• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    człowiek!
    Udela pomyślała z przerażeniem, że znalezli się w następnej pułapce, że
    znów zostaną porwani i odprowadzeni do piwnicy, z której z takim trudem się
    wydostali. Czujnie rozejrzała się dookoła, jakby szukała możliwości ucieczki.
    Natomiast książę stojąc nieruchomo spoglądał na mężczyznę leżącego na
    drodze. Nie było go wyraznie widać, bo zasłaniały go konary drzew.
    - Zostań tutaj! Pójdę sprawdzić, co się stało - powiedział zmienionym
    głosem książę po chwili.
    - Nie... nie! To... pułapka! Złapią cię, tak jak... poprzednio! - W jej słowach
    słychać było przyjmujący strach i Udela wyciągnęła ręce, by zatrzymać
    księcia. - Proszę... nie idz - błagała go.
    - Wszystko w porządku - zapewnił ją książę. - Zostań tutaj! Przyrzekam, że
    będę ostrożny, ale muszę sprawdzić, co się stało.
    - Nie... nie!
    - Zaufaj mi.
    - Mogą cię... zabić! Tam jest... lord Julius! On cię... zabije!
    - Nie sądzę. Zrób, jak ci powiedziałem, Udelo, i czekaj tu na mnie.
    Mówiąc to, postąpił kilka kroków na prawo od miejsca, gdzie stali, a Udela
    usiadła na powalonym pniu.
    - Bądz cicho i nie ruszaj się stąd! - rozkazał i chociaż próbowała go
    zatrzymać, wyszedł na drogę.
    Udela była pewna, że to kolejna zasadzka lorda Juliusa, więc ukryła twarz
    w dłoniach i zasłoniła oczy. Wiedziała, że nie zniesie, jeśli coś złego
    przydarzy się księciu, i powiedziała sobie, że jeśli on zginie, ona także chce
    umrzeć.
    Książę przystanął za drzewem i rozejrzał się na wszystkie strony, by się
    upewnić, że nie ma powodu do obaw. W głębi duszy był przekonany, że brat
    chciał jak najszybciej oddalić się z miejsca przestępstwa. Wiedział także, że
    ludzie, których wynajął, byli typami spod ciemnej gwiazdy, którzy może
    wszystko zrobiliby dla pieniędzy, ale obsesyjnie bali się stryczka czy zesłania,
    a istniały przynajmniej dwa lub trzy paragrafy, za które czekałaby ich jedna z
    tych kar, więc na pewno chcieli dostać swoje pieniądze i jak najszybciej
    wrócić do Londynu.
    Książę przypuszczał, że Julius przywiózł ich jakąś bryczką albo innym
    pojazdem, który ukrył na farmie po drugiej stronie lasu. Zdawał sobie sprawę,
    że tylko brat mógł wiedzieć o jego przejażdżkach po lesie i na tej podstawie
    uknuł swój plan. Tylko że nie przypuszczał, że będzie mu towarzyszyć Udela.
    Książę był bardzo silnym mężczyzną, ale nie miał szans wobec trzech
    osiłków, którzy go napadh. Wiedział także, że podczas gdy oni chętnie
    powaliliby go jednym uderzeniem ciężkiego kija albo po prostu zadzgali,
    Julius w swoim szaleństwie pragnął, by powoli w męczarniach konał z głodu.
    Książę jeszcze raz rozejrzał się wokół i ostrożnie wyszedł zza drzewa, za
    którym się skrył, kierując się w stronę rozciągniętej na ziemi postaci. Gdy
    podszedł bliżej, okazało się, że ma przed sobą Juliusa.
    Był martwy. Na głowie miał krwawą ranę od uderzenia jakimś ciężkim
    przedmiotem, a w piersi, tuż pod sercem tkwił nóż. Krew przesiąknęła przez
    wszystkie warstwy ubrania, ale od razu spostrzegł, że opróżniono mu
    kieszenie. A wiec rabunek był powodem zbrodni. Ukradli też szmaragdowy
    sygnet z jego małego palca! Książę miał w pamięci pełne chciwości słowa
    brata.
    - Drogocenny szmaragd! Zawsze mi tak mówiono!
    Pomyślał, że być może to ten pierścień był dla wynajętych rzezimieszków
    obiektem największego pożądania. Spoglądając w zamyśleniu na
    zakrwawione zwłoki brata zastanawiał się, jak to możliwe, że zazdrość i
    nienawiść może popchnąć człowieka do popełnienia przestępstwa. Westchnął
    cicho i powoli zaczął się wspinać z powrotem do Udeli. Był już blisko, gdy
    zobaczył, że nadal siedzi z twarzą ukrytą w dłoniach i drży ze strachu.
    Poruszał się bezgłośnie po piasku i gdy dotarł do niej, dostrzegł, że
    promienie słońca przebijające przez dębowe liście rzucają na jej włosy
    cudowne złote refleksy.
    - Udelo! - powiedział miękko. Krzyknęła cicho i oderwała dłonie od
    twarzy.
    Bezwiednie zerwała się i przytuliła do niego.
    - Jesteś... bezpieczny! Dzięki ci, Boże... jesteś bezpieczny! - szlochała. -
    Myślałam, że... cię złapali!
    Gdy otoczyły ją jego ramiona, wybuchnęła płaczem. Ulga, którą odczuła, i
    przeżywane emocje znalazły swe ujście.
    - Wszystko w porządku - uspokajał ją, chociaż wiedział, że go nie słyszy.
    - Myślałam, że... umrzesz! - łkała. - Nie mogłabym... tego znieść!
    - Ale żyję - odparł książę - i ty też, więc chodzmy do domu.
    Przez chwilę sądził, że go nie usłyszała. Potem powoli uniosła głowę z jego
    ramienia i trochę nieprzytomnie powiedziała:
    - Jesteś pewien, że jest już bezpiecznie? Wzrokiem szukała jego spojrzenia,
    jakby próbowała się upewnić, że mówi prawdę. Po jej policzkach, spod
    mokrych rzęs, płynęły łzy i książę, spoglądając na nią, pomyślał, że wygląda
    niezwykle pięknie.
    - Zapewniam cię, że już nie musisz się bać - powiedział.
    Gdy wciąż wpatrywała się w niego, z rozchylonymi wargami, pochylił się
    nad nią i dotknął ich swymi ustami. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w to, co
    się stało. Potem, poddając mu się, zrozumiała, że go kocha i że dlatego tak
    panicznie się boi, że go utraci.
    Książę uniósł jej głowę.
    - Wszystko w porządku. Chyba oboje mamy dość emocji jak na jeden dzień
    - powiedział cicho.
    Poprowadził ją między drzewami, a ponieważ droga była tak wąska, że
    mieściła się tam tylko jedna osoba, szedł przodem, trzymając ją za rękę. Udela
    podążała za nim jak we śnie, potrafiła myśleć tylko o dotyku jego ust, o tym,
    że ten pocałunek był najwspanialszą rzeczą, która ją w życiu spotkała.
     Kocham go! Kocham!", powtarzała w duchu, a jej stopy automatycznie
    podążały za nim.
    Potem przypomniała sobie, że dla księcia ich narzeczeństwo jest jedynie
    pretekstem, by uniknąć niedorzecznych żądań lady Marleny. Pocałował ją
    przez uprzejmość, dla dodania odwagi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl