• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    było celowe. Jednak Xander nie przyszedł, a gdy
    wróciła do pokoju, spał jak kamień.
    Zabrało jej cały rok, zanim zrozumiała, że musi
    walczyć o to, czego chce, zamiast chować się po
    kątach i tylko pragnąć, by Xander pamiętał, że ona
    jeszcze żyje.
    Nell złapała się we własną pułapkę i dobrze
    o tym wiedziała.
    Wystarczyło, że na nią spojrzał, a ona już go
    pragnęła.
    Kąpali się w morzu i w basenie. Pokazał jej, jak
    dopływać do skał otaczających zatoczkę, skąd
    można byÅ‚o nurkować w krystalicznie czystej wo­
    dzie. Nauczył ją zarzucać wędkę z tych samych
    skaÅ‚, a potem Å›miaÅ‚ siÄ™ z caÅ‚ego serca, gdy pisz­
    czała, bo udało jej się złowić rybę.
    I oczywiście kochali się, wszędzie. Xander
    nigdy nie miał jej dosyć, a ona nauczyła się
    bezlitośnie korzystać z tej nowo zdobytej władzy
    nad nim.
    - Wiedziałem, że będziesz niebezpieczna, jeśli
    już raz odkryjesz, jak to na mnie działa - skarżył
    się pewnego popołudnia, gdy cały dzień spędziła
    na kuszeniu go powolnymi, falujÄ…cymi ruchami
    ciała, trzymając go na krawędzi, ale walcząc, by
    84 MICHELLE REID
    samej siÄ™ nie poddać, zanim nad nim zatrium­
    fuje.
    WiedziaÅ‚a, że zapÄ™dziÅ‚a go do narożnika. Zale­
    żał od niej, wyczekiwał na każde jej słowo i gest
    jak ogÅ‚upiaÅ‚y niewolnik. Czasami jednak odzys­
    kiwał dawną władzę, by przypomnieć jej, że jest do
    tego zdolny, jeżeli tylko będzie chciał. I to ona
    wtedy czuła się bezbronną niewolnicą.
    W idealnej harmonii upłynął im tydzień, potem
    drugi, potem trzeci. Thea obserwowaÅ‚a ich z roz­
    rzewnionym uśmiechem i zaczęła robić szydeł-
    kiem pajęczy szal do chrztu. Zauważywszy to, Nell
    zarumieniła się.
    Ale tego właśnie chciała, prawda?
    Podejrzewała, że jest w ciąży. Było jeszcze
    bardzo wcześnie, ale jej regularna do tej pory
    miesiączka spózniała się już o trzy dni.
    To zmieniało wszystko. Przedtem myślała, że
    pragnie dziecka, ale teraz odkryła, że wcale tego
    nie chce. Jeszcze nie, nie w ten sposób. Nie teraz,
    gdy żyjÄ… w tym nierealnym Å›wiecie na tej maleÅ„­
    kiej wyspie, gdzie czuÅ‚a siÄ™ bardziej jak rozpiesz­
    czana kochanka niż jak prawdziwa żona.
    Westchnęła. Xander nie może bez końca jej tu
    ukrywać. Zresztą już spędzał coraz więcej czasu
    w swoim gabinecie, zajmujÄ…c siÄ™ interesami.
    Ona też miała pilne sprawy do załatwienia.
    Gdyby tylko mogła się dostać do telefonu!
    Marcel. Niepokoiła się o niego. Musiała się
    GRECKA WYSPA 85
    dowiedzieć, co się z nim dzieje. Czy zżera go
    poczucie winy i wyrzuty sumienia, czy też jest za
    bardzo zły na nią, by martwić się, że ona może się
    o niego niepokoić.
    Gdy Xander wreszcie uzna, że musi wyjechać,
    czy zamierza zabrać ją ze sobą, czy też zostanie
    nadal jego więzniem, za bramami Rosemere albo
    tu, na tej pięknej wyspie?
    Za każdym razem, gdy go o to pytała, unikał
    odpowiedzi. Pobyt tutaj nazywał ich miesiącem
    miodowym, czasem radości, bez troskania się o to,
    co przyniesie jutro. Ale każdy miesiąc miodowy,
    nawet najbardziej idylliczny, musi siÄ™ kiedyÅ› skoÅ„­
    czyć.
    Znów westchnęła. Xander przyglądał jej się ze
    swojego gabinetu. Stał przy oknie, rozmawiał
    przez telefon. Dziś miała na sobie niebieski sarong.
    Pod sarongiem pewnie nosi bikini w tym samym
    kolorze, włosy związała w jeden z tych koków,
    które zawsze miał ochotę rozpuścić.
    ZacisnÄ…Å‚ palce, poczuÅ‚ napiÄ™cie również w in­
    nych częściach ciaÅ‚a, gdy w wyobrazni już roz­
    wiązywał węzeł sarongu.
    Chciał być tam z nią, zamiast tkwić tu przy
    telefonie.
    - Wiem, że muszę to załatwić - warknął, nagle
    niecierpliwy. - Pytałem tylko, czy można by to
    przesunąć o tydzień.
    Niestety. Wiedział, że nie, zanim jeszcze zadał
    86 MICHELLE REID
    pytanie. %7łyczeniowe myślenie nie miało sensu
    w świecie biznesu. I to był największy problem.
    Nell i ich niewiarygodna idylla nie należały do
    rzeczywistego świata. Przez ostatni rok trzymał
    ją bezpiecznie za żelaznymi bramami, czekając,
    jak sobie mówił, aż dorośnie, by uporządkować
    baÅ‚agan, jakim staÅ‚o siÄ™ ich małżeÅ„stwo. W swo­
    jej arogancji i pysze nie zauważył, że dorosła
    i teraz kipi wewnętrznie od pretensji z powodu,
    w jaki sposób jÄ… traktowaÅ‚. Gdyby nie ten wypa­
    dek samochodowy, od dawna byÅ‚aby już ze swo­
    im Francuzem.
    A sposób, w jaki facet zniknął, mroził mu serce.
    Przecież Nell mogła zniknąć razem z nim.
    - A co z tą drugą sprawą? - spytał.
    Słysząc odpowiedz, zmarszczył czoło.
    - Luke, czÅ‚owiek nie może zniknąć z powierz­
    chni ziemi, nie pozostawiając żadnego śladu!
    - krzyknął sfrustrowany. - Muszę go znalezć
    i przepytać. MuszÄ™ wiedzieć, co naprawdÄ™ zamie­
    rzał! A jeżeli to było porwanie? Dopóki się wszyst-
    kiego nie dowiem, będę uważał, że grozi jej nie-
    bezpieczeństwo... Nie, tym razem nie zostawię jej
    pod opieką ochroniarzy. Jaki miałem pożytek
    z Vance'a? Helen jest moją żoną i ja za nią
    odpowiadam... No to niech imperium siÄ™ zawali,
    Z ponurą miną rzucił słuchawkę.
    Nell nadal miała swoje plany, był tego pewny.
    Zobaczył, że bawi się kawałkiem drewna wyło-
    GRECKA WYSPA
    87
    wionego z wody. Co ona właściwie robi? Głaszcze
    to drewienko niemal miłośnie! Wyobraża sobie, że
    to on... czy może ktoś inny?
    Zazdrość. Niepewność. Odwrócił się od okna,
    zastanawiając się ponuro, co ma teraz zrobić. Musi
    jechać do Londynu. I nie chce zabierać Nell ze
    sobÄ…. Ale czy ona siÄ™ na to zgodzi?
    Zaczął zbierać papiery z biurka. Papiery, które
    były ważne dla rządzenia imperium. Ale on chciał
    tylko jednego: ukryć się tu, na wyspie, ze swoją
    żoną!
    Wyszedł do holu. Nell zbliżała się do domu,
    nadal trzymała w ręce drewienko. Wtedy Xander
    podjÄ…Å‚ jednÄ… z tych swoich bÅ‚yskawicznych decy­
    zji, po których na ogół od razu czuł się lepiej.
    - Musimy porozmawiać - oświadczył ostro.
    - Naprawdę? - spytała zdziwiona. - To coś
    nowego - zakpiła.
    Jest ubrany na biało, zauważyła. Xander lubił
    biaÅ‚y kolor, biaÅ‚e, luzne muÅ›linowe koszule, pod­
    kreÅ›lajÄ…ce brÄ…zowÄ… opaleniznÄ™, i biaÅ‚e lniane spod­
    nie.
    - Dlaczego tak siÄ™ uÅ›miechaÅ‚aÅ›? - spytaÅ‚ pode­
    jrzliwie.
    - Uśmiechałam się do ciebie, ale odbieram ci
    ten uśmiech. Dlaczego jesteś taki ponury? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl