-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stresu pourazowego, tak? Znam kogoś, kto z tego powodu musiał
porzucić służbę w wojsku - dodał, widząc jej zdumione spojrzenie.
- I czy... czy mu się polepszyło?
- Zupełnie wyzdrowiał. Teraz jest w swoim żywiole, prowadzi ośrodek
dla menedżerów, którzy nawiązują więzi społeczne, budując tratwy. Ale
mówiłaś, że to już minęło. - Skinęła głową. -1 dlaczego powtórzyło się
dzisiaj? Czy przez coś, co... czyja coś zrobiłem?
- Nie, skÄ…d. To przez te perfumy.
84
KIM LAWRENCE
Luca popatrzył na nią z niezrozumieniem.
- Zapachy potrafią przywoływać wspomnienia. Przez jego twarz
przebiegł dziwny błysk.
- Wiem.
- Czytałam, że pewne bodzce mogą wywoływać ataki... jakiś dzwięk,
słowo albo zapach. Dostałam w prezencie perfumy i pierwszy atak
zdarzył się zaraz po tym, jak zaczęłam ich używać.
- Ta kobieta z nożem też ich używała? - domyślił się Luca. - Dio!
Wydawał się wstrząśnięty.
- Właściwie nie podobał mi się ten zapach. Dla mnie był za ciężki -
zażartowała blado.
- Kto jeszcze o tym wie?
- Nikt. - Potrząsnęła głową.
Luca sądził, że musiał ją zle zrozumieć.
- Zmagałaś się z tym zupełnie sama? Ale twoja rodzina chyba wiedziała?
- Nie masz pojęcia, jak się denerwowali, gdy byłam w szpitalu. Nie
mogłam ich znowu narażać na taki stres. To był mój problem.
Luca wpatrywał się w nią bez słowa. Poczuła się nieswojo. W końcu
syknął przez zaciśnięte zęby:
- Co innego samowystarczalność, a co innego głu* pi upór. Czy muszę ci
wyjaśniać, do której kategorii się zaliczasz? Gdyby ktoś z twojej rodziny
miał problemy, czy chciałabyś, żeby lizał rany samotnie, gdzieś w kącie,
czy też wolałabyś, żeby poprosił cię o pomoc? Nie przyszło ci do głowy,
jak bardzo zrani ich myśl, że nie zwróciłaś się do nich w potrzebie?
WIECZÓR NA MANHATTANIE
85
- Nie lubię robić zamieszania - rzekła słabym głosem.
Luca potarł palcem czoło, jakby nad czymś się zastanawiał.
- Mówiłaś, że Roman o tym nie wie?
- Nie, i wolałabym, żeby się nie dowiedział. Potrząsnął głową z
niedowierzaniem.
- Mądre di Dio. Jak to możliwe?
- Nic mu nie powiedziałam.
- Dlaczego?
- Uważa, że to przez niego zostałam zraniona. Czuje się winny -
westchnęła, widząc, że będzie musiała tłumaczyć wszystko dużymi
literami. Zazwyczaj Luca nie był taki tępy. - Gdyby Roman o tym
usłyszał, poczułby się okropnie! Nie masz pojęcia, jak zachowywał się
wtedy; gdybym go poprosiła, żeby wypisał mi czek in blanco, zrobiłby to
bez wahania.
Luca przeciągnął dłonią po włosach.
- A więc ta tajemnica mą ochronić Romana, żeby nie czuł się okropnie.
- Strasznie to przeżył, choć może nie pokazywał tego po sobie.
- Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, Alice, ale mój brat nie jest
wrażliwym kwiatuszkiem. Jest już całkiem dorosły, ale to chyba
zauważyłaś?
- Powiedziałam ci już przecież, że nie myślę o Romanie w ten sposób -
odrzekła sztywno.
- A o mnie?
Ich oczy spotkały się i na widok jawnego pożądania na jego twarzy Alice
poczuła zupełną pustkę w głowie.
86 KIM LAWRENCE
- Próbuję w ogóle o tobie nie myśleć - przyznała.
- I udaje ci siÄ™?
Twarz Alice zastygła w grymasie cierpienia.
- Luca, proszę, nie rób tego.
- Myślisz o mnie, prawda? Tak samo, jak ja myślę o tobie. - Jego wzrok
przewiercał ją na wylot; serce na moment przestało jej bić. - Widzę cię w
tych skromnych spódnicach i rozsądnych butach, i... Te jedwabne
spódnice... czy kupujesz je hurtem?
- Ja... ja... - Fakt, że Luca potrafił tak dokładnie opisać strój, jaki zwykle
nosiła do pracy, był kolejnym zaskoczeniem tego wieczoru. - Jesteś
bardzo spostrzegawczy.
- Prawda? - uśmiechnął się z lekką ironią. - Ale dzisiaj nie masz swoich
pereł.
Podniosła rękę do szyi.
- Nie pasowały do tej sukienki. Odziedziczyłam je po babci. Zawsze
mówiła, że perły trzeba nosić, bo inaczej matowieją. Nie wiem, czy to
prawda, ale...
- Ich blask blednie przy twojej skórze. Przełknęła ślinę.
- Nie mów takich rzeczy.
- Dlaczego nie?
- Gdybyś miał choć odrobinę wrażliwości, nie" musiałbyś o to pytać.
Luca zesztywniał. Oddychał ciężko, jakby przed chwilą przebiegł
maraton. Rytmiczne wznoszenie siÄ™
i opadanie jego klatki piersiowej hipnotyzowało ją.
- Może nie jestem wrażliwy, ale gdybyś to dla mnie pracowała od kilku
lat, to z pewnością bym
WIECZÓR NA MANHATTANIE
87
zauważył, że przechodzisz koszmar - warknął, uderzając pięścią w
rozpostartą dłoń. - On chyba jest zupełnie ślepy!
- Kto? - zapytała oszołomiona.
- Jak mógł tego nie zauważyć?
- Mówisz o Romanie?
- A o kim?
- Roman nie czai się nade mną jak jastrząb i nie czeka, aż zrobię coś, z
czego będzie mógł się na-igrawać - prychnęła.
- Ja się z ciebie nie naigrawam - odparł natychmiast.
Alice zaśmiała się gorzko.
- Luca, jesteś w tym mistrzem świata. Przebiegł wzrokiem po jej
sylwetce.
- Chyba przywykłaś do tego, że jesteś obserwowana.
- Czy chcesz powiedzieć, że staram się ściągać na siebie uwagę?
- Chcę powiedzieć, że jesteś wyjątkowo piękną kobietą - odrzekł tonem,
od którego przeszył ją dreszcz. Z mocno bijącym sercem oderwała wzrok
od jego oczu.
- No cóż, Roman zauważył coś raz czy dwa razy - przyznała. - Ale
powiedziałam mu, że mam migrenę.
- I kupił to?
- Nie miał żadnego powodu, żeby mi nie wierzyć.
- Bo nigdy go nie okłamywałaś? Zarumieniła się mocno, słysząc ironię w
jego głosie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl