• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    pewnych listów, które nieopatrznie kiedyś napisałem. Nie przeczę, miałem z nią rozmo-
    wę dokładnie tej treści, jaką powtórzył „wiarygodny świadek”. Ale w chwili, gdy doko-
    nano morderstwa, znajdowałem się co najmniej o dwadzieścia mil stąd, u fryzjera, któ-
    ry strzygł mi włosy. Wielu świadków może poświadczyć, że tak było.
    Bill Smith przez długą chwilę patrzał na gościa zaskoczony. Potem rzekł:
    — Czy zechce pan udać się ze mną do kwatery policji, by sprawdzić pańskie alibi?
    — Z przyjemnością — odparł młodzieniec. — Służę wszelką pomocą w wyjaśnie-
    niu sprawy.
    — Muszę więc niestety pożegnać panią — zwrócił się Bill Smith do Marian Carsta-
    irs. — Dziękuję za doskonałą kolację!
    — Było mi bardzo miło gościć pana — odpowiedziała Marian.
    Obaj mężczyźni wyszli. April śmignęła po schodach, wpadła do sypialni i zatrzasnę-
    ła za sobą drzwi.
    Dina, zajęta pisaniem pamiętnika, podniosła na siostrę oczy.
    — Na litość boską, April! — zawołała. — Wyglądasz, jakbyś zobaczyła upiora!
    — Zgadłaś! — odparła trzęsąc się April. — Zobaczyłam człowieka, który nie istnie-
    je!
    ROZDZIAŁ 9
    Nie po to wstąpiłem do policji, żeby udzielać dobrych rad — rzekł sierżant O’Ha-
    re tonem urażonej godności. — Nie redaguję kącika „Dobre rady cioci Ady”. Ale jestem
    twoim starym kolegą i muszę po koleżeńsku — broń Boże nie oficjalnie — wytknąć ci
    grube błędy,, które popełniasz. Nie powinieneś był wypuścić tego Ruperta van Deuse-
    na na wolność.
    Porucznik Bill Smith westchnął, przysiadł na najniższym schodku przed willą San-
    fordów i zapalił papierosa.
    — W chwili gdy strzelano do pani Sanford — rzekł — ten facet siedział u fryzjera
    w odległej dzielnicy Los Angeles. Kilkanaście osób, włącznie z fryzjerem, potwierdza
    ten fakt. Czy chcesz mi wmówić, ze zniknął z fotela fryzjerskiego, przebył siedemnaście
    mil z okładem, zastrzelił Florę Sanford i wrócił tak, że nikt nie zauważył jego nieobec-
    ności? Naczytałeś się ostatnio za wiele historii o rakietach międzykontynentalnych.
    — I wszyscy ci świadkowie zidentyfikowali gościa z namydloną twarzą, co? — lodo-
    wato spytał O’Hare.
    — Van Deusen strzygł włosy — wyjaśnił Bill Smith. — Nie golił się przecież.
    — No, więc dobrze, dobrze — zgodził się O’Hare. — Ma facet murowane alibi. Ale
    coś mi tu śmierdzi w tej całej historii. Groził pani Sanford. Ta mała sprytna dziewuszka
    słyszała to i wszystko mi opowiedziała. On temu nie przeczy. I wypuszczasz go na wol-
    ność tylko dlatego, że ma alibi! Gdyby naprawdę nie łączyło go nic z tym zabójstwem,
    czyby się zgłosił?
    — Może to po prostu uczciwy, lojalny obywatel, który chce pomóc władzom? — po-
    wiedział już znużony Bill Smith.
    Sierżant O’Hare zbył ten argument jednym jedynym słowem. Bardzo mocnym sło-
    wem.
    — Przypuśćmy więc, że masz rację — odparł Bill Smith. — To on zamordował panią
    Sanford, ale mamy do czynienia z morderstwem doskonałym, ponieważ zabójca udo-
    wodnił niezbicie swoje alibi. Napiszmy raport w tym duchu i przestańmy się tą spra-
    76
    wą przejmować. — Po chwili milczenia dodał z goryczą: — Jakiś raport w każdym ra-
    zie musimy złożyć, i to wkrótce.
    Sierżant O’Hare zerknął ku niemu spod oka.
    — Zdaje się, że jesteś mocno niewyspany — stwierdził.
    Bill Smith westchnął zamiast odpowiedzi. W ciągu dwóch dni śledztwa w sprawie
    morderstwa w willi Sanfordów nie posunął się ani o krok naprzód. Po raz setny doko-
    nał w myśli przeglądu skromnego zasobu danych, jakie udało mu się zebrać. Zastrzelo-
    no kobietę, Florę Sanford, osobę bogatą i despotyczną. Jej mąż — wedle informacji, ja-
    kie udało się dotychczas uzyskać — był mężczyzną przystojnym, młodszym od żony, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl