpowiedniej ochrony. Wróciłem do domu,
    żeby zastanowić się, co dalej. Oczywiście jej ojciec zatrudnił kogoś innego, ale dwa dni
    pózniej Kara mu się wymknęła. W liście do rodziców napisała, że jedzie do mnie. Nieste-
    ty, nigdy nie dotarła do Kalifornii.
    Garrett ukrył twarz w dłoniach. Alex czekała w milczeniu, choć z całego serca pra-
    gnęła podejść i mocno go przytulić.
    - Została porwana. Nie udało się jej uratować i mimo że ustalono wysoki okup, po-
    rywacze zabili jÄ….
    - O Boże!
    - Nie pozwolę, by ciebie spotkało to samo. - Spojrzał na nią, a w jego oczach cier-
    pienie walczyło z determinacją.
    Współczuła mu, ale nie zdołała opanować frustracji.
    - Dlaczego ci się wydaje, że jeden nieszczęśliwy wypadek stanowi regułę?
    - Wcale tak nie myślę. Po prostu wyciągam wnioski ze swoich błędów. Poza tym
    my do siebie nie pasujemy, nasze światy dzieli ogromna przepaść. Nie ma sensu się za-
    kochiwać. - Mówił smutno, ale zdecydowanie.
    Alex poczuła gorące łzy napływające jej do oczu i zamrugała gwałtownie, by je
    powstrzymać. Nie da mu satysfakcji i nie rozpłacze się, postanowiła, choć jej serce pęka-
    ło z bólu. Tym jednym zdaniem zredukował uczucie, które ich połączyło, do wakacyjne-
    go romansu. Pokochała mężczyznę, który uparł się, że nie pozwoli sobie na odwzajem-
    nienie jej uczucia i nic nie mogło zmienić tej decyzji. Nie istniały słowa, które zdołałyby
    go przekonać. Jedyne, co mogła osiągnąć, to jeszcze większe upokorzenie. Instynkt sa-
    mozachowawczy kazał jej odburknąć:
    - Kto mówi o miłości?
    L R
    T
    - Proszę cię, Alex, przecież każde twoje spojrzenie, każdy dotyk świadczą o
    ogromnej tęsknocie za miłością. Niestety, ja nie mogę ci jej dać.
    Alex zrobiło się słabo z rozpaczy. Każde słowo Garretta raniło ją głęboko, ale jesz-
    cze walczyła, jeszcze nie była gotowa, by się poddać.
    - Nie możesz czy nie chcesz?
    Wzruszył ramionami i z rękami w kieszeniach podszedł do okna.
    - Bez różnicy.
    - Ja widzę różnicę. Ze strachu przed ponownym zranieniem postanowiłeś nie
    wpuszczać nikogo do swego serca. Przyczaić się i liczyć, że ominą cię nieszczęścia. Nie-
    stety, przy okazji omija cię też wszystko, co w życiu najlepsze, dla czego warto żyć.
    Garrett nie zaprzeczył i Alex zrozumiała, że nazwała uczucia, które Garrett ukry-
    wał nawet przed sobą samym. Pochylił nisko głowę i milczał uparcie. Już wiedziała, że
    to koniec.
    - Cóż, Garrett, ja nie zamierzam uciekać przed miłością tylko dlatego, że mogę ją
    kiedyś stracić.
    - Dlatego że jeszcze nigdy nie straciłaś kogoś bliskiego.
    - Mylisz się. Właśnie mnie to spotkało.
    - Alex... - Odruchowo podniósł dłoń, by dotknąć jej twarzy.
    Cofnęła się i zduszonym głosem zażądała:
    - Wyjdz.
    Czuła, że za chwilę cała jej silna wola zda się na nic i popłacze się jak mała dziew-
    czynka. Nie chciała, żeby był świadkiem jej rozpaczy, dlatego powtórzyła łamiącym się
    głosem:
    - Idz już, proszę.
    - W porządku. - Machnął niecierpliwie ręką i pomaszerował w kierunku wyjścia. -
    Ale nigdzie beze mnie nie wychodz! - ostrzegł, stając w drzwiach. - Do zobaczenia jutro
    rano.
    Alex nawet nie drgnęła. Trzask zamkniętych ze złością drzwi jeszcze długo roz-
    brzmiewał jej w uszach. Po policzkach popłynęły pierwsze łzy.
    L R
    T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl