-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Prawdę mówiąc, nie wiedziała dokładnie, na czym polega ta ich nauka, i nie zale\ało jej na
tym, by ją poznać, nikt jednak nie miał wątpliwości, \e muszą mieć zle w głowach. Więc
jak\e, na miłość Boską, Barabasz mógł z nimi przestawać? Co miał z nimi wspólnego?... Tak,
prawda. Miał być ukrzy\owany, a tymczasem zamiast niego ukrzy\owany został ich
Zbawiciel, no i to niewątpliwie było straszne. Barabasz z całą pew-
nością wytłumaczył im, \e to nie jego wina, a wtedy tamci naopowiadali mu, jaki
nadzwyczajny był Człowiek, w którego wierzą, jaki czysty, jaki niewinny, jak wa\ną był
osobistością! Obejść się w ten sposób z takim Królem i Panem, có\ to za okropność! Tak,
wmówili w niego, co się tylko dało, nabili mu głowę najró\niejszymi bajkami, \e to nie jego
ukrzy\owano, \e właśnie on śmierci uniknął a\ w końcu we łbie mu się pomieszało. Tak, z
pewnością tak było.
Pomyśleć, \e \ałuje, i\ nie umarł! O, głupiec! Nie mogła powstrzymać się od śmiechu, od
śmiechu ze swego poczciwego Barabasza. Właściwie był bardzo komiczny. Tak, tak, to z
pewnością tak było.
Ale teraz nale\y z tym skończyć. Nale\y przemówić mu do rozsądku. Ju\ ona mu powie parę
słów. No bo jaki sens mają te wszystkie bzdury?
Nie powiedziała jednak nic. Nie sposób rozmawiać z Barabaszem o nim samym. Mo\na było
tego chcieć... a zrobić niepodobna.
Nic się więc nie zmieniło i nadal zastanawiała się, co mu właściwie dolega. Czy był chory?
Mo\e i chory... Wychudł, a jedyną trochę barwniejszą plamę na jego bladej, zapadniętej
twarzy stanowiła szrama od Eliahowego no\a. Wyglądał \ałośnie, nie tak jak dawniej. W
istocie nie był sobą, zrobił się zupełnie do siebie niepodobny i to pod ka\dym względem; do
niczego się nie brał, le\ał i le\ał zagapiony w pułap. I to Barabasz! Taki zuch jak Barabasz!
A pomyśleć, \e to mo\e nie on! Pomyśleć, \e mo\e stał się kim innym, \e go mo\e kto opętał,
jakiś obcy duch! A je\eli nie jest ju\ sobą? Po prawdzie takie właśnie robił wra\enie! Obcy
duch! Duch Tamtego, który naprawdę został ukrzy\owany i który nagle zaczął mu zle
\yczyć! Pomyśleć tylko, \e mo\e Zbawiciel" w chwili, gdy oddawał ducha, tchnął go w
Barabasza, \eby nie umrzeć i \eby się pomścić za niesprawiedliwość, jakiej padł ofiarą.
Pomścić się na uwolnionym! Bardzo mo\liwe. Zastanawiając się nad tym dochodziła do
wniosku, \e Barabasz zdziwaczał od tej właśnie chwili, tak, doskonale sobie przypominała
jego osobliwe zachowanie, kiedy przyszedł do niej zaraz po uwolnieniu. No tak, tak być
musiało i w ten sposób wszystko się wyjaśnia. Trudno tylko pojąć, jak Rabbi mógł tchnąć
swego ducha w Barabasza, skoro oddał go na Golgocie, gdzie chyba Barabasza nie było. Jeśli
jednak utrzymują, \e był tak potę\ny, to mógł pewno przenosić się niewidzialnie, gdzie tylko
chciał. Miał dość mocy, by czynić wszystko według własnej woli.
Zastanawiała się, czy Barabasz zdaje sobie sprawę z tego, co mu się przytrafiło, czy wie, \e
ma w sobie obcego ducha. Czy wie, \e on sam umarł, ale duch Ukrzy\owanego w nim \yje...
Zastanawiała się głęboko.
Mo\e niczego się nie domyślał. Aatwo jednak było spostrzec, \e marnie się z tym czuje. Nic
zresztą dziwnego, skoro w grę wchodził obcy duch, który mu zle \yczył.
Współczuła mu; tak, patrząc na jego stan, cierpiała razem z nim. Barabasz ani na nią nie
spojrzał, ale wynikało to stąd, \e po prostu nie miał chęci. Nie dbał o nią ani trochę, ani
odrobinę, nic więc dziwnego, \e na nią nie patrzył. I w nocy ju\ nie chciał jej brać. To było
najgorsze, najdobitniej świadczyło, \e mu na niej
nie zale\y, a tylko własna głupota trzymała ją nadal przy tym nieszczęsnym chłopisku.
Nocami popłakiwała samotnie i ju\ jej to nie było miłe. Ciekawe... Nigdy by jej do głowy nie
przyszło, \e coś podobnego jeszcze ją mo\e spotkać.
Jak go odzyskać? Jak wypędzić ducha Ukrzy\owanego i sprawić, \eby Barabasz na powrót
stał się Barabaszem? Nie miała pojęcia o wypędzaniu duchów. Nie znała się na tym wcale, a
to musiał być duch potę\ny i niebezpieczny " tego się domyślała. Obawiała się go, choć z
natury nie była lękliwa. Na przykładzie Barabasza mo\na było zobaczyć, jaki był potę\ny,
kiedy tak łatwo owładnął owym wielkim i mocnym mę\czyzną, który do niedawna \ył
zupełnie samodzielnym \yciem. Niepojęte. Nic dziwnego zatem, \e wzbudzał jakiś lęk. W
tym duchu bez wÄ…tpienia musiaÅ‚a tkwić osobliwa siÅ‚a ¦ byÅ‚ przecie\ duchem CzÅ‚owieka
ukrzy\owanego.
Nie, właściwie się nie bała. Tylko \e do tych, których krzy\owali, odnosiła się z niechęcią.
Nic jej z nimi nie łączyło. Miała krzepkie, zdrowe ciało; Barabasz pociągał ją tylko wtedy,
kiedy był sobą. To znaczy dawniej, zanim nabił sobie głowę tym, \e to on powinien był
umrzeć na krzy\u. A przecie\ jej właśnie to się podobało, \e nie został ukrzy\owany, \e jakoś
wybrnÄ…Å‚ z tego.
Tak oto rozmyślała w swym wielkim osamotnieniu. W końcu jednak doszła do wniosku, \e
właściwie nic nie wie o Barabaszu. Nie wie, ani co się z nim stało, ani 'czy jest naprawdę
opętany przez ducha Ukrzy\owanego. Zupełnie nic. Wie tylko jedno: jemu na niej nie zale\y,
a ona jest na tyle głupia, \e go kocha. Za ka\dym
razem, gdy to sobie przypominała, zbierało się jej na płacz i czuła się okropnie nieszczęśliwa, [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl