-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przestrzelił partnera, by dostać się do Harry ego.
Yusif! Z drogi! krzyknął po arabsku.. Harry miał go już w polu
widzenia. Glock trzasnął głucho. PAF, PAF, PAF.
Kule trafiły mężczyznę i jego lustrzane odbicie.
Yusif usiłował wykorzystać sytuację i uwolnić się z uścisku. Chwycił
Harry ego za przegub. Gruchnęli o ścianę, usiłując wyrwać sobie glocka.
Z trzaskiem wpadli na drzwi kabiny. Olbrzym przycisnÄ…Å‚ Harry ego do
podłogi u stóp starszego pana, który miał taką minę, jakby zamierzał
wysrać ananas.
Harry walnął dłonią o framugę. Yusif wykręcił mu rękę, kopnął
kolanem w nadgarstek. Staruszek skrzywił się ze współczuciem. Harry
z jękiem wypuścił broń. Nim Yusif zdążył po nią sięgnąć, odesłał ją
kopniakiem w drugi kąt toalety. Wyrżnął przeciwnika w twarz łamiąc mu
nos. Wylecieli zza przepierzenia. Starszy dżentelmen natychmiast zamknął
drzwi.
Yusif stał tyłem i z bolesnym pomrukiem przyciskał ręce do twarzy.
Harry sięgnął w jego stronę. Prawie dał się nabrać. Z trudem uniknął
niespodziewanego ciosu. Cofnął się przed wściekłym atakiem, pochylił
tułów i łokciem uderzył przeciwnika w podbródek. Chwilę pózniej Yusif
poczuł, że pociąg towarowy wjeżdża mu w jądra. Upadł na kolana. Harry
chwycił go za włosy. Głowa Yusifa kilka razy stuknęła głucho
o porcelanowy pisuar. Olbrzym osunął się na podłogę. Harry wyjął
z kieszeni nylonową taśmę i skrępował mu ręce na plecach.
Gib biegł środkiem sklepu, potrącając zdziwionych klientów. Nikt nie
protestował; wszyscy z szacunkiem patrzyli na pokazny pistolet, który
ściskał w dłoni. Przyłożył rękę do ucha.
Harry? Harry, słyszysz mnie?
Kibel na parterze, w zachodnim skrzydle usłyszał i westchnął
z ulgÄ….
Harry dzwignął oszołomionego i krwawiącego Yusifa na nogi. Usłyszał
trzask otwieranych drzwi i odwrócił się, przekonany, że to Gib.
Zobaczył Aziza. Arab celował w jego stronę z automatycznej beretty
92-F. Nie pałał współczuciem do Yusifa. BRA-A-A-A-A-A-M.
Pociski przeorały muskularny tors olbrzyma. Harry rzucił się w tył,
ścigany przez śmiercionośny grad kul. Wokół sypały się lustra, wybuchały
pisuary, odpadały kafelki, z przedziurawionych rur tryskała woda. Harry
zniknął, lecz na ustach Aziza pojawił się zły uśmiech. Renquist był
w pułapce.
Aziz stanął przed długim szeregiem kabin po lewej stronie. Nie
wiedział, gdzie ukrył się Harry, więc przeciągnął serią po wszystkich.
Wybicie kilku dziur w każdych drzwiach nie zabrało mu dużo czasu;
szybkostrzelność beretty wynosiła dziewięćset strzałów na minutę.
Zaczął nasłuchiwać. Cisza. Podszedł do pierwszej kabiny, kopnięciem
otworzył drzwi i strzelił. BRAAAM! Teraz druga. Kopniak, seria.
BRAAAM! Trzecia. Wszystkie puste. Zostały jeszcze trzy. Nacisnął
spust...
Kątem oka zobaczył Harry ego, który długim susem wypadł z ostatnich
drzwi. Harry zanurkował w powietrzu, ślizgiem przejechał po mokrej
podłodze i wyciągnął dłoń...
...po glocka. Trzykrotnie pociÄ…gnÄ…Å‚ za spust. RAF, PAF, RAF! Aziz
przykucnął, kule przeleciały nad nim rozbijając kilka kafelków. Rzucił się
do drzwi. Uciekł.
Harry wstał.
Gib, znalazłem trzeciego faceta. Biegnie w stronę samochodu. Idę
tam. Rzucił spojrzenie na wciąż siedzącego na tronie staruszka.
Mężczyzna nie odniósł żadnej krzywdy, przynajmniej cielesnej.
Przepraszam za zamieszanie mruknÄ…Å‚ Harry.
Wybiegł z toalety. Za sobą zostawił dwa podziurawione ciała leżące
w płytkim bajorze wypełnionym odłamkami szkła i porcelany, wśród
poszarpanych rur i potrzaskanych pisuarów.
Wnętrze a la Harry.
Aziz wybiegł na ulicę i pognał w stronę samochodu. Wywijał bronią
i dziko wywracał oczami.
Gib pojawił się za nim sekundę pózniej. Stać! krzyknął, unosząc
pistolet. Błąd. Zbyt wielu przechodniów.
Aziz nie bawił się w sentymenty. BRAAAM! Ludzie rozbiegli się
z krzykiem. Gib stanął za słupem, zbyt wąskim, by jednocześnie zasłonić
brzuch i tyłek. Trzeba było coś poświęcić. Grad pocisków stuknął o metal.
Gib zamknął oczy, wypiął się i poczuł, jak kula rozpruwa mu portfel.
Instynktownie szarpnął biodrami. Kolejne pociski rozerwały mu koszulę
i przecięły krawat. Kiepska osłona.
Szlag by trafił!
W tej samej chwili Aziz rzucił się do ucieczki. Gib nie mógł uwierzyć
we własne szczęście. Ucałował słupek.
Harry, gdzie jesteś? wydyszał.
Zaraz do ciebie dołączę usłyszał w odpowiedzi. Aziz biegł do
samochodu. Roztrącał przechodniów i co chwila oglądał się za siebie. Już
prawie dopadł upragnionego celu, gdy z elegancko przystrojonej wystawy
wypadł z hukiem potężny mężczyzna, przetoczył się po chodniku [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl