• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nieważkością organów; ludzie mogliby dłużej żyć, pozbywszy się balastu grawitacji,
    poważnie bowiem zmniejszy się obciążenie serca i mięśni. Tak, wspomniał i o sercu; lecz nie
    obeszło to wówczas senatora Steelmana - zdrowego, ambitnego, żądnego rozgłosu...
    - Po co mi pan to mówi? - spytał tępo. - Czemu nie dacie mi umrzeć w spokoju?
    - O to właśnie chodzi - odparł zniecierpliwiony Harkness. - Nie trzeba tracić nadziei.
    - Tylko dlatego, że Rosjanom udało się wyleczyć parę chomików i królików?
    - Dokonali znacznie więcej. Artykuł, który panu pokazywałem, podaje tylko wstępne wyniki
    sprzed roku, a zatem nieaktualne. Nie chcą wzbudzać płonnych nadziei, więc nie robią wokół
    tych badań dużo szumu.
    - Widzę, że jest pan znakomicie poinformowany.
    Harkness nie ukrył zaskoczenia.
    - Owszem, skontaktowałem się z profesorem Stanukowiczem, moim odpowiednikiem.
    Okazało się, że sam był na Stacji Miecznikowa, co tylko świadczy, jak ogromną wagę
    przykładają do tych prac. Jest moim starym przyjacielem, pozwoliłem więc sobie wspomnieć
    mu o pańskim przypadku.
    Zaświtanie promyka nadziei po długiej ciemności może być tak bolesne, jak jego zgaśnięcie.
    Steelman nie mógł złapać tchu i przez koszmarną chwilę zdawało mu się, że oto nadszedł
    ostatni atak. Ale było to tylko podniecenie; ucisk w klatce piersiowej zelżał, ustało
    dzwonienie w uszach i już z powrotem usłyszał głos doktora Harknessa: "Pytał, czy może pan
    natychmiast przyjechać do Astrogradu; powiedziałem mu, że sam o to pana zapytam. Jeśli się
    pan zdecyduje, samolot odlatuje z Nowego Jorku jutro rano o dziesiątej trzydzieści".
    Obiecał jutro zabrać dzieci do zoo; po raz pierwszy sprawiłby im zawód. Ta myśl dzgnęła go
    poczuciem winy i trzeba było niemal wysiłku woli, by odpowiedzieć: "Jadę".
    Nie udało mu się obejrzeć ani kawałka Moskwy w ciągu tych kilku minut potężnego
    opadania interkontynentalnego odrzutowca ze stratosfery. Ekrany widokowe wyłączono
    podczas lądowania, wrażenie pędzącej ku górze ziemi bowiem, gdy odrzutowiec pionowo
    schodził na silnikach powstrzymujących, było dla pasażerów trudne do zniesienia.
    W Moskwie przesiadł się do komfortowego, choć staroświeckiego turbośmigłowca i gdy już
    leciał na wschód w kierunku północy, wykorzystał pierwszą od dłuższego czasu sposobność
    na refleksję. Zadał sobie bardzo dziwne pytanie, czy w sumie jest zadowolony z tego, że
    przyszłość już nie jest całkowicie przesądzona? Jego życie, które jeszcze kilka godzin temu
    zdawało się takie proste, raptem znowu się skomplikowało, oferując mu powtórnie
    możliwości, które dopiero co nauczył się ignorować. Zwiętą rację miał Samuel Johnson
    twierdząc, iż nic cudowniej nie koi duszy człowieka niż świadomość, że rano zawiśnie na
    szubienicy. Odwrotna sytuacja bowiem jest niewątpliwie przygnębiająca - nie ma nic bardziej
    niepokojącego niż myśl o odroczeniu wyroku.
    Spał sobie w najlepsze podczas lądowania w Astrogradzie, kosmicznej stolicy ZSRR. Gdy
    delikatny wstrząs przy zetknięciu z ziemią obudził go ze snu, przez chwilę nie mógł się
    zorientować, gdzie jest. Czy śniło mu się, że leci przez pół ziemskiego głobu w poszukiwaniu
    życia? Nie; nie był to co prawda sen, choć jawa mogła okazać się wyprawą po gruszki na
    wierzbie.
    Dwanaście godzin pózniej wciąż oczekiwał na odpowiedz. Odczytano już ostatnie wskazania
    aparatury diagnostycznej. Zwietliki na monitorze kardiografu zakończyły swój złowróżbny
    taniec. Znajoma rutyna badań lekarskich oraz łagodne, kompetentne głosy lekarzy i
    pielęgniarek zbawiennie podziałały na jego samopoczucie. Siedział teraz, całkiem odprężony,
    w przytulnie oświetlonej poczekalni, gdzie na prośbę specjalistów miał poczekać na wynik
    konsylium. Jedynie rosyjskie czasopisma i portrety bujnie zarośniętych pionierów radzieckiej
    medycyny przypominały mu, że nie jest już u siebie w kraju.
    Nie był jedynym pacjentem. Kilkunastu mężczyzn i parę kobiet w różnym wieku siedziało
    pod ścianą, przeglądając czasopisma i skrzętnie ukrywając wszelkie oznaki zaniepokojenia.
    Nikt nie próbował nawiązać rozmowy ani szukać wzroku innych. Każda duszyczka w tej
    poczekalni tkwiła pogrążona w swej osobistej otchłani, zawieszona między życiem i śmiercią.
    Choć łączyła je wspólna niedola, związek ów nie utwierdzał się potrzebą wzajemnego
    porozumienia. Każdy zdawał się być tak dalece oddzielony od reszty ludzkiej rasy, jakby już
    gnał w bezmiar kosmosu, gdzie tliła się iskierka nadziei.
    Wyjątek stanowiła młoda para - nie dałby im więcej niż po dwadzieścia pięć lat - w
    przeciwległym rogu poczekalni. Tulili się do siebie w tak beznadziejnej rozpaczy, że ich
    widok zrazu Steelmana rozdrażnił. Nawet w najcięższej niedoli, surowo wyrokował w
    myślach, nie wolno lekceważyć bliznich. Powinni być bardziej powściągliwi w okazywaniu
    uczuć - zwłaszcza w takim miejscu jak to, gdzie łatwo przygnębić innych.
    Jego irytacja szybko jednak ustąpiła miejsca współczuciu, niczyje serce bowiem nie
    pozostanie na długo niewzruszone w obliczu prostej, bezinteresownej miłości poddanej
    ciężkiej próbie. Wraz z upływem minut w ciszy, którą mącił tylko szelest papieru i
    skrzypienie krzeseł, współczucie przeradzało się już u niego niemal w obsesję.
    Próbował odgadnąć dzieje tych dwojga. Chłopiec miał subtelne, inteligentne rysy; mógł być
    plastykiem, naukowcem, muzykiem - trudno określić. Dziewczyna była w ciąży. Miała
    pospolitą, wiejską twarz, niczym nie wyróżniającą się spośród tłumu innych Rosjanek. Nie
    grzeszyła urodą, ale rozpacz i miłość przydały jej rysom promiennego wdzięku. Steelman nie
    mógł oderwać od niej oczu - gdyż było w niej coś, co mimo braku najmniejszego fizycznego
    podobieństwa przypominało mu Dianę. Przed trzydziestu laty, gdy wychodzili razem z
    kościoła, widział ten sam blask w oczach swojej żony. Mało brakowało, a zupełnie by o nim
    zapomniał. Czy to jego, czy może jej wina, że tak prędko zgasł?
    Raptem, bez żadnego ostrzeżenia, poczuł, jak zadrżał pod nim fotel. Gwałtowny wstrząs [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl