• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nieje jakikolwiek przepis zabraniający robotom posiadania własności? Czy też po pro-
    stu z góry zakładamy, iż jest to... niedozwolone, gdyż sam pomysł jest tak niesamowity,
    że nikomu nie przyszłoby to do głowy? Muszę to dokładnie zbadać, zanim przedstawię
    ci swoją opinię. Całkiem możliwe, że takie prawo nie istnieje, ponieważ samo posiada-
    nie przez roboty jakiejkolwiek własności jest tak osobliwą kwestią, że nikt nie uważał
    za konieczne, by wziąć ją pod rozwagę. W końcu nikt nie zawraca sobie głowy wydawa-
    niem praw zabraniajÄ…cych drzewom posiadania kont w banku albo kosiarkom...
     Koty i psy mają swoje konta i fundusze powiernicze, które pozostawiają ich ko-
    chający właściciele  wtrącił Sir.  I sądy nie mają nic przeciwko temu.
     Tak, ale to zupełnie inna sprawa. W końcu koty i psy są żywymi istotami. A robo-
    ty nie. Są... nieożywione.
     Co za różnica?
     Zastanów się, Geraldzie. Nasze społeczeństwo jest w pewien sposób uprzedzone
    do robotów. Powiedziałbym nawet, że obawia się ich. A to zupełnie nie dotyczy kotów
    i psów. Równie dobrze ktoś mógł już ustanowić zakaz ograniczający prawa robotów do
    posiadania własności, ale to można łatwo sprawdzić. Załóżmy jednak, że nie ma takie-
    go zakazu. Jak zamierzasz się do tego zabrać? Zaprowadzisz Andrew do banku i każesz
    mu porozmawiać z dyrektorem?
     Poproszę po prostu, by przysłano mi formularze, a Andrew je podpisze. Osobi-
    sty kontakt nie jest konieczny. Chcę tylko, John, abyś powiedział mi, jak mogę ochro-
    nić Andrew, i siebie również, jak sądzę, przed negatywną reakcją opinii publicznej. Na-
    wet jeśli okaże się, że może mieć swoje konto, prawdopodobnie znajdą się tacy, którym
    to siÄ™ nie spodoba.
     A jak się o tym dowiedzą?  zapytał Feingold.
     A jak ich przed tym powstrzymamy?  odpowiedział pytaniem Sir.  Powiedz-
    my, jeśli ktoś kupi coś od niego i wystawi czek na nazwisko Andrew Martin...
     Hmm, tak.  Feingold zamyślił się, a po chwili powiedział:  Cóż, jedyne, co
    możemy zrobić w tej sytuacji, to stworzyć korporację, która zajmowałaby się finansa-
    mi w jego imieniu; korporacjÄ™ o Å‚adnej, bezosobowej nazwie, dajmy na to Kalifornijska
    Pracownia Wyrobów Artystycznych z Drewna, Sp. z o.o. A Andrew może zostać jej pre-
    zesem i jedynym akcjonariuszem, aczkolwiek możemy zrobić siebie członkami zarzą-
    du. To stworzy prawne zabezpieczenie, które odgrodzi go od wrogiego świata. To wy-
    starczy, Geraldzie. Jeśli Andrew zechce kiedykolwiek coś kupić, po prostu pobierze pen-
    43
    sję z kasy korporacji albo wyznaczy sobie dywidendę. To, że jest robotem, nie musi się
    stać sprawą publiczną. Dokumenty rejestracyjne wymagają jedynie nazwisk udziałow-
    ców, a nie ich aktów urodzenia. Oczywiście, Andrew będzie musiał wypełniać zeznania
    podatkowe, lecz urząd skarbowy nie będzie dochodził, czy podatnik Andrew Martin
    jest człowiekiem, czy nie. Będzie ich obchodzić jedynie to, czy podatnik Andrew Mar-
    tin płaci na czas podatki.
     Dobrze. Czy coÅ› jeszcze?
     Nic w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. Jeżeli na coś natrafię, zacznę szu-
    kać precedensu i zaraz cię zawiadomię. Przypuszczam jednak, że to się uda. Dopóki bę-
    dziesz działał po cichu i zgodnie z literą prawa, nikt cię nie powstrzyma. A jeżeli ktoś
    się dowie, o co chodzi, i nie spodoba mu się to, cóż... Tylko od niego będzie zależało, czy
    podejmie przeciwko tobie jakieś działanie, pod warunkiem oczywiście, że będzie miał
    ku temu podstawy prawne.
     A jeżeli tak się stanie, John? Podejmiesz się tej sprawy, w wypadku gdy ktoś wy-
    toczy nam proces?
     Oczywiście. Ale tylko za odpowiednie wynagrodzenie.
     Co masz na myśli?
    Feingold uśmiechnął się.
     Coś w tym rodzaju  powiedział i wskazał na drewnianą płytkę.
     W porządku.  Sir również się uśmiechnął.
     Nie żebym był kolekcjonerem, ale to ma w sobie jakiś artystyczny urok.
     W rzeczy samej  odrzekł Sir.  W rzeczy samej.
    Feingold zachichotał i zwrócił się do robota:
     Andrew, będziesz bogatym... cóż, człowiekiem może nie, lecz z pewnością boga-
    tym robotem. Cieszysz siÄ™?
     Tak, proszÄ™ pana.
     A co zamierzasz zrobić z tymi wszystkimi pieniędzmi, które zarobisz?
     Płacić za rzeczy, za które płaciłby Sir. Zaoszczędzę mu wydatków, proszę pana.
    ROZDZIAA 6
    Okazje do korzystania z konta nadarzały się częściej, niż ktokolwiek mógłby przy-
    puszczać. Od czasu do czasu Andrew, jak każda maszyna, choćby nie wiadomo jak do-
    brze wykonana, wymagał pewnych napraw. A naprawy robotów były nie lada wydat-
    kiem. Poza tym robotyka stale się rozwijała, wciąż coś ulepszano, odkrywano i wynaj-
    dywano. Nie były to już czasy, gdy przemysł mechaniczny wypuszczał na rynek egzem-
    plarze, które nie umiały nawet mówić. Ulepszeniom z zakresu projektowania, funkcjo-
    nowania i wydajności nie było końca. Przez te wszystkie lata roboty stały się bardziej
    wymuskane, zwinne, ruchliwe i wytrzymałe.
    Sir zawsze pilnował, by wszystkie nowinki Amerykańskich Robotów stawały się
    udziałem Andrew i aby odnosił on z tego bezpośrednie korzyści. Kiedy ulepszono ob-
    wody homeostatyczne, Sir postarał się natychmiast, by wyposażono w nie Andrew. Kie-
    dy ukazały się nowe i daleko bardziej efektywne mechanizmy stawów kolanowych,
    oparte na technologii elastomerów, Andrew natychmiast je otrzymał. Parę lat pózniej
    opracowano nowe panele twarzowe, zbudowane z włókien węglowych na bazie żywic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl