-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obserwuję. Nie trzeba wielkiego sprytu, by się domyślić,
że gonisz resztkami sił. - Ridge westchął. - Mimo to nie
odmawiasz żadnej przysługi. Ludzie ze sztabu wybor�
czego bez skrupułów cię wykorzystują.
- Nie mogę się oszczędzać. W ubiegłym roku obie�
całam... - Dara przerwała niespodziewanie i rozpłakała
się jak mała dziewczynka. Po chwili wykrztusiła przez
łzy: - No widzisz? Zepsułam ci wieczór. Chciałeś się
rozerwać.
Ridge w milczeniu objął ją ramieniem i podał czystą
białą chusteczkę.
- Musiałabyś zrobić coś znacznie gorszego, żebym
uznał ten wieczór za stracony - oznajmił po chwili.
Dara płakała coraz żałośniej. Ridge przytulił ją moc�
no. Ukryła twarz na jego piersi.
Serce jej się krajało na myśl, że szuka pociechy
u mężczyzny, który pomaga jej tylko z obowiązku. U-
znała, że słabość nie przystoi kobiecie takiej jak ona.
Odsunęła się i spojrzała Ridge'owi prosto w oczy.
- Przestań być taki opiekuńczy - szepnęła urażona.
- Przez ciebie czuję się jeszcze gorzej.
Ridge był zbity z tropu. Skrzywił się i zmrużył oczy.
- Czasami wydaje mi się, że lepiej pozostać zimnym
draniem. Teraz mam takie wrażenie. Dobra, chcesz znać
prawdę? Niepotrzebnie poszłaś na dzisiejszą imprezę.
Zwiata i tak nie zbawisz. Powinnaś odmówić. Na domiar
złego pobrudziłaś mi chusteczkę - perorował zakłopota�
ny i naburmuszony Ridge, pocierając dłonią kark. Za�
milkł na chwilę, a potem dodał z irytacją: - Niech to
wszyscy diabli! Obraziłem cię przed chwilą. Zachowa�
łem się niczym ostatni łobuz. Wiesz co? Czuję się jak
facet, który uderzył bezbronne stworzenie.
Dara nie miała pojęcia, co sądzić o tym wyznaniu. Jak
urzeczona wpatrywała się w twarz siedzącego obok niej
mężczyzny. Ridge ujął jej dłoń.
- Muszę ci coś wyznać. Ten wiersz bardzo mnie
wzruszył. Mam nad tobą jedynie tę przewagę, że potrafię
bez trudu zapanować nad sobą i ukryć swoje uczucia.
- Nie sądziłam, że ochroniarze bywają tak wrażliwi.
To dla mnie niespodzianka, że troszczą się również
o stan emocjonalny swoich klientów.
Oczy Ridge'e wyrażały sprzeczne uczucia: niepew�
ność i obawę, czułość i namiętność.
- Mało kto dba o takie sprawy - odparł, spoglądając
ponuro na Darę. Bez namysłu przytulił zaskoczoną
dziewczynę. - Ktoś musiał ci w końcu uświadomić, że
zbyt ciężko pracujesz.
ROZDZIAA SI�DMY
Dara znieruchomiała, ale się nie odsunęła.
- Znów jesteś wobec mnie opiekuńczy i miły -
mruknęła.
Ridge z trudem oparł się pokusie; chciał wsunąć palce
w jedwabiste, ciemne włosy. Mocniej przytulił Darę.
- Już dobrze. Trudno mi udawać drania dłużej niż
przez kilka minut. Nie będę ci więcej dokuczać.
Dara była zbyt wyczerpana, by się z nim spierać. Pół�
mrok panujący we wnętrzu limuzyny otulił ich niczym
miękki koc. Silnik mruczał jak zadowolony kot.
- Boję się - wyznała cichutko Dara.
- Nie ma powodu do obaw. Przy mnie jesteś bezpie�
czna. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. - Ridge od�
ruchowo zacieśnił uścisk.
- Nie lękam się napastników. Co innego spędza mi
sen z powiek. Boję się zawieść Harrisona.
- Mówisz o Montgomerym? - Ridge pomyślał z go�
ryczą, że nawet w takiej chwili wyrodny ojciec rzuca
cień na jego życie.
- Tak. Nie masz pojęcia, jak wiele dla mnie zrobił.
- Dara umilkła, a po chwili dodała głosem, który świad�
czył, że dziewczyna próbuje opanować senność. - To
był jedyny człowiek, na którego zawsze mogłam liczyć.
Ani razu mnie nie zawiódł.
Ridge poczuł nagle, że wzruszenie ściska go za gard�
ło. Doskonale pamiętał, co czuł jako mały chłopiec.
Jedyną osobą, w każdych okolicznościach gotową wy�
ciągnąć do niego pomocną dłoń, okazała się babcia. Nie�
nawidził Harrisona Montgomery'ego, ale z szacunkiem
i wdzięcznością myślał o człowieku, który zapewnił Da�
rze poczucie bezpieczeństwa. Miał jednak wrażenie, że
dziewczyna nie docenia roli, jaką odegrała w życiu se�
natora. Była dla niego jak córka.
Zapanowało milczenie. Dara zamilkła; przestała szu�
kać argumentów dowodzących, że ma wobec Mont�
gomery'ego nie spłacony dług. Ridge uniósł głowę i zo�
rientował się, że zasnęła wtulona ufnie w ramiona swego
ochroniarza. Czuł na szyi jej regularny oddech.
Obserwował ją ze ściśniętym sercem. Dlaczego czuł
się cudownie, trzymając ją w objęciach, a zarazem miał
świadomość, że nie powinien sobie na to pozwalać?
Spoglądał z czułością na ciemne rzęsy kontrastujące
z jasną skórą policzków, na rozchylone usta, które za�
chęcały do pocałunku.
Ręka śpiącej Dary zsunęła się bezwładnie na udo
Ridge'a, który znieruchomiał i odruchowo napiął mięś�
nie.
Pragnął tej dziewczyny. Chciał ją mieć.
Marzył, by przynajmniej raz odkryć sekrety jej ciała,
raz jeden sprawić, że zapomni przy nim o innych lu�
dziach i zatraci się w rozkoszy.
Obiecał sobie w duchu, że zadowoli się jedną taką
chwilą. Ukradkiem musnął długie ciemne włosy.
Jeden raz, powtarzał jak w transie, wdychając delikat-
ny zapach perfum. A może uda się to powtórzyć?
Dara obiecała uczestniczyć jako gość honorowy
w dwóch lokalnych spotkaniach zwolenników senatora
Montgomery'ego. Na jednym z nich zdarzył się nieprzy�
jemny incydent. Ridge wypatrzył w tłumie młodego
człowieka o niepokojącym wyglądzie. Chłopak zacho�
wywał się dziwnie. Podczas rewizji wyszło na jaw, że
ukrywa pod marynarką kaburę z nabitym pistoletem.
Dara była wstrząśnięta. Z niedowierzaniem słuchała
wrzasków zirytowanego faceta, który oznajmił, że nie
dopuści, by Montgomery został prezydentem.
Po spotkaniu z wyborcami pojechała do zakładu,
w którym przebywała jej matka. Nadrabiała miną, ale
wciąż była roztrzęsiona. Nie mogła zapomnieć grózb
miotanych przez rozwścieczonego przeciwnika jej ojca
chrzestnego.
- Jak się czuje pani Seabrook? - zapytał uprzejmie
Ridge, gdy po odwiedzinach spotkali się w holu.
- Poznała mnie, ale to wszystko. Niewiele pamięta.
- Dara wzruszyła ramionami. Ruszyli ku wyjściu.
- Czy można jej pomóc?
- Lekarze starają się jak mogą, ale nie należy ocze�
kiwać wyraznej poprawy. Będzie coraz gorzej. - Dara [ Pobierz całość w formacie PDF ] - zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkadziecka.xlx.pl