-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Posłuchaj - powiedział ostro\nie. - Wiem, \e oddałaś mi ogromną
przysługę, przychodząc tutaj.
- Nie próbuj ze mną tej zabawy, dobrze? - Allison wypiła du\y łyk
szampana, \eby się uspokoić. - Nabrałam się na to o jeden raz za du\o.
- Po prostu jestem szczery. Jeśli powiesz Melindzie prawdę teraz, będzie
wściekła na mnie i na ciebie, a to zepsuje jej wesele i będę musiał iść do domu
głodny. - Zdenerwowana Allison uniosła oczy do nieba, ale zanim zdą\yła coś
powiedzieć, dodał szybko: - Za parę godzin wyje\d\a w podró\ poślubną i nie
będzie jej przez miesiąc. Po co psuć jej przyjemność? Nie słyszałaś, jak
powiedziała, \e to najlepszy prezent, jaki mogła dostać?
Allison zawahała się. To dawało wiele do myślenia o mę\czyznie, którego
eks-\ona była szczęśliwa, \e teraz ktoś inny będzie się o niego martwił. Ale fakt,
\e temu mę\czyznie a\ tak zale\ało na szczęściu kobiety, której nie kochał od
pięciu lat, te\ dawał wiele do myślenia. Allison nie była pewna, czy rozumie
którąkolwiek z tych sytuacji, a nie rozumiejąc nie chciała krytykować.
Z przera\eniem przyglądała się swemu kieliszkowi szampana. Albo
alkohol był du\o mocniejszy, ni\ myślała, albo uległa szarym oczom i łagodnej
perswazji Stone'a. Czy\by rzeczywiście rozwa\ała zgodę na tę maskaradę?
Pokręciła głową, usiłując przekonać raczej siebie ni\ jego.
- To szaleństwo. Nie mogę udawać twojej narzeczonej. Przecie\ nawet cię
nie znam. Twoja matka...
- Będę ją trzymał z dala od ciebie, obiecuję. Tu jest ponad pięćset osób,
nie będzie trudno jej unikać. Jedyne, co musisz robić, to uśmiechać się i patrzeć,
jakbyś mnie uwielbiała, a przecie\ i tak miałaś to robić, prawda? I oczywiście -
dodał - nie zaprzeczaj, kiedy przedstawię cię jako moją narzeczoną.
To jego oczy, zdecydowała Allison i wypiła jeszcze jeden du\y łyk, z całą
pewnością oczy. Ciepłe i urzekające, spoglądające z leciutkim uśmiechem, co
sprawiało, \e kobieta, do której mówił, czuła się, jakby wyjawiał jej swoje
najtajniejsze sekrety... albo najskrytsze pragnienia. Z ogromnym wysiłkiem
wyzwoliła się spod jego uroku.
- Panie Harrison - zaczęła stanowczo.
- Stone, mam na imiÄ™ Stone.
Zawahała się, a potem spojrzała na niego z ciekawością.
- Czy mogę o coś zapytać?
Odprę\ył się odrobinę i napił się szampana. Kiedy podnosił kieliszek,
jego ramię otarło się o jej ciało, a to przypadkowe dotknięcie było jak
pieszczota.
- O co tylko chcesz.
- Skąd wzięło się to Stone"?
Zamrugał oczami.
- Nie jestem pewien, czy znamy siÄ™ a\ tak dobrze.
Zmarszczyła się trochę i uniosła kieliszek, próbując wcisnąć się dalej w
kąt, kiedy opuścił rękę i znowu poczuła dotyk jego mięśni na swoim okrytym
koronką ramieniu. Pachniał czystym, drogim materiałem i leśnymi ziołami -
bogaty, upajajÄ…cy, zakazany zapach.
- W porządku - powiedziała z pewnym wysiłkiem. - I z pewnością nie
znamy się wystarczająco dobrze, \ebyś mógł mnie prosić o taką przysługę.
- Nawet gdybym błagał?
- Na litość boską! - Jej rozdra\nienie się wzmogło i jeszcze raz
spróbowała wstać.
Powstrzymał ją znowu, tym razem delikatnie kładąc rękę na jej dłoni.
- Posłuchaj. Nie wiem, jak to powiedzieć, \eby nie wyjść na głupka, ale
czy wiesz, co to znaczy w dzisiejszych czasach być wolnym heteroseksualnym
mę\czyzną w moim wieku i na dodatek płacić ogromne podatki?
Allison przyjrzała mu się sceptycznie.
- Wiem, \e wczoraj byłeś gotów zapłacić za jakiekolwiek towarzystwo.
- To nie ma znaczenia. - Zrobił lekcewa\ący gest. - Próbuję powiedzieć,
\e kiedy jest siÄ™ kawalerem, kobiety zlatujÄ… siÄ™ ze wszystkich stron z
wyszczerzonymi zębami...
Allison stłumiła okrzyk oburzenia i spróbowała wstać; ze
zniecierpliwioną miną złapał ją za nadgarstek.
- Chodzi mi o to, \e ka\dy pełen dobrych chęci krewny i znajomy w
promieniu stu kilometrów wytrwale robi co mo\e, \eby pomóc mi znalezć
właściwą kobietę i, szczerze mówiąc, robi się to ju\ trochę meczące. Wszyscy
ludzie, jakich znam, sÄ… dzisiaj tutaj i je\eli siÄ™ dowiedzÄ…, \e znowu jestem
samotny... Kilka nieszkodliwych godzin udawania z twojej strony mogłoby
oszczędzić mi paru dni - a mo\e tygodni - męki. No i co masz do powiedzenia?
Allison popatrzyła na niego spokojnie.
- JesteÅ› autokratycznym, nie liczÄ…cym siÄ™ z nikim, szowinistycznym,
zarozumiałym typem. Nie widzę ani jednej przyczyny, dla której miałabym ci
pomagać.
Puścił pierwszą część jej przemowy mimo uszu i uczepił się drugiej.
- Oczywiście wynagrodzę ci to. Nie oczekiwałbym, \ebyś...
Ręka Allison znacząco zacisnęła się na prawie pustym kieliszku.
- Je\eli masz zamiar zaoferować mi pieniądze...
Uśmiechnął się i podniósł rękę w geście samoobrony.
- Oczywiście, \e nie. Ale to naprawdę miałoby dla mnie du\e znaczenie i
gdybyś się zgodziła, z przyjemnością dałbym ci...
Coś w wyrazie twarzy Allison musiało go ostrzec, bo przerwał.
- Co? - spytała lodowato. - Co chcesz mi dać?
- Mo\e całusa? - spytał.
Serce zabiło jej odrobinę szybciej i chocia\ się starała, nie mogła się
powstrzymać od spojrzenia na jego wargi. Miał cudowne usta, silne, ale nie
surowe, skore do śmiechu, ale zmysłowe, delikatne, ale zaborcze, śmiałe,
kuszÄ…ce.
Przełknęła z trudem ślinę i zimno spojrzała mu w oczy, usiłując nie
dopuścić, by wyraz twarzy zdradził jej myśli.
- Uwa\asz zapewne, \e twoje pocałunki są bardzo cenne.
- Nie mam pojęcia - przyznał skromnie. - Ale niektórzy chyba tak myślą.
A jeśli to nie wystarczy... czy nigdy nie robiłaś niczego po prostu dla zabawy?
- Odgrywanie przedstawienia na rzecz pięciuset krewnych i znajomych
uwa\asz za zabawÄ™?
- Jasne, czemu nie? Co masz do stracenia?
Allison spojrzała w te głębokie, ciepłe, szare oczy i pomyślała trochę
nieprzytomnie: Właśnie, co?"
Oczywiście pózniej wolała myśleć, \e wszystkiemu winien był szampan
albo te diabelsko uwodzicielskie oczy. Ale tak naprawdę odezwała się w niej
kobieta, która kiedyś wybrała się autostopem do Nowego Orleanu, która omal [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl