• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    i drugi powód. Być może wymyślę jakiś sposób, aby
    przynosiła dochód. Jeżeli chcesz ją zachować, niech ziemia
    dla ciebie popracuje.
    Zastanowię się, czy to możliwe. Odwiedzę cię za siedem
    dni, ale pod jednym warunkiem. Musisz przez ten czas zebrać
    jakieÅ› pieniÄ…dze, zgodnie ze zwyczajem powinnaÅ› bowiem
    zaofiarować mi odpowiednią kwotę na poczet zadłużenia i za
    moją pomoc. Wiem, że jesteś szlachetnego urodzenia i nie
    nawykłaś do pracy, ale musisz popracować, jeżeli chcesz
    liczyć na moją pomoc.
    - Ale jak, gdzie? %7łądasz rzeczy niemożliwej! Gdybym
    potrafiła zarobić pieniądze, nie przyszłabym tutaj.
    - Zastanów się jednak. Czy naprawdę nie ma żadnych
    możliwości, nie nadarza ci się żadna okazja? Rozważ
    wszystko, gdyż ja pomagam tylko tym, którzy potrafią pomóc
    sobie.
    Tamtą propozycję oczywiście pamiętała. Słowa
    niegodziwca, które ugodziły ją jak strzała. Poczytała je wtedy
    za niewybaczalną obrazę swej godności. Oferta zapłaty
    składana wielkiej damie. Obecnie jednak mogła stać się
    wybawieniem.
    - Jest pewien... artysta, który chciał mnie malować.
    Pracuje dla kościoła, tutaj, w Saronno. Lecz proponował to
    jakiś czas temu. Zmieniłam się... Gdy mnie teraz zobaczy,
    może już nie chcieć, bym mu pozowała. - Wydawało jej się,
    że w oczach Manodoraty błysnęły iskierki rozbawienia.
    - Galanteria nie jest mojÄ… mocnÄ… stronÄ…, signora, ale
    zapewniam, że nie ma mężczyzny, który, widząc cię, pani, nie
    zapragnąłby malować twojej twarzy, gdyby tylko potrafił.
    Wstał nagle na znak, że rozmowa skończona.
    - Decyzję w tej sprawie pozostawiam w twoich rękach.
    Przyjdz do mnie w ciągu tygodnia z pieniędzmi na poczet
    długu lub nie przychodz wcale. - Wyciągnął do niej złotą rękę,
    ale zauważył w jej oczach wahanie, nim ją uścisnęła.
    Zadziwiające, że ta ręka była ciepła w dotyku -
    prawdopodobnie metal rozgrzewał się od ramienia, do którego
    była umocowana. W momencie wahania Simonetta napotkała
    wzrok Manodoraty i znowu nie miała wątpliwości, iż
    wiedział, co jej naopowiadano. Po raz pierwszy w trakcie ich
    rozmowy się zaśmiał, co zmieniło jego twarz.
    - Nie bój się, signora - powiedział człowiek zwany
    ManodoratÄ…. - Ona nie zabija.
    ROZDZIAA 8
    Amaria siÄ™ budzi
    Kiedy Selvaggio otworzył wreszcie oczy, nie zobaczył nic
    poza płaszczyzną drewna.
    Gałki oczu nie były posłuszne woli, nosem niemal dotykał
    do tego drewna o powierzchni wygładzonej jak używana
    latami ława. Patrzył więc na wprost, ani ciut w lewo, ani w
    prawo, mrużąc powieki. Chyba jest w trumnie. Chyba jest
    martwy.
    Nie przypuszczał, że tak wygląda śmierć. Skoro jest
    martwy, to dlaczego coś czuje? Skąd ten potworny ból w
    klatce piersiowej i brzuchu? Spróbował się poruszyć, ale nie
    był w stanie. Leżał bez ruchu zapatrzony w deskę trumny. W
    faliste słoje drewna o subtelnych krzywiznach - miniaturowy
    krajobraz. Aagodne wzniesienia i spadki, a między nimi
    równiny cichej, żyznej ziemi. Albo łagodne fale spokojnego
    morza, lekko się wznoszące i opadające, tu i tam czarne cętki
    sęków - to ryby wyskakujące nad powierzchnię wody. Miał
    wrażenie, iż oglądana płaszczyzna go wchłania i zamyka w
    objęciach. %7łe staje się cząstką tego morza czy tej ziemi. W
    proch obrócony, powracam do ziemi, pomyślał. Drewno jest
    takie piękne, dlaczego nie dostrzegałem tego wcześniej?
    Dopiero teraz, kiedy znalazłem się w trumnie,
    prawdopodobnie złożonej do ziemi.
    Lecz nie, nie może być pogrzebany pod ziemią, bo skądś
    dociera światło, rażąc w oczy. I gdzieś nad równiną lub
    morzem gniewnie bzyka mucha. Walczy o życie, nie mogąc
    się wydostać z trumny, która stała się pułapką?
    Zdobywszy się na herkulesowy wysiłek, Selvaggio
    poruszył głową, choć pękała mu z bólu. Jednak mimo tego
    rozrywającego czaszkę pulsowania zdołał zorientować się,
    gdzie naprawdę jest. Leżał na słomie, na długim stole. ydzbła
    słomy podrażniały mu nos. Podściółka miejscami się złociła w
    świetle, a gdzie indziej była czarna od krwi. Jego krwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl