• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    Gdybyś urodziła mi dziecko, należałoby do obu, a zarazem do żadnego. Nigdy nie
    moglibyśmy mieć dziecka.
    A więc dlatego nie chciał ryzykować. Nie chce wspólnego dziecka i nigdy nie
    będzie go chciał, klamka zapadła.
    Załamała się zupełnie i wybuchnęła płaczem. Okręcił ją w ramionach i
    obejmował mocno, tuląc, kołysząc, przyciskając do piersi zaborczym gestem.
    Poczuła, że drżał.
    - Mógłbym cię pokochać - powiedział szorstko. - Mogłabyś się stać tym, co w
    moim życiu najważniejsze. Ale nie dopuszczę do tego. Nie możemy być razem. Ty
    masz swój świat, ja swój. - Zanim ją pocałował, spojrzał na nią przerażająco
    smutnymi oczami. - Pocałuj mnie. To nasze pożegnanie.
    105
    S
    R
    Rozchyliła usta, oferując mu wszystko, o co prosił, i wszystko, o co prosić nie
    śmiał. Z jękiem objął ją i uniósł w ramionach, a ona poddała się z cichym
    westchnieniem. Zarzuciła mu ręce na szyję i wdychała jego zapach, oddychała nim,
    dopóki pocałunek się nie skończył. Wówczas delikatnie postawił ją na ziemi,
    przyciskając do siebie, tak aby poczuła, jak bardzo jest podniecony. Miał potężną
    erekcję i był zadowolony, że może zrobić na niej wrażenie.
    Odetchnęła głęboko, rozchylając usta zaczerwienione od pocałunku, i
    odsunęła się od niego. Kiedy podniosła wzrok, pomyślał, że coś umarło w jej ła-
    godnych niebieskich oczach, lecz mimo to zdołała się uśmiechnąć.
    W rzeczywistości była jednak bliska łez.
    - Dziękuję. - Obróciła się i drżącymi dłońmi ujęła torebkę. - Lepiej wrócę do
    swojego pokoju. - Zerknęła na niego nieśmiało. - To była najpiękniejsza noc w
    moim życiu. Teraz będę żyła wspomnieniami.
    Otworzyła drzwi i wybiegła oślepiona łzami, omal się nie potykając, marząc
    tylko o tym, by zamknąć za sobą drzwi swojego pokoju. Musiała tylko przebiec
    przez niewielki salonik, więc trwało to zaledwie chwilę, lecz czuła się tak, jakby
    mijało całe jej życie. Zaślepiona własną rozpaczą nie widziała udręczonej twarzy
    mężczyzny, który patrzył za nią bezradnie.
    A kiedy zamknęła się w pokoju, ciężko oparł się plecami o drzwi i powtarzał
    sobie w duchu, że tak będzie najlepiej. Wiedział jednak, że miną lata, nim
    wspomnienia o Jennifer zbledną w jego pamięci. Może nawet życia mu na to nie
    starczy.
    106
    S
    R
    ROZDZIAA ÓSMY
    Wróciwszy do pokoju, Jennifer przebrała się z wieczorowej sukni w spodnie i
    czerwony jedwabny top, włosy związała w gruby kucyk kolorową apaszką w
    czerwony wzorek. Prawdę mówiąc, było jej jednak najzupełniej obojętne, jak
    wygląda. Hunter pożegnał się z nią, co oznaczało, że mogą ze sobą współpracować
    przez następne dziesięć lat, nigdy nie będąc dla siebie kimś więcej niż tylko
    znajomymi z pracy.
    Miała nadzieję, że Eugene'owi znudzi się urabianie polityków i wkrótce wrócą
    do Tulsy. Gdyby musiała dłużej przebywać blisko Phillipa, chybaby oszalała,
    zwłaszcza po ostatniej nocy. Wiedział o niej to, o czym nikt inny nie miał pojęcia, i
    wprawiało ją to w stan lekkiego zakłopotania.
    Jego czułość, pomimo niesprzyjających im okoliczności, zaskoczyła ją i
    uszczęśliwiła. %7łałowała, że tak mało wie o mężczyznach, ale zdawała sobie sprawę,
    że facet pragnący kobiety do szaleństwa i pozbawiony możliwości zaspokojenia
    swoich pragnień, ma prawo się wściekać. Hunter jednak nie był na nią zły. Był
    wręcz miły. Czy to znaczy, że wcale tak bardzo jej nie pragnął, czy też jej uczucia
    były dla niego ważniejsze od własnej żądzy? Miała mętlik w głowie i czuła się
    zażenowana. Upokarzająca była dla niej świadomość, że on już wie, jak bardzo ją
    pociąga i że ona jest dziewicą. Jeśli chciałby zwrócić się przeciwko niej, mógłby to
    w jakiś sposób wykorzystać. Drżała na myśl o kolejnym spotkaniu. Miała
    przeczucie, że ostatnia noc nic nie zmieni w sposobie, w jaki odnosił się do niej przy
    innych.
    Jak się okazało, miała absolutną rację. Kiedy zeszła na śniadanie do
    restauracji, Hunter, podobnie jak Ritter, wstał na jej widok, ale twarz miał jak z
    kamienia, absolutnie nieprzeniknionÄ….
    - Dzień dobry - powiedział z uśmiechem Eugene.
    107
    S
    R
    - Bardzo ładnie wyglądasz - dodała Cynthia.
    Nie był to dobry ranek i Jennifer wcale nie czuła się ładna. Było jej niedobrze
    ze zdenerwowania. Nie patrząc Phillipowi w oczy, wymamrotała jakąś uprzejmą
    odpowiedz i usiadła przy stole.
    - Cudowny był ten bal, nie uważacie? - powiedziała z rozmarzeniem pani
    Ritter i aż westchnęła. - Chyba nigdy nie bawiłam się lepiej.
    - Było super - przytaknęła bez przekonania
    Jenny, z niewidzącym wzrokiem utkwionym w karcie dań. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl