• [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    potem zaczął głaskać. - Dobry pies.
    Glina, którą miesiła Laurel, nagle opadła na dno misy. Jeszcze raz obiema
    rękami rozprowadziła na kole gęstą maz i wygładzała ją z o wiele większą
    siłą, niż było trzeba.
    - Chciałeś czegoś? - spytała cienkim głosem. Mógł dać wiele odpowiedzi
    67
    na to pytanie, ale nie ufał sobie, że zdoła zachować się poprawnie. Wybrał
    więc obojętny temat.
    - Nie wiedziałem, że zajmujesz się garncarstwem.
    - Jest mnóstwo rzeczy, których o mnie nie wiesz.
    - Ale się uczę. - I to była prawda. - Co robisz?
    - Garnek.
    Niewiele się z tego dowiedział. Patrzył na nią przez długą chwilę. Twarz
    miała bardzo wyrazistą, a to, co na niej zobaczył, bez wątpienia było
    czystÄ… pogardÄ….
    - No więc dobrze - powiedział głosem pełnym napięcia. Podniósł się i
    oparł rękę o drzwi. - Czy dowiem się, co złego zrobiłem?
    - Nic, o czym bym wiedziała. A ty masz jakiś pomysł? - spytała Laurel,
    posyłając mu spokojne spojrzenie niebieskich oczu.
    - Przepraszam, że nie zawróciłem, gdy mnie o to prosiłaś. Wtedy nie
    rozumiałem, ale teraz już wszystko rozumiem.
    Jej uśmiech był zimny.
    - Nic się nie stało. Już o tym zapomniałam.
    Przeprosił, ale nie osiągnął żadnego skutku.
    - Nie zamierzałem cię zdenerwować ani zmuszać, byś zrobiła coś, na co
    nie miałaś ochoty.
    - Alec, nie możesz mnie do niczego zmusić. Robię to, co uważam za
    stosowne.
    Powinien się cieszyć, że zwróciła się do niego po imieniu. Tyle tylko, że
    poczuł się jak wynajęty robotnik. I chyba nie był dla niej nikim więcej.
    - Jeżeli wszystko jest w porządku, dlaczego przestałaś pracować razem ze
    mną? - spytał ponuro.
    68
    - Mam inne sprawy do załatwienia.
    Nie miał prawa się skarżyć i to go napawało goryczą. Chciał robić to, co
    dla niej najlepsze, skoro jednak Laurel taki układ nie odpowiadał, musi się
    z tym pogodzić.
    - Skończyłem malować dom. Jeżeli nie masz innych poleceń, zajmę się
    budowÄ… fontanny.
    - Wydaje mi się, że ta wielka sosna koło płotu zanadto ocienia róże.
    Mógłbyś ją ściąć. To znaczy, jeżeli uda ci się to zrobić tak, by nie upadła
    na dom - powiedziała, nie patrząc na niego.
    Spodziewała się, że Alec odmówi, lecz nie dał jej tej satysfakcji.
    - To żaden problem. Najpierw będę musiał obciąć gałęzie, potem wejdę
    na wierzchołek, więc będę potrzebował sprzętu do wspinaczki.
    - Gdzieś tu musi być pas i raki mojego męża.
    - Pracował w lesie?
    Jej ręce, zanurzone w glinie, którą do tej pory modelowała szybkimi,
    ostrymi ruchami, zastygły.
    - Był monterem telefonicznym, i to dobrym. Pomyślał z rezygnacją, że
    nie powinien był o to pytać, i z wdziękiem słonia zmienił temat.
    - Dlaczego sam nie ściął tej sosny, skoro miał odpowiedni sprzęt?
    - Lubił ją. - Rzuciła mu niechętne spojrzenie.
    - Poproś Maisie o piłę. Jej mąż na pewno ją ma.
    Jeśli Alec dobrze pamiętał, mąż Maisie był mechanikiem i posiadał
    wszelkiego rodzaju narzędzia.
    - Sprawdzę to, a na razie mogę zacząć gromadzić materiały do budowy
    fontanny. Już otworzyłem ci spory rachunek w sklepie żelaznym, ale będę
    jeszcze potrzebował plastikowych rur, łączników i innych rzeczy.
    69
    Powinienem też wypożyczyć koparkę albo nająć kogoś do wykopania
    rowów. Znów rozpłaszczyła glinę.
    - Pytasz, czy mam pieniądze? Jej ton zdenerwował Aleka.
    - Pytam, czy upoważniasz mnie do ich wydawania - wyjaśnił, starannie
    kontrolując głos.
    - Tak, jeżeli będziesz mi przedstawiał rachunki. Poza tym nie musisz się
    przejmować stanem moich finansów.
    - Możesz mi wyjaśnić, o co ci chodzi? - żachnął się. Na dzwięk jej
    pełnego zjadliwości tonu brwi zbiegły mu się w jedną linię. Spojrzała na
    niego badawczo.
    - Czyżbym powiedziała coś, co cię dotknęło? A więc wiedziała...
    Nie rozumiał, w jaki sposób mogło do tego dojść, ale ktoś usłużny musiał
    ją o wszystkim poinformować. Jezu! Miał nadzieję, że zostawił to już za
    sobą! Ta sprawa ciągnęła się za nim jak stara guma do żucia. Trudno. Już
    nieraz był w opałach i zawsze dawał sobie radę, więc i teraz jakoś się z
    tym upora.
    - Chcę cię zapewnić - powiedział spokojnie, odrywając rękę od framugi -
    że nie interesują mnie twoje pieniądze, tylko ty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl