-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uprzedzić Dorothy, że będziemy miały gościa na obiedzie.
- Czy jestem ci potrzebny?
Podniecenie i radość z jego powrotu natychmiast prysły.
Pytał przynajmniej, a więc nastąpiła pewna poprawa, ale poza
tym niewiele się zmieniło. Nadal chciał odejść.
- Nie, Jake - odpowiedziała. - Jak widzisz, twój pośpiech
nie był konieczny. - Miała wrażenie, że twarz jej popęka od
wysiłku, który włożyła w uśmiech. - Cieszę się, że jesteś ze
mnÄ…, ale...
- Nie potrzebujÄ™ ciÄ™? Skoro tak twierdzisz... Chodzi o to,
że nikogo nie zawiadomiłem o nagłej zmianie planów. Był
weekend, więc... - Rzucił okiem na zegarek. - Muszę się
pokazać w biurze, zanim wybuchnie panika. Szef znika na
dwadzieścia cztery godziny i wszystkim od razu wydaje się,
że to koniec świata.
- Doskonale to rozumiem. Masz obowiÄ…zki.
- Amy, to moja firma.
- Lubisz panować nad sytuacją. - Nie pytała i nie
oczekiwała od niego odpowiedzi. Zdziwiła się, kiedy jednak ją
dostała.
- Ty też.
- Nie... Może zresztą masz rację. - Wyciągnęła rękę, a gdy
ją ujął, uścisnęła lekko jego dłoń. - Dorothy przygotuje ci coś,
jeśli chciałbyś zjeść przed odjazdem. - Odwróciła się znów do
komputera.
- Amy. - Patrzyła w ekran, ale widział jej odbicie.
Zaciśnięte usta, mruganie, które świadczyło o
powstrzymywanych Å‚zach. - To we mnie tkwi problem. Ty
masz wszystko, czego mężczyzna mógłby oczekiwać i
pragnąć, uwierz mi...
- Jeśli tylko potrafiłby się zaangażować.
- Nie rozumiesz...
- Nie? - Ponownie odwróciła się w jego stronę i wtedy
zobaczył, że policzki miała mokre od łez. - Ale może
zrozumiałabym, gdybyś zaczął szczerze ze mną rozmawiać.
Cokolwiek ci się przytrafiło w przeszłości, nie powinieneś
pozwalać, by to rządziło twoim życiem. Możesz to zmienić,
zapanować...
- PanujÄ™ nad tym.
- Nie, kochanie, tak tylko ci siÄ™ wydaje. Idziesz drogÄ…,
którą wytyczył ktoś inny. A możesz z niej zejść, kiedy tylko
zechcesz.
- Za pózno. Ukształtowały mnie przeżycia, których nie
potrafię wymazać z pamięci.
- Możesz być, kim zechcesz. To twój wybór. Możesz być
mężczyzną, który przez przypadek spłodził dziecko i chce o
tym zapomnieć, tak jak twoi rodzice zapomnieli o tobie.
Czuł, że krew przestaje krążyć mu w żyłach.
- Ja nigdy nie zapomnÄ™...
- Albo możesz być ojcem.
- Ale co to znaczy?
- Dobrze wiesz. Ojciec to ktoś, kto trzyma córeczkę za
rękę, gdy ta stawia pierwszy krok, kto jest obok, kiedy coś ją
przestraszy, kto będzie ją dopingował na szkolnych zawodach
lub pocieszy i przytuli, kiedy przybiegnie ostatnia. To on siÄ™
najbardziej martwi, gdy jego mała dziewczynka idzie na
pierwszą randkę z chłopcem, który być może złamie jej serce.
A potem jest przy niej w najważniejszym dniu jej życia, gdy
prowadzi ją do ołtarza.
- Nie wiem, jak to zrobić! Nie było nikogo, kto mógłby
mnie nauczyć! Nie rozumiesz?
- Trzeba tylko wyciągnąć rękę, Jake... Wtedy ktoś poda ci
pomocną dłoń i poprowadzi we właściwym kierunku.
Co będzie, jeśli posłucha tej rady? Nie będzie już odwrotu.
Nie da się odbudować muru, który z takim samozaparciem
wznosił wokół siebie od wczesnej młodości. Musiałby
poruszać się po omacku w nowym świecie doznań, straciłby
kontrolÄ™ nad swoimi emocjami.
Amy obserwowała wewnętrzną walkę, którą toczył. W
pociemniałych od bólu oczach malowało się tyle sprzecznych
uczuć, tyle cierpienia i smutku... Powinna z nim zostać w
łóżku, być tam, gdy się budził. Powinna pokazać mu, że
miłości nie trzeba się bać, bo nie skradnie ci duszy i rozumu,
ale sprawi, że wszystko wokół pojaśnieje.
W pierwszej chwili nie zareagowała, gdy zadzwonił
telefon. Starała się skupić uwagę Jake'a na swoich słowach.
Dla jego dobra. Dzwięk dzwonka był jednak tak przejmujący,
że w końcu podniosła słuchawkę.
- Tak? - rzuciła dość oschle.
- Panna Jones? Tu Maggie Simons, sekretarka Jake'a.
Pozwoliłam sobie zadzwonić, bo nasz szef gdzieś się zgubił.
Czy mogę poprosić panią o pomoc?
- Jest tutaj. - Podała mu słuchawkę. - Nadeszła odsiecz.
Twoja sekretarka.
- Maggie... Przepraszam... Wiem, powinienem zostawić
wiadomość... Dobrze, będę. - Odłoży! słuchawkę, spojrzał na
Amy. - Muszę jechać.
- Jasne, że musisz. Wezwij taksówkę, numer korporacji
znajdziesz przy telefonie. - Głos miała energiczny i pogodny.
Znowu skupiła się na ekranie komputera.
Za pierwszym razem, gdy zareagowała w taki sposób, był
nieco zbity z tropu. Teraz już wiedział, dlaczego mówiła takim
lekkim, obojętnym tonem i ile ją to kosztowało. I chyba po raz
pierwszy w życiu, myśląc o wygórowanej cenie, nie rozumiał
przez to nakładów finansowych.
- Ja wrócę, Amy. - Palce biegały po klawiaturze; nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl