-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chętnie cię przyjmie i tak ukryje, \e nikt się o twoim pobycie nie dowie. Oczywiście, nie
wtajemniczyłem go w powody.
Nie muszę chyba pisać, \e odbiorę Smallowi wszystkie rzeczy i dokumenty i wręczę tobie,
abyś mógł się wylegitymować. Poza tym nie myślę nawę prosić o urlop, czy dymisję: po prostu
zdezerteruję. Pojedziemy najbli\szym statkiem przez Anglię do Stanów Zjednoczonych.
Pozostaniemy w Anglii przez krótki czas. Mam po temu powody. Musimy zawrzeć w drodze
parę, solidnych znajomości, musimy nawiązać stosunki z paroma wiarygodnymi
d\entelmenami, którzy poznawszy cię jako Smalla Huntera w razie czego potwierdzą
autentyczność&
Potem znowu kilka stroniczek, wypełnionych sprawami, które nas nic nie obchodziły, ale
które zapewne były właściwym powodem zachowania listu.
Pozostałe papiery nie zawierały nie ciekawego. Dowiedzieliśmy się zresztą dosyć z obu
listów. Były tak jasne i wyrazne, \e nie trzeba było się wcale; zastanawiać. Haniebny plan
wyło\ono tak plastycznie, jak gdybyśmy go słyszeli osobiście z ust kolorasiego.
A zatem wiemy ju\, dlaczego pseudo Hunter wysiada na przylądku rzekł Emery.
I dlaczego zawarł z tobą znajomość dodałem.
*
Szwadron
Tak! Poznałem go jako Smalla Huntera i mogłem w razie pogrzeby świadczyć o
prawdziwości nazwiska Ten łotr usłyszy ode mnie wyraznie, co jest w nim prawdziwego, a co
fałszywego. Naturalnie, zachowamy te listy!
O nie! Skoro ich nie znajdzie, rzuci na nas podejrzenie, to mo\e nam popsuć szyki.
Czy spodziewasz się, \e pózniej odzyskamy listy?
Tak.
A jeśli tymczasem je zniszczy?
Je\eli dotychczas starannie i przechowywał, to nie widzę \adnego powodu, aby tego
nadal nie robił. Nie spuścimy go z oczu. Mamy Jonatana i ręku i zawsze będziemy mogli
odebrać dokumenty.
Masz słuszność. Przede wszystkim nie wolne i budzić w nim podejrzeń. Winnetou niech
poło\y pugilares na miejsce i zamknie z powrotem kuferek.
Nie było to rzeczą łatwą. Ale nale\ało się spodziewać, \e Apacz wyka\e taką samą
zręczność przy zwróceniu kluczyka, jak przy wykradaniu. Zabrał pugilares i wymknął się z
kajuty. Nazajutrz rano zawiadomił nas, \e rzekomy Hunter spał przez cały czas i nie widział,
jak równie rzekomy Somalijczyk Ben Asra manipulował przy kuferku.
Przez cały dzień następny Hunter obcował z nami, zachowując się całkiem swobodnie, ale
na pró\no spodziewałem się, \e skieruję rozmowę na wczorajszy temat. Zręcznie lawirował,
nie chcąc zdradzić się z niczym więcej. Minęła następna noc, ze świtem zbli\yliśmy się do celu.
Hunter podszedł do mnie i rzekł:
Czy zamierza pan wyświadczyć mi ową grzeczność, o którą pana prosiłem?
Naturalnie odpowiedziałem Co raz przyrzekłem, tego ju\ nie cofam.
A więc dowie się pan, czy kołorasi wrócił do Tunisu, a następnie przywiezie wiadomość
do Zughuanu?
Tak.
Najlepiej pana poinformują w koszarach, na północ od miasta. Kiedy mogę się pana
spodziewać w Zaghuanie?
Zapewne zaraz po południu.
Zwietnie! Mam jeszcze jedną prośbę. Poniewa\ muszę przebyć daleką drogę z przylądka
Chamart do Zaghuanu, a nie chciałbym zwracać niczyje, uwagi, więc wolałbym nie brać ze
sobą kufra. Czy nie byłby pan tak grzeczny i nie wziął go pod swoją opiekę a\ do portu, gdzie
przekazałby go przez tragarza do Zaghuanu?
Z miłą chęcią.
Więc po\egnajmy się. Do widzenia, do popołudnia!
Podał mi dłoń i wrócił do swojej kajuty. Na mój znak Winnetou poszedł za nim. Apacz
zameldował mi pózniej, \e Hunter wyjął z kuferka pugilares i schował przy sobie. To było
wszystko, co na razie chciałem wiedzieć.
Koło przylądka kapitan kazał skręcić i łodzią podwiezć Huntera na ląd. Potem pojechaliśmy
dalej, do portu. Tam wręczyłem kufer tragarzowi.
Ani mi się śniło zasięgać w koszarach informacji o kolorasim. Postanowiłem natomiast
pójść do mego przyjaciela Krüger beja. WiedziaÅ‚em, gdzie go znalezć. MiaÅ‚ dwa mieszkania
słu\bowe, jedno w Kasbah, w pałacu beja w samym mieście, a drugie w Bardo, na zamku
odległym o cztery kilometry od miasta, stanowiącym właściwą siedzibę rządu. Zostawiłem [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl